Wszyscy zasiadli do kolacji, która zapowiadała się całkowicie zwyczajnie. Przy stole panowały ożywione rozmowy, każdy rozmawiał o czymś innym, a Harry w tym czasie starał się wyłapać coś, co pomoże mu zrozumieć sytuację jaka zapanowała w świecie magicznym.
Niestety kolacja szybko dobiegła końca, a Potter ostatecznie niczego się nie dowiedział.
-Chwila.- mruknął Syriusz, gdy część chciała wstać od stołu. Przeniósł swój wzrok na Harry'ego.- Wiesz, trochę mnie zaskoczyłeś. Myślałem, że będziesz pytał o Voldemorta.
-Pytałem! Pytałem Rona i Hermionę, ale mi powiedzieli, że my nie możemy należeć do Zakonu, więc...- zaczął, jednak Syriusz mu szybko przerwał z łobuzerskim uśmiechem.
-A od kiedy trzeba należeć do Zakonu, aby zadawać pytania?- zapytał.
-Słucham?!- wykrzyknęła zaskoczona Nashira.- Ja pytałam nie raz!
-Ty to całkowicie inna sytuacja.- zbył ją Black.
-Jestem twoją córką!
-I dlatego też masz się od tego trzymać z daleka.- oznajmił.
-Dopiero dzisiejszego rana znaleźliśmy wspólny język, chcesz to zaprzepaścić w tej chwili?- zapytała wrogo Nashira, która wbrew pozorom czuła się bardzo dotknięta, przez to, że jej własny ojciec wolał wyznać wszystko Harry'emu niż jej.
Nie wiedziała jednak, że tak samo czuł się Syriusz. Bolało go to, że Nashira wolała zwierzać się rudzielcom niż jemu.
-Możesz zostać, ale nie chcę, abyś mieszała się w to, co za chwilę usłyszysz.- sprostował Syriusz.- Skup się na tym, aby rozwiązać własne problemy, a nie zbawiać świat.- dodał, a oczy mu zabłyszczały, gdy dostrzegł delikatny uśmiech na twarzy Nashiry.
Chwilę później rozpoczęła się głośna kłótnia na temat tego, kto jeszcze może usłyszeć to, co Syriusz zamierzał powiedzieć. Ostatecznie stanęło na tym, że tylko Ginny musiała opuścić kuchnię.
Gdy tylko najmłodsza z Weasley'ów opuściła pomieszczenie, Syriusz zaczął wyjaśniać. Opowiedział czym jest Zakon Feniksa i że powstał, aby walczyć z Voldemortem. Wyjaśnił, że na ten moment Voldemort zapewne się ukrywa i zbiera szyki.
Rozmowa zakończyła się ponowną kłótnią pomiędzy panią Weasley, a Syriuszem.
-Myślę, że Molly ma rację. Harry wystarczająco dużo się dowiedział.- wtrącił się Remus.
-Pora do łóżek, młodzieży.- zarządził pan Weasley.
-My z Nashirą posprzątamy po kolacji.- zaproponował Fred, czym zaskoczył wszystkich siedzących przy stole.
-Fred, czy ty się dobrze czujesz?- zapytał Bill, który doskonale wiedział, że chłopak nie jest osobą, która z własnej woli poszłaby cokolwiek sprzątać.
-Nawet bardzo dobrze.- odparł z uśmiechem. Czuł na sobie przeszywający wzrok Nashiry. Ostatecznie jednak wszyscy zaczęli wychodzić z kuchni, a Black zaczęła zbierać talerze. Fred zaś znosił na blat przy zlewie wszystkie kubki.
Gdy część naczyń była już na blacie, Black zaczęła myć brudne talerze, a Fred znosił resztę. Między nimi panowała cisza. Słychać było jedynie szum wody i stukanie co chwilę porcelany, gdy Nashira odkładała na bok czyste już naczynia.
Niespodziewanie Black poczuła dwie duże dłonie na swoich biodrach. Na jej ustach pojawił się leniwy uśmiech.
-Nie uważasz, że mamy tutaj bardzo mało czasu sam na sam?- usłyszała szept tuż przy swojej szyi.
Dziewczyna przygryzła wargę, aby nie uśmiechnąć się jeszcze szerzej i odwróciła się przodem do chłopaka. Jego ręce nie opadły ani na moment, zaś twarz pozostała w tym samym miejscu.
-I uważasz, że wspólne mycie naczyń, to dobra rekompensata?- zapytała rozbawiona Black.
-Najlepsza.- mruknął w jej szyję. Nashira odchyliła delikatnie głowę, gdy poczuła miękkie wargi chłopaka, na swojej szyi. Poczuła jak chłopak ponownie przykłada swoje usta w to samo miejsce i delikatni ją całuje.
Uśmiechnął się z satysfakcją, gdy usłyszał westchnięcie młodej Black. Zassał delikatnie skórę, po czym uniósł Nashirę w górę i posadził ją na blacie. Nie spodziewał się jednak cichego pisku i tego, że dziewczyna uderzy go w głowę.
-Woda, głupku!- krzyknęła cicho i szybko zeskoczyła ze zlewu na którym posadził ją chłopak.
-Wybacz.- zaśmiał się niezręcznie, lecz Nashira tylko obróciła ich w drugą stronę, wskoczyła na stół i chwyciła koszulę chłopaka, przyciągając go do siebie i całując prosto w usta.
Fred nie protestował, wsunął swoje dłonie pod koszulkę dziewczyny i zaciskał na jej talii. Zaś Nashira swoje palce wplotła w rudą czuprynę i delikatnie pociągała za końcówki rudych pasmów.
Niestety i ta magiczna chwila nie mogła trwać zbyt długo, ponieważ chwilę później zegar wybił pierwszą. Fred odsunął się od dziewczyny z satysfakcją wymalowaną na twarzy.
-Dalej uważasz, że wspólne mycie naczyń, to słaba rekompensata?- zapytał z łobuzerskim uśmiechem.
-Teraz serio musimy je pomyć.- przypomniała mu. Nie spodziewała się jednak, że chłopak machnie różdżką, a wszystkie naczynia, lśniąc czystością, ułożą się ładnie na pułkach. Rudzielec spojrzał na nią z uniesioną brwią. Nashira zachichotała.- To najlepsza rekompensata.- mruknęła z uśmiechem.
-No ja myślę.- odparł jej Fred, po czym chwycił ją za dłoń i pomógł jej zejść ze stołu. Razem z wielkimi uśmiechami na twarzach poszli prosto do pokoju Nashiry, gdzie na kanapie leżał George. Widząc swojego brata i przyjaciółkę uśmiechnął się szeroko.
-No! Myślałem, że będę mógł sobie przywłaszczyć wasze łóżko. Coś wam długo schodził w tej kuchni, zważywszy na to, że Fred może legalnie używać magii.- zauważył z satysfakcją.
-Oj, cicho bądź.- mruknęła Nashira z rumieńcem na twarzy.- Idę się przebrać w piżamę.- dodała, po czym wyciągając z szafy odpowiednie ubranie, wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi.
-Wiesz... Też potrzebujemy odrobinę prywatności.- oznajmił Fred z uśmiechem.
-Jasne, to się rozumie. Następnym razem daj znać wcześniej, to ogarnę sobie nocowanie u Billa i Charliego.- odparł George.- Przecież wiesz, że możesz na mnie liczyć.
Chwilę później przyszła Nashira, a Fred wyszedł aby wykonać swoją wieczorną rutynę. Dziewczyna w tym czasie położyła się do łóżka i cierpliwie czekała. Uporczywie starała się ignorować natrętny wzrok George'a, który uśmiechał się złośliwie.
-George, czy chcesz mi coś powiedzieć?- zapytała ostatecznie.
-Ja? Skądże! Może to ty chcesz mi się z czegoś zwierzyć?- zapytał.- Oczywiście żartuję.- dodał poważniejąc.- Powiedziałem to już Fredowi, jeżeli chcecie trochę czasu dla siebie to dajcie mi wcześniej znać. Wyniosę się na noc do Billa i Charliego.
-Nie George, to nie tak, że...- zaczęła Nashira.
-Daj spokój Gwiazdeczko. Lepiej chyba obściskiwać się za zamkniętymi drzwiami, niż w kuchni, gdzie każdy może w każdej chwili wejść.- odparł.- Ja to na prawdę rozumiem i możesz na mnie liczyć.
Nashirze niespodziewanie przyszła do głowy smutna myśl. Przygryzła wargę, ale nie mogła się powstrzymać przed zadaniem tego pytanie.
-A gdybyśmy zerwali? Wtedy także mogłabym na ciebie liczyć?- zapytała cicho.
Ton jej głosu nie spodobał się chłopakowi. Wiedział jednak, że nie powinien w tej chwili dociekać, ponieważ za chwilę mógłby pojawić się w pomieszczeniu Fred.
-Zawsze możesz na mnie liczyć. W końcu jesteśmy przyjaciółmi.
Nashira uśmiechnęła się delikatnie. Nie wiedziała, że te słowa tak bardzo ją uszczęśliwią. Cieszyła się, że pomimo iż prawdopodobnie będzie musiała zerwać z Fredem, to jej stosunki z Georgem mają szansę pozostać przyjazne.
CZYTASZ
Szczęśliwa Gwiazdka
Fiksi PenggemarNashira- z arabskiego znaczy szczęśliwa. Gwiazda z gwiazdozbioru Koziorożca, jaśniejsza niż słońce. Szczęście... Do tej pory niewinna dziewczynka, która straciła rodziców w noc wybuchu gazu w ich mieszkaniu. Lecz w świecie magicznym jest to dziewcz...