Rozdział 19

646 44 4
                                    

Ron pokłócił się z Hermioną o szczura, Harry dalej gniewał się o miotłę, którą zabrała mu McGonagall. Trzeba dodać, że nie była to zwykła miotła. Była to Błyskawica, najnowsza sportowa miotła do latania, jednakże duże prawdopodobieństwo było tego, że Potter dostał ją od Syriusza Black'a. Co za tym idzie, latanie na niej mogło nie skończyć się dobrze.

- Potter dalej się do ciebie nie odzywa?- zapytał Draco któregoś poranka. Nashira jak zwykle wybrała się o piątej poćwiczyć na dwór. Śnieg powoli topniał, więc zrobiło się koszmarne błoto, ale to nie powstrzymało dziewczyny od standardowego biegu wokół jeziora.

- Nie, ale nie przejmuję się tym. Więcej czasu spędzam z tobą, bliźniakami i Hermioną.- odparła Nashira nie przerywając biegu. Jak zwykle ubrana była w czarne dresy, czarną bluzkę i narzuciła na siebie tego samego koloru bluzę z białym zamkiem. Malfoy zaś ubrał szare dresy i zieloną czarną bluzę.

- Nie wierzę, że ty tak biegasz codziennie.- jęknął chłopak, gdy pokonali zaledwie cztery kilometry. Black nie prosiła go o towarzystwo, właściwie to nawet nie wiedziała, że tego ranka na dziedzińcu ktoś będzie na nią czekał. Gdy przyszła, blondyn był w trakcie rozgrzewki.

- Mówiłam, że możemy skończyć szybciej. Jeżeli już chcesz zacząć biegać, to powinieneś zacząć od mniejszych dystansów.- powiedziała i przystanęła pod jednym z drzew aby złapać oddech i zrobić parę ćwiczeń rozciągających i rozluźniających. Chłopak stanął obok niej i zaczął robić dokładnie to samo.

- Nie zmieniaj trasy ze względu na mnie. Nie warto. Zresztą dam sobie radę.- rzucił z uśmiechem, na co Nashira przewróciła jedynie oczami.- Od dzisiaj musisz przyzwyczaić się do mojego towarzystwa.- dodał.

- A ty do piętnastu kilometrów.- westchnęła Black i ruszyła do dalszego biegu.

Draco był uparty i wytrwał do końca, chociaż Black wiele razy proponowała skrócenie drogi. Gdy stali ponownie na dziedzińcu ich spodnie do kolan ubrudzone były błotem, policzki i nosy mieli zarumienione, a blondyn dodatkowo miał wielką zadyszkę, ponieważ ostatnie dwa kilometry biegli odrobinę szybciej.

- Powiedz... Umiliłem ci chociaż trochę ten czas?- zapytał pomiędzy haustami powietrza. Nashira zaśmiała się serdecznie słysząc to głupie pytanie.

- Oczywiście. Kiedyś biegałam z Ilia, skutecznie go zastąpiłeś w treningach.- odparła.- Ale chyba powinieneś wrócić do łóżka i się trochę ogrzać. Za pół godziny śniadanie.- dodała i pocałowała go w policzek na pożegnanie.- Do zobaczenia później!- krzyknęła na odchodne i ruszyła przez korytarze do obrazu Grubej Damy.

Pół godziny zleciało w ekspresowym tempie. Nashira przebrała się i odczekała parę minut na Hermionę, po czym razem ruszyły do Pokoju Wspólnego. W połowie drogi, schody zamienimy się w zjeżdżalnie i dziewczyny straciły równowagę. Zjeżdżając na tyłkach z piskiem wylądowały u stóp roześmianych bliźniaków.

- Wy totalni kretyni!- krzyknęła Hermiona wstając z podłogi.

- To my!- krzyknął rozbawiony George. W tym czasie Fred podał dłoń Nashirze, która z naburmuszoną miną przyjęła jego pomoc.

- Wiemy geniuszu.- burknęła Black.- Już wam się znudziło pocieszanie Rona po utracie szczura?- zapytała sarkastycznie.

- A weź daj spokój. Zachowuje się jakbym to co najmniej ja umarł.- mruknął Fred.

- Wierz mi, ale gdybyście oboje umarli, nie przejąłby się tak bardzo, jak śmiercią Parszywka.- sarknął Lee, który stał tuż za bliźniakami.

- Racja.- przytaknęła mu Nashira z uśmiechem.

- Ważne, że wy byście nie mogli się pozbierać.- dodał George, po czym ruszyli na śniadanie.

Standardowo usiedli na swoich miejscach i totalnie olali Rona i Harry'ego, obok których przechodzili. Fred jak zwykle nałożył Black sałatkę i nalał soku pomarańczowego, a miskę wypełnił owsianką z owocami.

- W ogóle tej nocy dowiedziałem się czegoś ciekawego o tobie.- zaczął Fred, gdy w większości jedzenie zniknęło już z talerzy. Nashira oderwała wzrok od stołu Ślizgonów, któremu non stop się przyglądała i spojrzała zaciekawiona na Freda.- Wiedziałaś, że twoje imię wzięło się od gwiazdy?- zapytał.

- Co? Nie, skąd to wiesz?

- Wczoraj na Astronomii przerabialiśmy gwiazdozbiór koziorożca. Jesteś jaśniejsza niż słońce, Gwiazdeczko.- wyjaśnił Fred ze złośliwym uśmiechem.- A moje przezwisko było bardzo trafne.- dodał.

- A wiesz, że Nashira wywodzi się z arabskiego Nashirah i oznacza szczęśliwa lub niosąca dobre nowiny?- zapytała dziewczyna z łobuzerskim uśmiechem. Spojrzała wyzywająco w oczy rudzielca czekając na to co doda.

- Nie wiedziałem, ale twoje imię zostało nadane bardzo precyzyjnie. Jesteś taką Szczęśliwą Gwiazdeczką.- powiedział i stuknął ją palcem w nos, na co dziewczyna roześmiała się radośnie.

- Dziękuję.- odparła z wielkim uśmiechem i wróciła do dokończenia śniadania. W szybkim tempie się z nim uporała.- Widzimy się później?- zapytała bliźniaków.

- Jasne, pora w końcu zrobić jakiś poważny żart!- krzyknął George.

- Ostatnio wieje tu nudą.- dodał Fred.

- A my wieczorem w bibliotece?- zapytała Hermiona, na co Black skinęła jej głową i odeszła. Ku zdziwieniu wszystkich nie skierowała się do wyjścia, tylko prosto do stołu Ślizgonów. Nie zwracając uwagi na przenikliwe spojrzenia niektórych uczniów, podeszła do Blaise'a.

- Co tam Black?- przywitał się chłopak.

- Zjadłeś już?- dziewczyna zignorowała jego pytanie i zadała własne.- Widzę, że zjadłeś. Możesz mnie zaprowadzić do Draco?- zapytała.

- Jasne, ale ostrzegam... Może spać.- powiedział i wstał żegnając się ze znajomymi. Razem ruszyli w stronę lochów.

- Pewnie jest zmęczony po porannym treningu. Wymyślił sobie, że przebiegnie ze mną piętnaście kilometrów.- mruknęła Nashira. Czuła się odrobinę winna, mogła skrócić trasę wbrew jego słowom. Teraz przynajmniej siedziałby w Wielkiej Sali i spokojnie jadłby śniadanie. A przez jej głupotę leżał zmęczony i odsypiał.

Zabini zaśmiał się jedynie po czym podał hasło, a ściana rozstąpiła się ukazując przejście. Weszli do Pokoju wspólnego, gdzie Nashira zaczęła rozglądać się dookoła.

- Ładnie tu macie.- podsumowała. Jej wzrok skupił się na oknach za którymi widać było podwodny świat.

- Czasami odwiedza nas kałamarnica.- powiedział chłopak, gdy dostrzegł czemu przygląda się Black.- Chodź. Im wcześniej wyrzucisz go z łóżka, tym lepiej. Niedługo zaczynają się lekcje.- powiedział i poprowadził ją do pokoju Malfoy'a.- Draco! Masz gościa!- krzyknął wchodząc do środka bez pukania.

- Spadaj Zabini, śpię.- burknął chłopak zakopany pod kołdrą.

-Wiedziałam, że tak będzie.- mruknęła Nashira. Gdy tylko Draco usłyszał jej głos, gwałtownie usiadł na łóżku.- Nie było cię na śniadaniu, przyniosłam ci coś do jedzenia.- powiedziała, gdy tylko Blaise wyszedł z pokoju. Black usiadła na krawędzi łóżka i podała Malfoyowi dwa jabłka.- To jedyne co udało mi się przemycić.- dodała.

- Dziękuję.

- I zbieraj się, bo za dwadzieścia minut zaczynają się lekcje. A pierwsze są eliksiry na których siedzisz ze mną.- powiedziała na co Malfoy niechętnie wstał z łózka i z jabłkiem w zębach zaczął wybierać ubrania z szafy. Gdy wszystko było gotowe, poszedł do łazienki i po piętnastu minutach wrócił już ubrany i przygotowany do lekcji.

- Zadowolona?- zapytał. Nashira zjechała go spojrzeniem od góry do dołu. Był ubrany bardzo elegancko, co w sumie było normą. Jednak w jej umyśle zamigotało wspomnienie z ich wspólnego treningu. Szare dresy ubrudzone do kolan błotem i mokra czarna bluza. Dwie zupełnie inne twarze Malfoy'a.

- Nawet bardzo.- odparła z uśmiechem.

Sprawdzone

Dopiero dzisiaj dowiedziałam się, że jest hotel w Turcji o nazwie Nashira Resort. Wygląda luksusowo. Kiedyś go odwiedzę

Szczęśliwa GwiazdkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz