Był środek nocy. W dormitorium dziewcząt siódmego roku roznosiło się jedynie głośne chrapanie wrednej Grace Ellison. Vickie od czasu do czasu mamrotała przez sen coś niezrozumiałego, zaś Nellie i Della spały jak zabite.
W ostatnim łóżku dziewczyna z jasnobrązowymi włosami krótkimi kawałek za ramiona leżała na brzuchu, opierając głowę na rękach. Słabe światło zapalonej świeczki padało subtelnie na zwitek pergaminu, który rozciągał się na materacu. Wodziła wzrokiem już po raz setny po treści listu, nie potrafiąc przestać go czytać.
Moja najdroższa Don... (proszę, nie zabij mnie za ten zwrot)
Załatwiliśmy z George'em już wszystkie najważniejsze sprawy, a nasz lokal jest już gotowy do otwarcia. Jesteśmy bardzo tym podekscytowani i jeszcze przed otwarciem (choć przyjmujemy już zamówienia wysyłkowe) uzupełniamy zapasy. Wszystko idzie jak z płatka. Tylko mama wciąż jest obrażona, ale w końcu jej przejdzie. Jak zawsze.
I choć wszystko dobrze się układa, to ja i tak nie czuję się dobrze z myślą, że musisz siedzieć w Hogwarcie z tą kwoką. Co wieczór wyobrażam sobie mimochodem, jak ponownie cię uderza czy maltretuje na szlabanie, a to sprawia, że każdej nocy jestem coraz bliżej do wylecenia przez okno na swojej miotle i odwiedzenia raz jeszcze naszą różową przyjaciółeczkę.
Tęsknię za Tobą. Za twoimi złośliwymi docinkami, za tym, jak mnie bijesz kompletnie za nic (przecież jestem taki grzeczny i poukładany!) i naszymi wspólnymi wygłupami. George też za tobą tęskni. Mówi, że bez ciebie jest tak jakoś „za miło i spokojnie", a ja się z nim zgadzam.
Żałuję, że wcześniej nie zorientowałem się, jak wiele dla mnie znaczysz i nie mieliśmy jeszcze przynajmniej kilku dni na wspólne spędzanie czasu. Ale jestem pewien, Don, że wytrzymamy jeszcze te kilka dni. Potem znowu się zobaczymy i więcej nic nas nie rozdzieli.
Dobra, już kończę, bo George twierdzi, że zbyt romantyczny napisałem ten list. Czyta mi przez ramię to, co piszę, choć dostał już kilka razy za to po twarzy. Mój kochany, niewychowany bliźniak. Daj znać, czy wszystko u Ciebie w porządku. Jeśli nie, to powiedz szczerze. Przylecimy i Cię stamtąd ukradniemy. Pozdrów Lee i Vickie.
Trzymaj się,
Najlepszy chłopak pod słońcem, FredSerce Don biło coraz mocniej za każdym razem, kiedy po raz wtórny czytała treść listu. Cieszyła się z wiadomości, że u Freda i George'a wszystko było w porządku, ale ten list tylko sprawił, że jeszcze bardziej za nimi zatęskniła. Próbowała pokrzepiać się myślą, że to już ostatnie dni i niedługo wsiądzie w pociąg i zjawi się w Londynie.
— Dotson, zgasiłabyś wreszcie tę świeczkę! — usłyszała warknięcie Grace. Nawet nie zorientowała się, kiedy współlokatorka się wybudziła. — Ludzie próbują spać!
Don przewróciła oczami.
— Dobra — mruknęła, a potem dodała ciszej: — Ludziu.
Machnęła różdżką nad świeczką, która zaraz potem przygasła. Ostrożnie odłożyła list i ułożyła się do snu. Przed oczami wciąż miała dosyć nieschludne pismo Freda i zapewnienie, że za nią tęskni. Jakoś ta myśl dodała Don otuchy i motywacji.
Następnego dnia z samego rana Don wybrała się do sowiarni, aby natychmiast wysłać list z odpowiedzią do Freda. Napisała w nim, że u niej wszystko było w porządku i troszkę skłamała w tym, że Umbridge do tej pory do niej się nie dobierała. Nie chciała po prostu go martwić, zwłaszcza, że to było nic takiego. Po prostu Umbridge była wciąż tak wściekła tym, co odstawili bliźniacy Weasley, że Don i Lee byli pod ścisłym nadzorem. Wystarczyło, że któreś się zapatrzyło w okno — od razu traciło punkty.
CZYTASZ
Ostatni kawał • Fred Weasley
FanfictionPrzyjaźniła się z nimi od pierwszego roku. Wspólne kawały, śmiechy, chwile zarówno gwałtownego upadku, jak i uniesienia aż po gwiazdy rozkwitły w piękną różę. Każda ma jednak kolce. Don i Fred wiele się kłócą, ale nawet pomimo tego od zawsze byli ze...