Cz. 33

551 13 0
                                    

Godzina 7 rano. Szykuje się na lekcje a w dokładności ja śniadanie. Draco można powiedzieć, że ze mną ale jest jakoś dziwnie nerwowy. Nie zważając na to po skończeniu szykowania się po prostu wyszłam. Szłam w miarę pustym korytarzem. Co chwilę przewijał się jakiś gryfon i krukon. Zero ślizgonów i puchonów. Nie przejmowałam się tym. Delektowałam się jakąś małą ciszą, która nie potrwała długo.

- Panna Riddle. Proszę za mną - powiedział oschle Snape

Weszliśmy do jego gabinetu. Dość mały ale przytulny. Duża ilość półek wypełnionych po brzegi eliksirami i składnikami do nich.

-A więc po co przyszłam? - usiadłam na krzesło znajdujące się na przeciw biurka Snape'a

- Jutro o godzinie 10 masz się tutaj stawić. I nie możesz zapomnieć - wskazał po tych słowach na drzwi. Co oznaczało, że mam opuścić jego gabinet.

Byłam lekko w szoku. O co może chodzić. Może o tą wczorajszą sytuację? Nie, raczej nie. To nie wiem o co.

Szłam zamyślona na śniadanie. Kiedy weszłam na wielką sale posiłek już trwał. Usiadłam koło znajomych i jak gdyby nigdy nic w miłej atmosferze zjedliśmy śniadanie. Udaliśmy się wspólnie na pierwszą lekcje czyli astronomię. Czasem ten przedmiot potrafi być ciekawy. Ale w większości wysłuchujemy jedynie jak baba gada o przyszłości w gwiazdach, i że czego to w planetach nie widać. Ona jest serio jakaś nawiedzona.

*Patrycja*
Pierwszą lekcją naszą były eliksiry ze Snape'm. Przedmiot może i fajny ale nauczyciel taki sobie. Siedziałam z siostrą w jednej ławce. Ona co chwilę nawet już bez zgłaszania się odpowiadała na każde pytanie. Naprawdę się czasem zastanawiam czemu ona akurat musi być moją siostrą. Przecież jesteśmy przeciwieństwami siebie. Ona wielce mądra a ja ledwo co zdaje z klasy do klasy.

- Panna Grenger po lekcji do mojego gabinetu - powiedział oschle Snape

- Ale która? - zapytałam lekko zdziwiona a za razem zestresowana. Bo jednak nie wiem czy coś zrobiłam czy nie

- Oby dwie. A teraz wracać do lekcji - po tych słowach zaczęłam się zastanawiać o co może chodzić

Hermiona wielka pomocniczka Harrego a ja. Zadaje się ze ślizgonami. I nawet nie lubię Harrego.

Po zakończonej lekcji udałyśmy się we dwie pod gabinet nietoperza. Po jego przybyciu weszłyśmy do środka. Ja się nic nie odzywałam lecz Hermiona z jaką rozprawką wyjechała na temat dobrego zachowania. Snape patrzył na nią jak na jakiegoś debila. Po chwili spojrzał na mnie pytającym wzrokiem na co ja mu odpowiedziałam, że ona tak zawsze.

-Przyprowadziłem was tutaj po to, żebyście wybrały, która będzie celem w drugim zadaniu dla Pana Pottera - ogłosił po uciszeniu Hermiony Snape

- Przepraszam ale ja nie mogę, ponieważ muszę się uczyć - odpowiedziała od razu siostra

- Okej. Ja tam mam czas więc mi pasuje- uśmiechnęłam się i spojrzałam na lekko uradowanego nietoperza

- W takim razie przyjdź tu jutro o godzinie 10- wskazał na drzwi co oznaczało, że możemy już iść.

Kiedy szłam na następną lekcje zaczepiła mnie siostra.

- Patrycja nie rób tego. Możesz nie przeżyć - chciała się wykazać wiedzą. Czyli standard

- Słuchaj siostra nie mów mi co mam robić. Może ja chce zginąć i nie słuchać już więcej tego twojego pierdolenia cytatów z książek - wysyczałam jej

Ona bez słowa sobie po prostu poszła. Kiedy szłam na transmutacje zauważyłam Blaise z resztą znajomych. Podeszłam do mojego bruneta i pocałowałam go w policzek.

- Witam księżniczkę. Jak tam pierwsza lekcja, przetrwana? - uśmiechnął się

- Można powiedzieć, że tak. O dziwo nie ucierpiałam - zaśmiałam się - ale jutro o 10 muszę być u Snape'a

- Ty też? - zapytała zdziwiona Alice

-No jak widać. Czyli co, jutro o 9. 40 w waszym PW? - zapytałam nie pewnie

- Jasne - uśmiechnęła się do mnie blondynka.

Pożegnałam całą paczkę znajomych i poszłam z Blaise'm pod sale o transmutacji. Dzisiaj niestety ale mamy razem jedną lekcje i to jeszcze zielarstwo.

Rozmawiałam z moich chłopakiem do końca przerwy. Nawet powiedział, że pójdzie ze mną na lekcje i tak też było.

- Panie Zabini. Nie mamy dzisiaj lekcji. Więc niech Pan wraca do siebie na Wróżbiarstwo - powiedziała stanowczo McGonagall

- Nigdzie się nie ruszam. Mogę nawet dostać szlaban ale ja tu zostaje - uśmiechnął się do nauczycielki

- Nich już Panu będzie. Ale jedno słowo i dostaje pan szlaban, - 10 punktów dla domu i list do rodziców - odpowiedziała nadal stanowczo nauczycielka

*Draco *

Siedziałem na Wróżbiarstwie sam. Zabiniego gdzieś wcięło. Za pewne poszedł na szybki numerek z Grenger. Nadal nie wierzę, że on ją wybrał. Nie powiem, że nie ładna jest. Ale to jednak Grenger. Lecz inna niż ta cała Hermiona. Ta to wielce mądra. Jakbym mógł to bym ja najchętniej zabił, żeby tylko nie musieć słuchać jej gadania.

Kiedy Trelawney coś tam pierdoliła postanowiłem napisać list do Alice. Wyciągnąłem kartkę i pióro z atramentem. Namalowałem nas. Nie mam dużego talentu artystycznego ale jednak. Złożyłem kartkę w łabędzia i wysłałem jej.

Ona lekko się zdziwiła kiedy doleciał do niej biały łabędź. Rozłożyła go o ujrzała moją pracę. Lekko się zarumieniła lecz szybko zagarnęła włosy, żeby to zakryć. Jednak na marne. Również wyjęła rzeczy i coś malowała albo pisała. Po chwili dostałem odpowiedz. Byliśmy tam my na skraju jakiegoś wzgórza trzymając się za ręce. Na dole był napis "marzenia" lekko był on zamazany. Tak jakby ten obraz był malowany przed naszym związkiem. Ale kiedy ona mogła go narysować?
Nie zagłębiałem się w to.

Kiedy lekcja w końcu się skończyła zauważyłem tego jełopa Zabiniego wychodząca z sali od transmutacji razem z Grenger.

-Trzeba było mnie kurwa uprzedzić, że nie będzie cię na lekcji! - wkurzyłem się lekko na niego

- Nie złość się blondi bo ci włosy ściemniają - zaśmiał się Zabini

-Oh zamknij się już i chodź  - odpowiedziałem już lekko uspokojony.

Zaszliśmy do PW po zakończonych lekcjach. Aktualnie leżę na kolanach mojej blondynki. Dziewczyna bawi się moimi włosami a ja mam okazję pospać. Na przeciwko nas w odwrotnej pozycji siedzi Zabini z Grenger. Dziewczyna leży mu na nogach a on i tak czy siak jak zawsze chleje ognistą.

*Alice*
Nadal po głowie chodził mi dzisiejszy dzień. Rozmowa ze Snape'm nie dawała mi spokoju. O co mogło mu chodzić. I nie jedyna idę jutro do niego.

Kiedy Draco zasnął na moich kolanach nie chciałam go budzić. Lekko go podniosłam i powietrzem zaprowadziłam do pokoju. Ułożyłam go na łóżku i przykryłam kołdrą.

Również chwilę później się położyłam. Przytulam blondyna i odleciałam w krainę Morfeusza.

Córka Toma Riddle'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz