Rozdział 20

617 42 0
                                    

- Malfoy! Ty ostatni kretynie!- Nashira biegła w stronę blondyna, który stał na środku boiska do Quidditcha. Wraz z przyjaciółmi uznał za stosowne, aby podczas meczu poudawać dementorów. Każdy doskonale wiedział jak one wpływają na szukającego Gryffindoru. Na całe szczęście, jak się okazało, Harry sam potrafił sobie z nimi poradzić. Użył zaklęcia patronusa, które było niezwykle potężnym i trudnym zaklęciem.

- Daj spokój Black. Zasłużył sobie.- burknął chłopak w odpowiedzi. Nashira usłyszała za sobą jak tłum prosto z trybun ruszył w stronę Harry'ego, aby pogratulować mu złapania złotego znicza.

- A ty sobie zasłużyłeś na mocny cios pięścią prosto w twarz.- warknęła w odpowiedzi dziewczyna. Już miała odejść, ponieważ zbliżała się do nich profesor McGonagall, ale Malfoy uśmiechnął się łobuzersko i w dwóch krokach zbliżył się do niej. Był tak blisko, że ich klatki piersiowe niemalże stykały się przy oddychaniu.

- Ale nie zrobisz tego. A wiesz czemu?- zapytał, po czym dyskretnie zerknął przez jej ramię. Prócz nauczycielki, która szła w ich stronę szybkim tempem, byli też bliźniacy, którzy lecieli na ratunek Nashirze.- Bo w głębi duszy wiesz, że mam rację. Zranił cię, tylko, że ty nic z tym nie zrobisz. Nie ma za co.- burknął. Nikt nie spodziewał się tego, co stało się sekundę później.

Nashira odepchnęła od siebie blondyna z całej siły. Draco o mało nie potknął się o własne nogi.

- Mylisz się! Zemsta to najgorszy objaw tchórzostwa, Malfoy. Zapamiętaj to sobie...

- Przylecieliśmy ci na ratunek, ale widzimy, że doskonale dajesz sobie radę sama, Gwiazdeczko.- powiedział Fred, gdy wylądował obok dziewczyny.- Zmywajmy się, bo blondynkę czeka ochrzan od naszej ulubionej nauczycielki.- dodał, po czym pociągnął dziewczynę za ramię. Pod jego naciskiem Nashira usiadła za nim na miotle.- Trzymaj się mocno.- powiedział i gwałtownie wzbił się w powietrze. Dziewczyna nawet nie zdążyła się dobrze chwycić, dlatego też pod wpływem gwałtownego ruchu i swojego zaskoczenia, mocno przywarła do pleców rudzielca.

- Zabiję cię.- warknęła gdy byli już parę ładnych metrów nad ziemią. Nie chciała nic mówić, aby nie psuć mu radości z lotu (a chłopak był bardzo szczęśliwy, czując jak dziewczyna go przytula), ale Black miała lęk wysokości.

- Żyjesz Gwiazdeczko?- zapytał George, który dopiero po chwili zrównał z nimi lot. Razem z Fredem lekko zwolnili, przez co ich miotły delikatnie szarpnęły, jakby protestując.

- Czy to są Zmiataczki?- zapytała Nashira, która w dalszym ciągu mocno zaciskała powieki, aby tylko nie widzieć jak wysoko w powietrzu się znajdują. Usłyszała cichy pomruk Freda, który potwierdził jej przypuszczenia. W głowie odnotowała, aby kupić im nowe miotły na urodziny. Właściwie to nawet nie wiedziała kiedy mają urodziny. Postanowiła wypytać o to Lee, ponieważ gdyby teraz zapytała, to byłoby to podejrzane.

- Za chwilę mnie udusisz.- westchnął Fred, gdy uścisk dziewczyny wzmocnił się.

- Coś się dzieje i nam o tym nie mówisz.- dodał George. Po chwili namysłu jednak go olśniło.- Czy ty masz lęk wysokości?- zapytał. Nie usłyszał jednak odpowiedzi, co już samo w sobie było odpowiedzią.

- Dziewczyno, dlaczego nic nie mówisz?- mruknął Fred.- Nie zabrałbym cię na taką wysokość, gdybyś cokolwiek powiedziała.- chłopak był delikatnie zły, ale nie dał tego po sobie za bardzo poznać. Chwilę później wylądowali ponownie na boisku, na którym nie było już uczniów. Cała wrzawa przeniosła się do Pokoju Wspólnego gryfonów, gdzie wychowankowie domu lwa zapewne zaczęli świętować wygraną. Oczywiście bliźniacy wraz z Nashirą dołączyli do tej wrzawy.

Szczęśliwa GwiazdkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz