Rozdział 66

290 23 6
                                    

Wakacje szybko się skończyły, a wraz z nimi nadszedł rok szkolny. Syriusz pozwolił sobie na to, by odprowadzić Nashirę i Harry'ego do pociągu. Chciał spędzić z nimi te ostatnie sekundy przed długą rozłąką. Może i nie powiedział tego głośno, ale wolałby aby ta dwójka została z nim na Grimmauld Place. Wszyscy dookoła mogli myśleć, że jest egoistą. Tak też się czuł momentami. Jednak przede wszystkim chodziło mu o troskę względem dwójki nastolatków.

Najbardziej jednak martwił się o własną córkę, która po prostu była zbyt dobra na ten świat. Gołym okiem można było dostrzec, że ciężar problemów i przykrych wydarzeń przygniótł młodą Black. Świadczył o tym nawet jest stan depresyjny na początku wakacji.

Dlatego też, aby zapobiec kolejnym nieszczęściom, które mogły ją spotkać, Syriusz przeprowadził sobie dwugodzinną rozmowę z bliźniakami Weasley. Oczywiście Nashira nie miała zielonego pojęcia, że taka rozmowa w ogóle miała miejsce. Oczywiście Black nie powiedział nic o problemie związanym z przymusowymi zaręczynami. Postanowił się w to nie mieszać, tak jak prosiła go o to Nashira. Jednak przysiągł sobie, że będzie bacznie sprawę obserwował.

-Będziemy ostrożni.- oznajmiła Nashira, gdy żegnała się z Syriuszem w psiej formie.- I obiecuję, że wrócimy na święta.- dodała, aby ukoić jakoś ten ból samotności, który tkwił w jej ojcu. Doskonale wiedziała, że na myśl o samotności, która teraz go czekała robiło mu się nieprzyjemnie. Szczerze mu współczuła.

-A my będziemy pilnować naszej Gwiazdeczki.- oznajmił Fred podchodząc do dziewczyny i odbierając od niej bagaż.- Węże chcą się z tobą przywitać.- dodał uśmiechając się do czarnowłosej.

Syriusz stanął jak wryty w ziemie. Dwugodzinna rozmowa poszła na marne. Podczas tej rozmowy chyba z dziesięć razy prosił, aby nie pozwolili jej zbliżyć się do niebezpieczeństwa, a teraz sami ją do niebezpieczeństwa prowadzą. Syriusz zawarczał na Freda.

-Wyluzuj pies, to przyjaciele.- odparł mu rudzielec. Na co tym razem Nashira spojrzała na niego jak na chorego psychicznie.
Od kiedy Gryfoni uznają Ślizgonów jako przyjaciół?

-Dobrze się czujesz?- zapytała NAshira przykładając swoją dłoń do czoła chłopaka, aby sprawdzić, czy przypadkiem nie ma gorączki i nie jest chory.

-Nawet sobie sprawy nie zdajesz ile paktów pokojowych podpisaliśmy z tymi cymbałami.- wtrącił się George.- Dosłownie podpisaliśmy chyba z dwadzieścia stron.

-To napisaliście się więcej niż przez wszystkie lata szkolne.- podsumowała rozbawiona Nashira.- Do zobaczenia.- pożegnała Syriusza drapiąc psa za uchem. Razem z bliźniakami odeszła w stronę pociągu nie przejmując się zatroskanym spojrzeniem ojca.

Standardowo cała trójka zajęła ten sam przedział co zawsze. W środku czekał już na nich Lee, który bez zawahania rzucił się na czarnowłosą i zamknął ją w szczelnym uścisku. Nashira zaśmiała się w głos, gdy jej nogi oderwały się od ziemi, a klatka piersiowa została zmiażdżona przez przyjaciela.

-Tak, ciebie też miło widzieć Lee.- zaśmiała się Black. Gdy stopy na powrót dotknęły ziemi, to Nashira poczuła silny uścisk od tyłu, a chwilę później głośne śmiechy wielu osób. Gdy tylko zdołała się rozejrzeć dookoła, nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła.

Do przedziału weszła trójka Ślizgonów. W dodatku z wielkimi uśmiechami na twarzach! Osobą, która jako pierwsza porwała ją do uścisku był Zabini, zaś Draco przybił piątkę z Fredem i Georgem.

-Umarłam.- mruknęła dziewczyna.- Nie żyję.- dodała szczerze wierząc w swoje słowa.- To się nie dzieje.

-A jednak. Moja droga, wiele się pozmieniało.- odparła Pansy przytulając przyjaciółkę.

Szczęśliwa GwiazdkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz