*Dzień później, Alice*
- Alice goście, zejdź proszę na dół!- zawołała moja mama. Ruszyłam na jej polecenie. To kogo ujrzałam, nie spodziewałam się jej tutaj
- Lena!- krzyknęłam kiedy zobaczyłam ją w moich drzwiach razem ze swoimi rodzicami- nie spodziewałam się ciebie tutaj- przytuliłam ją na powitanie
- No widzisz, czyli niespodzianka udana?- zapytała z jej odwiecznym uśmiechem
- Jeszcze pytasz? Oczywiście, że tak- na prawdę się jej tu nie spodziewałam
Mama zaprosiła całą rodzinę Leny no i oczywiście nas na wspólny obiad. Ale to czego się dowiedziałam przeraziło mnie. Nie sądziłam, że ona na prawdę chcę to zrobić.
- Czyli powiadasz młoda damo, że chcesz dołączyć do mojej armii- powiedział o dziwo w miarę miło ojciec
- Ależ oczywiście mój panie- odpowiedziała lekko przerażona. Jak to usłyszałam chciałam zaprotestować, ale ojciec zabronił mi decydować, kto dołącza do jego armii a kto nie.
- W takim wypadku zwołujemy wieczorem zebranie wszystkich śmierciożerców i dołączysz do nas - lekko uśmiechnął się ojciec
Po skończonym obiedzie poszłam z Leną do mojego pokoju, oczywiście nie odbyło się bez kłótni, o to że ona ma tego nie robić. Ale nie udało mi się wybić jej tego pomysłu z głowy. Ona na prawdę nie wie na co się piszę. Ja nie mam niestety nic do gadania w tej sprawie.
*Draco*
Siedziałem na łóżku w swoim pokoju do czasu kiedy moja matka weszła do mnie do pokoju i oznajmiła mi, że dzisiaj jest o 20.00 spotkanie śmierciożerców. Lekko się zdziwiłem, przecież Czarny Pan rzadko kiedy a nawet wcale nie zwołuje ich w święta. Cóż ja nie miałem nic do gadania w tej sprawie.
Gdzieś godzinę później ruszyłem się przejść po dworze, tak wiecie dla zdrowia. Usłyszałem dość nietypową rozmowę dwójki ludzi
- Myślisz, że nas pobije jak tam pójdziemy?- powiedział bodajże chłopak
- Na stówę, sam widziałeś co zrobił gangowi Maxa- odpowiedział mu drugi
Nie wiedziałem o co chodzi więc nie wytrzymałem i musiałem zapytać
- Sorry chłopacy ale można wiedzieć o kogo chodzi? - w razie jak mi nie odpowiedzą to Obliviate i po kłopocie. Na prawdę czasem fajnie jest być czarodziejem
- Blondynku zjeżdżaj stąd, jeżeli ci życie miłe- pogroził mi jeden i wyciągnął różdżkę, tak żebym "nie widział"
- Odłóż różdżkę - upomniałem go
- Spostrzegawczy- wycelował nią we mnie
- Nie tak szybko- również wyjąłem swoją różdżkę- walka czarodziei?
- Widzę, że nasz- upomniał tego co celował we mnie ten drugi
- Dobra sorry za to, ale sam wiesz. Muggole są niebezpieczni - przeprosił mnie i schował różdżkę do kieszeni- Damon White a ten drugi to Bart Williams- przedstawili się
- Malfoy, Draco Malfoy- również się z nimi przywitałem, chociaż nie chciałem, ale sytuacja i kultura wymagały
- Malfoy, coś mi mówi to nazwisko- powiedział Damon
- Jełopie to chłopak twojej najlepszej przyjaciółki- chwila co?
- Znacie Alice?- zapytałem lekko zdziwiony
- Dokładnie tak, to nasza dobra jak nie najlepsza przyjaciółka ze szkoły i podwórka - powiedział radośnie Damon
- Warto wiedzieć, ale wracając o kim rozmawialiście przed chwilą?- serio jestem ciekawy, ale jak to mówią "ciekawość to pierwszy stopień do piekła" i chuj i tak tam trafię po śmierci
- Pewien Riddle pobił swoich dawnych "przyjaciół"- pokazał cudzysłów w powietrzu- i chcieliśmy iść do niego ale lekko się boimy, bo serio mocno ich pobił
- To pójdę z wami- nawet nie wiem czemu to powiedziałem, ale kiedy zauważyłem jak są szczęśliwi uśmiechnąłem się w środku, bo przecież nie pokaże im tego
Stanęliśmy po chwili przed jakąś rezydencją, przyznam zapiera dech w piersiach, ale odkąd tutaj mieszkam nigdy jej nie widziałem, jestem ciekaw czemu, bo wygląda mi ten dom na dość stary
Weszliśmy na podwórko i od razu przywitała nas miła kobieta, wydaję mi się, że już ją kiedyś widziałem ale nie pamiętam gdzie.
- O widzę, że wy do mojego syna, już go wołam - powiedziała wesoło, chociaż nawet nikt nie zdążył się odezwać
Po około dziesięciu minutach usłyszeliśmy otwieranie drzwi
- Draco?- zdziwił się moim widokiem- co cię tu sprowadza?
- Riddle?- okej spodziewałem się jakiegoś mega napakowanego chłopaka ale nie Tima - no wiesz, przyszedłem z twoimi znajomymi- wskazałem na Damon'a i Bart'a
Porozmawialiśmy trochę z Timem, on opowiedział mi co się wczoraj stało, zdziwiłem się, że serio coś te treningi nam dają, a jednak. Po około dwóch godzinach wróciłem do domu. Zostało mi już tylko uszykować się do wyjazdu
*Alice*
Za 30 minut się zacznie, pierwszy raz stresuję się spotkaniem. Jedyna pocieszająca mnie wiadomość to taka, że będzie Tim oraz Draco. Ale reszta mega mnie stresuje. Siedzę sobie przy stole "tortur" bo tak go nazywam, no i czekam aż się zacznie. Po nie spełna 10 minutach zaczynają się schodzić już ludzie. Miny Draco i Tima po zobaczeniu Leny, bezcenne. Ale skąd mogli wiedzieć, jak nikt nim nie powiedział.
No i się zaczęło.
- Cicho!- upomniał wszystkich ojciec - zebrałem was tutaj z powodu nietypowego przydziału, ponieważ przydzielamy jedną nową osobę- lekko się uśmiechnął (standard)- podejdź do mnie moje dziecko- powiedział wskazując na mnie, zdziwiłam się, bo tak nigdy nie wyglądały przydziały
Podeszłam do ojca bez słowa sprzeciwu.
- Podaj mi rękę- zdziwiłam się ale to uczyniłam- Lena możesz podejść?- ona uczyniła jego żądanie - również podaj mi rękę - okej co on kombinuję?
Po chwili ojciec wyciągnął mały sztylecik. Co on planuję?
Tata popatrzył na mnie z uśmiechem i przeciął mi skórę na ręce. Krew kapała centralnie na przedramię Leny. Po chwili widniał na jej ręce już znak. Może mi ktoś powiedzieć jak?
- I po kłopocie, idź kochanie opatrz to sobie- powiedział ojciec jak gdyby nigdy nic- a więc witamy nowego członka armii
Wyszłam po całym tym zdarzeniu z sali zebrań i udałam się do kuchni po apteczkę. Przemyłam rękę pod zimną wodą i zaczęłam opatrywać. Lecz nic krew nadal leciała, lekko się zdenerwowałam więc zawołałam kogoś. Po chwili zjawił się Lucjusz. Dziwne ale okej. Pokazałam i również powiedziałam co się dzieje. On próbował jakoś powstrzymać krwotok ale na nic. Robiło mi się co raz słabiej. Później już widziałam tylko ciemność
*Tom Riddle*
Lucjusz wszedł centralnie na podsumowanie spotkania, oznajmił mi, że Alice jest nie przytomna a krew nie przestaje jej lecieć. Może jednak mogłem wcześniej przeczytać o powikłaniach ale mi się nie chciało. Anna szybko pobiegła do naszej córki, mi się jednak nie śpieszyło. No co, ciało w tą czy w tą różnicy nie robi. Kiedy doszedłem do kuchni zauważyłem jedynie kałuże czarnej krwi i masę opatrunków i ciało córki. Jakoś mnie to nie zdziwiło. Poszedłem do mojego gabinetu po eliksir i wróciłem spokojnie. Podałem jej miksturę i wróciłem do sali, żeby zakończyć spotkanie.
- Tom, możesz podejść?- zapytała Anna
- Jasne kochanie już idę- ona jest chyba jedyną osobą, którą tak szczerzę kocham - a więc co jest?
- Alice się obudziła- oznajmiła ucieszona, chociaż nie wiem z czego się tu cieszyć. Obudziła się no to fajnie.
Teleportowaliśmy się do szpitala Świętego Munga. Anna od razu poszła do sali córki a mi na zobaczeniu jej zupełnie nie zależało. Ale dla mojej żony tam wszedłem. Ujrzałem jedynie Alice z ręką obandażowaną
- Tata!- krzyknęła kiedy mnie zobaczyła
- Witaj córeczko- udawanie miłego przez 15 lat jest serio ciężkie

CZYTASZ
Córka Toma Riddle'a
FanfictionAlice Riddle dziewczyna, która przejdzie nie jedno w swoim życiu. Kto jej pomoże to przetrwać, a kto okaże się jej największym wrogiem? Zapraszam do przeczytania historii o córce Toma Riddle'a. (przepraszam za wszelkie błędy) Pojawiają się scenki 1...