Cz. 43

458 12 0
                                    

Może Draco ma rację i Kacper serio był nawalony wtedy?  Całą noc chodziło mi to pytanie po głowie. Szczerze nigdy jakoś nie przyglądałam się Wood'owi, zawsze traktowałam go jak przyjaciela. Jeszcze nawet jak w Durmstrangu nimi byliśmy. 

Aktualnie jestem na Błoniach razem z Zabini'm i Timem. Chłopacy można powiedzieć, że na chama mnie z pokoju wyciągnęli ale co im się dziwić jak nie chciało mi się z nimi nigdzie iść. 

- Pulpeciku mój idziemy na piwo kremowe?- zapytał takim słodkim głosem Zabini

- Węgielku nie za dużo alkoholu jak na tydzień- wczoraj przed zniknięciem Blaise był gorzej napruty niż zawsze

- No chociaż jedno, nie daj się prosić- błagał mnie tym razem Tim 

- Dobra już pójdę z wami - odpowiedziałam a ci ucieszyli się jak dzieci 

Podczas drogi do Hogsmaite zauważyliśmy Moodliy'ego. Lekko się zdziwiliśmy więc poszliśmy za nim. Ale to co ujrzeliśmy trochę nas zszokowało, a przede wszystkim mnie 

- Ty-ty żyjesz?- zapytałam ledwo co 

- Ja nigdy nie umrę zapamiętaj to - powiedział i odszedł

Spojrzałam na chłopaków. Zabini nie wiedział co się stało ale po Timie było widać, że go również zdziwiła informacja, że Barty żyje. 

- Wy też widzieliście to co ja?- chłopcy tylko pokiwali głową 

Zaszliśmy do Pub'u Pod Trzema Miotłami i zamówiliśmy dla każdego po piwie. Nasza rozmowa opierała się na tym, jakim cudem Barty żyje. Przecież sama widziałam jego śmierć na dachu Azkabanu. Musiałam coś z tym zrobić

Od razu po powrocie do szkoły udałam się do sali OPCM z nadzieją, że znajdę tam "profesora". Nie pomyliłam się, siedział i czytał proroka codziennego. Bez pukania weszłam do sali co zdziwiło trochę Barty'ego

- Jakim cudem?!- oparłam się o blat biurka 

- Uspokój się, wszystko ci wyjaśnię- założyłam ręce i czekałam na rozwój wydarzeń- moja "śmierć" była ustawiona. Twój ojciec podał jednemu ze śmierciożerców eliksir wielosokowy. A to wszystko po to, żebyś myślała, że nie żyje. - mówił to tak spokojnie jakby nic wielkiego się nie stało 

- Ja przez ciebie się wtedy z nim pokłóciłam. Nie rozmawiałam z nim przez jebane dwa miesiące!- wygarnęłam mu to prosto w twarz 

- Słyszałem waszą rozmowę. Widziałem jak opłakujesz moją śmierć ale nie mogłem ci pokazać, że przeżyłem - próbował mnie uspokoić lecz ja nie chciałam 

- Po co tu jesteś? Znowu mnie "chronisz"?- pojrzałam na niego pytającym wzrokiem 

- Miałem jedynie dopilnować, żebyś nie spierdoliła powierzonego ci zadania- pokazał mi spaloną kartkę z imieniem i nazwiskiem Pottera 

- Czyli mnie chroniłeś! - po tych słowach wyszłam z sali 

Muszę sobie to wszystko poukładać. Za dużo się ostatnio dzieję. Barty żyje co jest dziwne, a Wood mnie kocha. To tym bardziej nierealne. Poszłam ochłonąć po tej sytuacji z "profesorem" na Błonie. Musiałam odreagować. Zaszłam do zakazanego lasu. I tak wiem, że jak ktoś mnie zobaczy to szlaban murowany ale jakoś się nie przejmuję tym. 

W lesie jest taka mała polana na którą zabrał mnie którejś nocy Tim. To było chyba w dzień Wielkiejnocy. Zostaliśmy w tedy w szkole, nie opłacało nam się wracać na tydzień do domu. Timowi strasznie się nudziło, więc pomyślałam, żebyśmy poszli na jakiś spacer. Nie sądziliśmy wtedy, że dojdziemy do zakazanego lasu. Tim wtedy mi mówił, że bywa często tutaj, i że chce mi coś pokazać. Baz wahania się zgodziłam. Wtedy był wieczór a polana była bajeczna. Niektóre rośliny się świeciły co nadawało takiego bajkowego uroku. Tim postanowił, że wyczaruje nam zestaw piknikowy. Tak też było. Rozłożyliśmy się na kocu i oglądaliśmy zachód słońca. Po kilku godzinach widzieliśmy niebo pełne gwiazd. Czuliśmy się wtedy tacy niewinni i bezbronni. Wydarzenie nie do zapomnienia. 

Po przypomnieniu sobie tego spłynęła mi łza, sama nie wiem dlaczego. Teraz chciałabym móc przeżyć to jeszcze raz. Poczuć się tak jak wtedy, gdzie nic nas nie interesowało i nie obawialiśmy się o własne życie. Nie powierzano nam żadnych zadań, a teraz wystarczy, że coś pójdzie nie tak i wszyscy po kolei giniemy. Jak nie z rąk mojego ojca to z rąk aurorów. Czemu życie jest takie trudne. Ja mam dopiero pierdolone 15 lat. Ludzie w moim wieku chodzą na imprezy nie martwią się o nic. Rodzice są z nich dumni na każdym kroku, a ja? Może ojciec nie jest aż tak surowy dla mnie, bo kiedyś to była katorga. Za każdym razem obwiniał mnie o wszystko co mu nie wychodziło. 

Nie chciałam już więcej o tym myśleć zaczęłam powoli wracać do szkoły. Wszystko potoczyłoby się dobrze gdyby nie jedna upierdliwa osoba.

- Wstęp do zakazanego lasu jest zabroniony. Nie słyszałaś o tym Riddle?- zaśmiała się głupio Parkinson stojąc przed wejściem do lasu

- Może i jest, ale mam to gdzieś- odepchnęłam ją na bok i szłam dalej

- Zobaczymy czy będziesz taka pewna siebie u Snape'a jak się o wszystkim dowie- chciała mnie zaszantażować lecz coś jej nie wyszło

- Co pójdziesz i poskarżysz się mu? Proszę droga wolna ale to dzięki tobie Slytherin nie wygra pucharu domów- jej mina po moich słowach. Bezcenna

Wróciłam do PW i usiadłam przed kominkiem. Wpatrywałam się w tańczące płomienie ognia

*Draco*

Po śniadaniu Alice poszła z Zabini'm i Riddle'm się gdzieś przejść. Po około godzinie zobaczyłem jak chłopacy idą ale bez niej. Lekko się wystraszyłem ale oni powiedzieli mi, że Alice poszła do Moodly'ego. Więc i ja tam się udałem. Usłyszałem niechcący jak ona się na niego drze. To co usłyszałem lekko mnie zamurowało. Zobaczyłem jak dziewczyna kieruje się do wyjścia. Schowałem się za rogiem. Po wyjściu z sali podążałem za nią. Poszła ona do zakazanego lasu. Nie wchodziłem za nią, bo wiem o tym, że jak ona tam idzie to tylko po to, żeby pomyśleć. usiadłem pod chatką Hagrida i czekałem. 

Po chwili zauważyłem Parkinson. A ona czego tu szuka? Podszedłem do niej

- Czego tu szukasz Parkinson?- założyłem ręce na klatce piersiowej

- Na spacer przyszłam, a co stęskniłeś się za mną?- zrobiła maślane oczka

- Z tobą nigdy. To, że raz się całowaliśmy to nic takiego- aż mi się to przypomniało.

Na drugim roku podczas gry w butelkę musiałem ją pocałować. Po tym przyrzekłem sobie, że nigdy więcej. I do teraz dotrzymuję słowa. 

Wróciłem z powrotem pod dom Hagrida i czekałem na rozwój wydarzeń. Usłyszałem dwa głosy. Była to Alice i Parkinson. Nie wiem czemu nie podszedłem wtedy. Coś mnie jakby blokowało. 

Córka Toma Riddle'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz