Dwa dni później po lekcji transmutacji profesor McGonagall zatrzymała Harrego i Nashirę.
- Nie ma sensu dłużej tego ukrywać. Harry, Syriusz Black pragnie...- powiedziała z głośnym westchnięciem, jednak chłopak jej przerwał.
- Pragnie mnie dopaść.- dokończył za nią. Nashira spojrzała na przyjaciela ze zmarszczonymi brwiami.- Wiem o tym od dawna. Podsłuchałem jak ojciec Rona mówi o tym jego mamie. Pracuje w Ministerstwie Magii.- wyjaśnił. Czuł na sobie zaskoczone spojrzenie Black, jednak nawet na nią nie zerknął. Nie chciał wiedzieć co czuła w tej chwili. Właśnie się dowiedziała, że jej ojciec chce zabić jej przyjaciela.
- Ach tak...- mruknęła nauczycielka.- Za to ty Nashiro jesteś jego córką. Dlatego też powinniście zrozumieć, dlaczego nie uważam za dobry pomysł abyście trenowali Quidittcha wieczorami...
- Ależ ja nie trenuję Quidittcha.- wtrąciła dziewczyn z chytrym uśmiechem.
- Ale bywasz na treningach bez przerwy. Wood powiadomił mnie o twoim udziale.- wyjaśniła McGonagall. Widziała duży postęp odkąd Nashira była trenerką drużyny Gryffindoru, jednak nie mogła narażać uczniów, aby zdobyć puchar. Chociaż bardzo jej na nim zależało.
- Pani profesor! Muszę ćwiczyć, w sobotę mamy pierwszy mecz!- krzyknął Harry. Doskonale wiedział, że kobiecie ciężko odmówić w takiej sytuacji. Był niemal pewien, że wymyśli coś. I się nie mylił.
- Zgoda.- westchnęła głośno.- Poproszę panią Hooch aby wam towarzyszyła podczas treningów. Będę spokojniejsza.- powiedziała i wygoniła uczniów z klasy.
Przez połowę drogi do Pokoju Wspólnego żadne z nich się nie odezwało. Harry czuł się podle z tym, że nie powiedział nic dziewczynie o zamiarach Blacka wobec niego. Zaś sama Nashira nie wiedziała co myśleć. Nie czuła się jakoś bardzo zraniona. Nie ufał jej, to zrozumiałe zważywszy na okoliczności. Była nowa w szkole, a nazwisko Black wcale nie ułatwiało jej zaaklimatyzowania.
- Przepraszam.- mruknął po dłuższej chwili Harry. Czuł, że musi przejąć inicjatywę. Jednak gdy zobaczył zdziwione i jednocześnie zainteresowane spojrzenie przyjaciółki, stwierdził, że chyba mógł się nie odzywać.- Za to, że nic ci nie powiedziałem.- dodał spuszczając lekko głowę.
- Nic się nie stało. Rozumiem. Ciężko jest zaufać nowo przybyłej, a co dopiero córce seryjnego mordercy.- powiedział z lekkim uśmiechem. Potter zaczął się zastanawiać, czy była chociaż jedna sytuacja odkąd się znali, gdy Nashira się nie uśmiechała.
- Nie o to chodzi!- krzyknął. Jak ona w ogóle mogła pomyśleć, że jej nie ufa?- Ufam ci. Po prostu jakoś nie było czasu.- mruknął jednak dostrzegł, że dziewczyna w ogóle go nie słucha, tylko z przymrużonymi oczami wpatrywała się przed siebie. Po chwili gwałtownie się zatrzymała i ręką przytrzymała Harrego, aby nie zrobił kroku na przód.
- Uciekaj.- szepnęła, a sama wyciągnęła przed siebie różdżkę. Chłopak jednak nie ruszył się z miejsca.- Depulso!- krzyknęła a zaklęcie uderzyło w małe pudełeczko, które stało na środku korytarza parę metrów przed nimi. Dziewczyna poczuła lekkie ukłucie na nadgarstku, ponieważ mała iskierka z różdżki właśnie w tamtym miejscu ją ugodziła.
Nashira ruszyła biegiem w przeciwną stronę ciągnąc za sobą Harrego, który w końcu łaskawie zaczął wykonywać jej polecenie. Chociaż nie miał zielonego pojęcia o co chodzi. Dopiero gdy usłyszał za sobą głośny huk, a potem poczuł nieznośny smród zrozumiał, że małe pudełeczko to było prawdopodobnie kieszonkowe bagno bliźniaków.
- Black!- rozległ się okropny wrzask dwóch rudzielców, na co Nashira się zatrzymała i odwróciła w stronę źródła dźwięku.
Fred i George szli w jej stronę oblepieni błotem.
- Wyjaśnij nam Gwiazdeczko, jak to się stało, że to coś wylądowało na nas, a nie na tobie?- zapytał Fred z nietęgą miną. Oczami wyobraźni widział siebie w łazience, próbującego pozbyć się przykrego zapachu. Doskonale wiedział, że nie jest to takie proste.
- To wy mi lepiej wyjaśnijcie dlaczego chcieliście aby to coś wylądowało na mnie i Harrym?- zapytała ostro, chociaż jej mina wyrażała zupełnie coś innego niż ton głosu. Była szczerze rozbawiona, chociaż starała się to ukryć, w porównaniu do Harry'ego, który po pierwszym szoku zaczął się głośno śmiać.
- A jak myślisz? Dla zabawy.- powiedział George, który mimo zostania ofiarą własnego żartu był bardzo rozbawiony zaistniałą sytuacją.- Co nas zdradziło?
- Zauważyłam Freda jak się wychylał zza rogu.- wyjaśniła ze śmiechem.- A teraz wybaczcie, ale idziemy do Pokoju Wspólnego, a wam przydałby się prysznic.
Przykry zapach od bliźniaków unosił się przez dość długi czas. Jednak na mecz wyjątkowo bardzo starali się aby zniknął, więc pachnieli aż za bardzo czekoladą. Ze słodkości niektórych aż mdliło gdy stali przy nich. I niestety Nashira była zmuszona aby spędzać z nimi czas, ponieważ w ten sposób się na niej mścili. Nie żeby jakoś szczególnie jej to przeszkadzało, wręcz przeciwnie z wielką przyjemnością uciekała razem z nimi przed woźnym, a z jeszcze większą otrzymywała szlabany za nic.
Na szczęście na następnym treningu zapach się zmienił. Teraz gdy stało się obok owej dwójki, to mdliło od woni mlecznej czekolady. Dlatego w dalszym ciągu znaczna część drużyny unikała stania obok nich. Niestety Nashira nie mogła się od tego uwolnić.
- Może jeszcze mam pomóc wam w przebieraniu się?- sarknęła, na co Harry, który stał nieopodal zaśmiał się lekko.
- Skoro proponujesz.- uśmiechnął się radośnie Fred i lekko ugiął kolana aby dziewczyna łatwiej mogła ściągnąć mu bluzkę.
- Mogłam się tego spodziewać.- westchnęła i zrobiła to czego oczekiwał od niej Weasley.
- Błagam, nie przy całej drużynie.- mruknął Oliver, który dopiero co wszedł do szatni. Mimo tego, że zdobył się na dowcip minę miał nietęgą i definitywnie coś go dręczyło.
- Co się dzieje?- zapytała Angelina.
- Nie gramy ze Ślizgonami. Właśnie rozmawiałem z Flintem. Gramy z Puchonami.- wyjaśnił. Nikt szczególnie się tym nie przejął prócz młodej Black, która doskonale wiedziała co się dzieje.
- Dlaczego?- zapytała Alicja.
- Flint twierdzi, że ich szukający wciąż ma kontuzję ramienia. Jestem pewien, że to wymówka. Uważają, że granie w taką pogodę zmniejsza ich szanse.- wyjaśnił niemrawo.
- Najpierw trzeba jakieś mieć.- warknęła Nashira. Już drugi raz Draco jej podpadł. Zdanie o nim, które wyrobiła sobie pierwszego dnia w szkole ulegało zmianie i na razie nic nie poprawiało jego sytuacji.
- Najgorsze, że ćwiczyliśmy wszystkie kombinacje z myślą o Ślizgonach, a gramy z Puchonami, którzy mają zupełnie inny styl.- dodał, gdy spostrzegł, że najwyraźniej nikt o tym jeszcze nie pomyślał.
- Spokojnie Oliverze, damy radę.- pocieszyła go Nashira.
- Mają nowego kapitana...
- Wiem. A wiesz jaki jest najlepszy sposób na zwycięstwo, gdy nie znasz techniki wroga? Nie daj mu pomyśleć, że ma jakiekolwiek szanse.- uśmiechnęła się łobuzersko.
Sprawdzone
Sorki za opóźnienie, że tak to nazwę. Ale jakoś tak nie było czasu ani chęci na dokończenie tego rozdziału
CZYTASZ
Szczęśliwa Gwiazdka
FanfictionNashira- z arabskiego znaczy szczęśliwa. Gwiazda z gwiazdozbioru Koziorożca, jaśniejsza niż słońce. Szczęście... Do tej pory niewinna dziewczynka, która straciła rodziców w noc wybuchu gazu w ich mieszkaniu. Lecz w świecie magicznym jest to dziewcz...