- Nic ci nie jest?- zapytał Harry, podając dłoń Nashirze. Dziewczyna przyjęła jego pomoc i już po chwili całą trójką stali stabilnie na nogach.
- Nic, dziękuję.- mruknęła rozmasowując swój łokieć.
Wierzba Bijąca szalała na wszystkie strony, gdy tylko próbowali do niej podejść. Musieli uratować Rona, ale kompletnie nie wiedzieli jak.
- Hermiono nie znasz żadnego przydatnego zaklęcia?- zapytała nerwowo Black. Martwiła się. Cholernie się martwiła o przyjaciela. O przyjaciół, ponieważ jeżeli szybko czegoś nie wymyślą, to mogą być w wielkim niebezpieczeństwie.
- Krzywołap!- odkrzyknęła w odpowiedzi dziewczyna. Jej rudy kocur zmierzał właśnie w stronę konara drzewa. Nie zważał na szalejące gałęzie, czy na nawoływanie swojej właścicielki. Podszedł do pnia i przednimi łapami oparł się o konar. Całe drzewo jak za sprawą magii znieruchomiało.- Skąd on wiedział?
- Przyjaźni się z tym psem. Widziałem ich razem.- burknął Harry, który już zmierzał w stronę tajnego przejścia.- Chodźcie.
- Harry, nie sądzisz, że powinniśmy wezwać pomoc?- zapytała Nashira. Przeczuwała, że dzieje się coś złego. Nie chciała narażać przyjaciół.
- Nie mamy na to czasu.- warknął i wskoczył do tunelu.
Nashira i Hermiona wymieniły się spojrzeniami. Myślały podobnie, ale nie mogły go zostawić samemu sobie. Dlatego tuż za nim weszły do tajnego przejścia, aby zjechać długą zjeżdżalnią, a na mecie upaść na twardą ziemię.
Hermiona chciała zapytać, gdzie teraz mają się udać, ale na jej nieme pytanie odpowiedziały krzyki i jęki Rona. Automatycznie ich kroki skierowały się w tamtą stronę. Za pomocą różdżek Harry i Hermiona oświetlili odrobinę drogę. Nashira wolała jeszcze nie używać czarów. Bała się, że nawet tak proste zaklęcie w tej chwili może ją w jakiś sposób skrzywdzić.
W pewnym momencie znaleźli się na schodach, które zaprowadziły ich do drewnianego pomieszczenia. A właściwie do wielkiego domu. Podłoga niesamowicie skrzypiała. Każdy ich krok zdradzał ich aktualne położenie.
- Czy to jest Wrzeszcząca Chata?- zapytała Hermiona, a głos zadrżał jej ze zdenerwowania. Ani Harry, ani Nashira nie chcieli odpowiadać na to pytanie. Odpowiedź była jasna, a wypowiedzenie tego na głos mogło jedynie wzbudzić panikę, która już i tak się zbliżała.
Pokonali kolejne schody i dotarli do zniszczonych, drewnianych drzwi. Weszli do kolejnego pomieszczenia i znaleźli w końcu Rona. Siedział na łóżku, kurczowo trzymał swojego szczura w dłoni i z przerażeniem się w nich wpatrywał. Jako pierwsza z letargu wybudziła się Nashira.
- Ron, nic ci nie jest?- zapytała i ruszyła w jego stronę, aby pomóc mu z nogą. Może i z zaklęć defensywnych była beznadziejna, ale zaklęcia lecznicze i ofensywne wychodziły jej bardzo dobrze.
- Gdzie pies?- zapytał Harry, który z Hermioną u boku wszedł w głąb pokoju.
- To nie pies, to animag!- krzyknął i dosłownie w tym samym czasie drzwi się zatrzasnęły, a cała ich grupa spojrzała w tamtą stronę. Ich oczom ukazał się wychudzony mężczyzna. Czarne, kręcone włosy sięgały mu ramion, a jego ubranie wręcz na nim wisiało. Przed nimi stał Syriusz Black.
- Expelliarmus!- wypowiedział zaklęcie. Różdżki całej trójki poszybowały w górę, by ostatecznie skończyć w dłoni Black'a. Nashira przypatrywała mu się z niedowierzaniem w oczach. To był jej ojciec. Chciała go poznać, zobaczyć, przekonać się czy faktycznie, jest on taki okropny jak wszyscy go przedstawiali. Nie był. Był zdeterminowany i skrzywdzony, ale nie był mordercą. Czuła to.
- To ty...- mruknęła cicho, przez co cała uwaga mężczyzny skupiła się właśnie na niej. Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, oczy Syriusza wskazywały niemałe zdumienie. Nie spodziewał się jej tutaj. Wiedział, że jest w Hogwarcie, obserwował ją, ale dzisiaj był tak zestresowany i niespokojny, że nawet nie zwrócił uwagi na to, kto towarzyszy Harry'emu. Jego pierwsze spotkanie z córką miało wyglądać inaczej. Czasu już nie cofnie, mimo, że w tej chwili bardzo tego zapragnął.
- Nashira.- wyszeptał z taką czułością w głosie, że dziewczynie zmiękło serce. Świadomość tego, że nie był mordercą wzrosła.
- Zabiłeś moich rodziców!- wrzasnął Harry, wybudzając tym samym Blacków z otępienia swoją obecnością.
Nikt nie przypuszczał, że młody Potter zachowa się tak głupio i rzuci się z gołymi pięściami na mężczyznę. Wystarczyła jego inicjatywa, a do walki wkroczyła Hermiona i Ron z ranną nogą. Nashira stała z boku i nie wiedziała co robić.
- Przestańcie!- krzyknęła, ale nikt jej nie posłuchał. Nikt jej nie słyszał. W wirze walki nikt nie zwrócił uwagi, że cztery różdżki potoczyły się po ziemi. Jedną z nich chwyciła Nashira i po chwili wahania użyła jej.
- Verde.- powiedziała, a z jej różdżki wystrzeliły zwykłe zielone iskry. Tyle wystarczyło, aby jej ojciec przestał dusić Harry'ego, Krzywołap przestał drapać Rona, a Hermiona uderzać na oślep pięściami. Zaś sama Nashira poczuła jak stróżka krwi spływa po jej policzku. To było ciekawe doznanie, ponieważ do tej pory użycie zaklęcia kończyło się ranami na rękach, plecach, ewentualnie nogach. Jeszcze nigdy nie zraniła sobie twarzy.
- Chcesz mnie zabić Harry?- zapytał pretensjonalnie Syriusz, gdy pomiędzy nimi ponownie utworzył się spory odstęp.
- Zabiłeś moich rodziców.- warknął w odpowiedzi chłopak.
- Nie przeczę...- odparł Syriusz przygnębionym głosem. To jednak nie wyrwało Nashiry z przekonania, że jej ojciec jest niewinny. Czuła to, wiedziała i nie przyjmowała do siebie innej możliwości.- Ale gdybyś wiedział wszystko...
- Wszytko!? Wiem wszystko, sprzedałeś ich Voldemortowi...
- Harry! Daj mu mówić!- wrzasnęła wkurzona dziewczyna.- Jeżeli ty nie chcesz, to dobrze. Ale ja mam takie samo prawo do wyjaśnień jak ty.- warknęła. Pierwszy raz od początku ich znajomości Nashira pokazała coś innego niż uśmiech. Pokazała, że także potrafi się zezłościć. To była niecodzienna odmiana i odskocznia od jej miłego usposobienia.
- Expelliarmus!- kolejne zaklęcie, które tym razem zostało wypowiedziane przez nową osobę. Profesor Lupin stał w drzwiach i celował w Nashirę, której różdżka wyrwała się z ręki i poszybowała prosto do Lupina.- Gdzie on jest Syriuszu?- zapytał, przechodząc do sedna sprawy.
Black po chwili wskazał na Rona, co zdziwiło wszystkich. Wystarczyła jednak chwila namysłu, a odpowiedź była jasna.
- Dlaczego do tej pory się nie ujawnił?- zapytał, co utwierdziło Nashirę w przekonaniu, że chodziło o animaga. Animga, który zamieniał się w szczura.
- Wyjaśnijcie nam to.- poprosiła dziewczyna, która jako jedyna zachowała trzeźwy umysł. Bardzo zależało jej na niewinności ojca i robiła wszystko, aby w to wierzyć.
- On jest wilkołakiem! Nie możesz mu ufać!- wrzasnęła Hermiona.
- A ja przez dwa lata uczyłam się w Durmstrangu czarnej magii. Mnie też nie można ufać.- sarknęła Nashira.- Nie trzymaj się stereotypów, Hermiono.
- Jak się o tym dowiedziałaś?- zapytał Remus, chociaż znał odpowiedź. To było do przewidzenia, że po referacie Snape'a ktoś się zorientuje.
- Po wypracowaniu, które zadał nam profesor Snape. Połączyłam wszystkie fakty. Sprawdziłam też tabele księżycowe.- wyjaśniła dziewczyna.
- Jesteś bardzo mądra. Severus byłby z ciebie dumny. Zależało mu na tym, aby ktoś się zorientował.- wyjaśnił, po czym podał dłoń Syriuszowi, aby pomóc mu wstać z zakurzonej podłogi.- Pozwólcie nam wszystko wyjaśnić.- poprosił, po czym podał każdemu różdżkę.- Jesteście uzbrojeni, my nie.- powiedział i oddał Nashirze swoją różdżkę.
Sprawdzone
Nie byłabym sobą, gdybym się nie spóźniła
![](https://img.wattpad.com/cover/237576726-288-k108711.jpg)
CZYTASZ
Szczęśliwa Gwiazdka
FanficNashira- z arabskiego znaczy szczęśliwa. Gwiazda z gwiazdozbioru Koziorożca, jaśniejsza niż słońce. Szczęście... Do tej pory niewinna dziewczynka, która straciła rodziców w noc wybuchu gazu w ich mieszkaniu. Lecz w świecie magicznym jest to dziewcz...