Tego samego dnia, wieczorem Nashira i Harry udali się do gabinetu profesor Umbridge. Większą część drogi przeszli w milczeniu, jednak na ich nieszczęście pod drzwiami gabinetu znaleźli się na dziesięć minut przed szlabanem.
-Za co zostałeś ukarany?- zapytała Nashira opierając się o ścianę przy drzwiach.
-Dałem się sprowokować, gdy zaczęła mówić, że Cedik zginął na skutek nieszczęśliwego wypadku. Zacząłem krzyczeć, że to Voldemort go zabił.
-Dobrze zrobiłeś.- odparła Nashira z delikatnym uśmiechem.
-Hermiona twierdzi inaczej...
-Hermiona zawsze jest bardziej za przepisami. Przecież wiesz.
-Co się stało z tobą i Fredem?- zapytał nagle chłopak. Cały czas pamiętał o tym co usłyszał w trakcie pierwszej lekcji tego dnia. Dlaczego Black zerwała ze swoich chłopakiem, skoro płakała z tego powodu?
-Po prostu uważam, że zasługuje na kogoś lepszego.- Nashira aby nie ciągnąć dalej tego tematu, zapukała w drzwi i słysząc odpowiedź weszła do środka. Harry wszedł tuż za nią.
Gabinet był w kolorach wściekłego różu. Wszystkie dodatki takie jak obrus na biurku, talerze, kubek... To wszystko było różowe. A na ścianach wisiały talerze z podobiznami kotów, które co sekundę miauczały.
Nashira z Harrym wydukali ciche przywitanie. Nie zdobyli się na nic innego, ponieważ wygląd gabinetu strasznie ich przytłoczył.
-Usiądźcie.- poprosiła profesorka wskazując na dwa małe stoliki tuż przed nią. Na ich środku leżały kartki pergaminu.- Waszym zadaniem dzisiaj będzie napisanie 'Nie będę opowiadać kłamstw'.- podała im dwa duże, czerwone pióra.
-Ile razy?- zapytał Harry.
-Co z atramentem?- zapytała w tym samym czasie Nashira.
-Atrament nie jest potrzebny, a pisać będziecie póki wam to dobrze nie wsiąknie.- uśmiech Umbridge jasno dał im znać, że coś tutaj jest nie tak.
Dwójka nastolatków szybko zrozumiała o co konkretnie chodziło. Po równo trzech zdaniach, spojrzeli na siebie, jakby jedno w drugim szukało potwierdzenia. Skóra na dłoni niemiłosiernie piekła Nashirę, a gdy przejechała po niej palcem, wyczuła nieprzyjemne wybrzuszenie, które z każdym kolejnym zdaniem układało się w te przeklęte cztery słowa.
Kątem oka Black wiedziała, że i Harry co chwilę zerka na swoją dłoń. Różnica była taka, że Nashira szybciej pisała. Gdy Harry miał połowę strony, Nashira miała już trzy czwarte. Gdy Harry'emu pojawiło się wyraźne zaczerwienienie, jej skapnęła pierwsza kropla krwi.
Umbridg z wielką satysfakcją w oczach wypuściła ich dopiero o dwudziestej pierwszej.
-Nie mów o tym nikomu.- poprosił Harry, gdy tylko oddalili się trochę od gabinetu.
-Nie mam takiego zamiaru.
W pokoju wspólnym na kanapie czekała na nich Hermiona z Ronem. Nashira nie miała nawet najmniejszej ochoty na rozmowy. Marzyła jedynie o tym, aby zakopać się pod kołdrą we własnym łóżku i już nigdzie się nie ruszać. Ruszyła więc prosto w stronę schodów, jednak drogę zagrodził jej Ron.
-O nie, nie ma opcji. Musisz nam coś wytłumaczyć.- oznajmił sucho.- Czy Fred przez ciebie zachowuje się, jakby ktoś go otruł?
-Ron!- zganiła go Hermiona. W porównaniu do przyjaciela, podejrzewała czym kierowała się Nashira podczas zerwania. Widziała także jak z tym wszystkim czuje się Black.
-Zapytaj go.- mruknęła Nashira.
-Pytałem, kazał mi spadać na Bijącą Wierzbę.
-Czyli jest z nim wszystko dobrze, bo zawsze ci tak odpowiada.- burknęła Black, próbując wyminąć rudzielca, który ponownie zastąpił jej drogę.
-Przecież widzę, że coś jest nie tak! Jak mogłaś zranić mojego brata?- zapytał z niedowierzaniem.
-Myślisz, że mi jest z tym dobrze!?- wrzasnęła nagle czarnowłosa.- Myślisz, że tego chciałam!?
W pomieszczeniu zapadła głucha cisza. Black czuła na sobie wzrok trójki przyjaciół, postanowiła to jednak zignorować. Wyminęła w końcu Rona i udała się do własnego dormitorium.
Tej nocy pierwszy raz od dawna Nashira spała sama. Koszmary wróciły do niej ze zdwojoną siłą. Około godziny trzeciej, Black obudziła się z wrzaskiem. Zimny pot oblał jej ciało, łzy płynęły z oczu, a ona sama nie potrafiła unormować oddechu. Ktoś coś do niej mówił, jednak nie wiedziała kto i co.
Dopiero, gdy dziewczyna poczuła silną, dużą dłoń na plecach zaczęła rozglądać się po pokoju rozbieganym wzrokiem. Ostatecznie jej spojrzenie zatrzymało się na osobie, która usiadła tuż obok. Znajoma woń czekolady i cynamonu dotarła do jej nozdrzy. Black uspokoiła oddech.
-Spokojnie, jestem tu.- usłyszała kojący głos Freda. Mimo bólu w oczach, chłopak siedział tuż obok i chciał jej pomóc.
-Nie powinieneś.- wydukała Nashira przez łzy.
-Wiem.
Rano Freda już nie było. Jakby ta sytuacja, która wydarzyła się w nocy była snem. Nashira jednak doskonale wiedziała, że to nie był sen.
Fred tuż przed śniadaniem pojawił się w lochach. Cierpliwie czekała przed odpowiednią ścianą na pojawienie się odpowiedniego Ślizgona. Gdy tylko zobaczył blond czuprynę, odepchnął się od cegły i wyprostował.
-Malfoy!- zawołał sucho. Wywołany chłopak przeprosił na chwilę przyjaciół i podszedł do rudzielca.- Co to ma znaczyć?- zapytał podając chłopakowi pergamin, który dostał ostatniego wieczoru.
-Jesteś głupi czy głupi Weasley?- zapytał.- To list jak mniemam.
-Podpisany D.M. czyli ty. Po jaką cholerę mi twoje pieniądze?- dodał, wyciągając z kieszeni woreczek galeonów.
-Nie umiesz łączyć kropek? Kup pierścionek.- warknął Draco tracąc powoli cierpliwość.
-I to zrobię, ale bez twoich pieniędzy.- odawrknął mu Fred, po czym ruszył w stronę schodów. W połowie drogi stanął w miejscu i delikatnie się uśmiechnął.- Dziękuję za prawdę, której ona nie chciała mi wyjawić.
-Ja nic nie wiem.- mruknął Draco puszczając w stronę chłopaka oczko.
CZYTASZ
Szczęśliwa Gwiazdka
FanfictionNashira- z arabskiego znaczy szczęśliwa. Gwiazda z gwiazdozbioru Koziorożca, jaśniejsza niż słońce. Szczęście... Do tej pory niewinna dziewczynka, która straciła rodziców w noc wybuchu gazu w ich mieszkaniu. Lecz w świecie magicznym jest to dziewcz...