Rozdział 8

819 49 3
                                    

Pewnego wieczoru po treningu Nashira wróciła do Pokoju Wspólnego razem z bliźniakami. Szybko wzrokiem odnalazła Harry'ego, Rona i Hermionę. Siedzieli na kanapie, przed kominkiem i rozmawiali, wyraźnie chłopaki byli z czegoś niezadowoleni.

- Coś się stało.- mruknęła Nashira do rudzielców obok siebie.

- Tak, Harry nie ma pozwolenia na wyjście do Hogsmeade.- wyjaśnił George. Razem podeszli do omawianej grupki gryfonów.

- Muszę odwiedzić Zonko, więc dobrze się składa.- dodał Fred.

- Zapas łajnobomb się skończył?- zaśmiała się Black.- Ostatnio przecież tyle kupiłeś.

- Tak, ale one są bardzo przydatne. Na przykład na takiego Malfoy'a.- uśmiechnął się łobuzersko, na co Nashira przewróciła oczami. Jako jedyna z towarzystwa nie mówiła źle o blondynie i nawet utrzymywała z nim dobry kontakt.

- Nie martw się Harry, nie zostajesz jako jedyny w szkole.- pocieszyła go dziewczyna, siadając obok na kanapie.

- Ty też?- zapytał, a w jego oczach zabłysła iskierka nadziei. Za to bliźniacy trochę się zawiedli, liczyli na to, że dziewczyna wymknie się z nimi do wioski.

- Tak. Nie było czasu na podpisanie jakiejś zgody, o której totalnie nie miałam pojęcia, gdy zmieniałam szkołę.- wyjaśniła z lekkim uśmiechem. Jeżeli miała być szczera, to planowała się wymknąć tajnym przejściem, ale skoro Harry zostawał, to postanowiła dotrzymać mu towarzystwa. W końcu czego się nie robi dla przyjaciół?

Chwilę później rozpętała się wielka awantura między Ronem a Hermioną o ich pupile. Krzywołap bez przerwy polował na Parszywka, a Granger cały czas go usprawiedliwiała, co niezwykle denerwowało rudzielca. Nim jednak wojna pomiędzy nimi na dobre się rozpoczęła, to Nashira wraz z bliźniakami ulotniła się do ich dormitorium.

- Cześć Lee!- krzyknęła dziewczyna widząc chłopaka siedzącego na łóżku.

- Cześć Maluchu!- krzyknął i rzucił się aby ją przytulić, na co Nashira się zaśmiała.

- Jakie wlewne przywitanie.- rzucił udając złość Fred.

- Szkoda, że z nami się tak nie witasz przyjacielu.- dodał George, a do ostatniego słowa włożył tyle jadu ile tylko zdołał.

- Żebyście mi coś jeszcze do włosów po kryjomu wsypali? Drugi raz tego błędu nie popełnię!- powiedział ze śmiechem. Niestety taka sytuacja miała już kiedyś miejsce. Rudzielce nasypali mu do włosów swędzący proszek i Jordan drapał się po głowie przez trzy dni jakby miał wszy. Od tamtej pory ani razu nie uściskał swoich przyjaciół. Bał się o własne bezpieczeństwo, zdrowie, życie i reputacje w szkole.- Jak minął trening?- zapytał.

- Z nią? Masakrycznie.- jęknął Fred, czym naraził się na oburzone spojrzenie Black.- Wybacz Gwiazdeczko, ale czasami jesteś gorsza niż Wood.

- Prawda.- potwierdził George.- Drze się co pięć sekund. ,,Kretynie wracaj na swoją część boiska!''- chłopak zaczął udawać głos dziewczyny.

- Gdybyście się pilnowali to bym nie krzyczała.- mruknęła.

- Najlepsze w tym wszystkim jest to, że na Olivera też krzyczy. W końcu ktoś zwraca uwagę naszemu kapitanowi.- zaśmiał się Fred.

- Następnym razem nie będę krzyczeć, a walić po głowach.- dodała.

- Przyjdę któregoś dnia na wasz trening zobaczyć Nashirę w akcji.- zaśmiał się Jordan.

- Tobie też da wycisk. Będzie krzyczeć, że nie potrafisz komentować.- mruknął z uśmiechem George.

- Nie, u nas nie było komentatora. Więc się nie znam, ale myślę, że Lee ma więcej talentu do komentowania niż wy do latania na miotle.- powiedziała z sarkastycznym uśmiechem. Lee wybuchł gromkim śmiechem, a bliźniacy spojrzeli na nią oszołomieni.

Szczęśliwa GwiazdkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz