Cz. 63

375 9 0
                                    

*Mattheo *

Po wyjściu od siostry udałem się od razu do swojego pokoju. Lekko się przeraziłem kiedy otworzyłem drzwi

-Samuel? Co ty tu robisz? - zapytałem zszokowany

-Dlaczego mnie unikasz, próbuje z tobą porozmawiać przez cały dzień. A ty po prostu mnie olewasz - był lekko poddenerwowany

- Ja cię wcale nie unikam, po prostu nie widziałem cię dzisiaj w ogóle od czasu śniadania- skłamałem. Widziałem go z miliard razy, a to z kolegami, a to czytającemu książkę na parapecie szkolnym

- Udajmy że ci wierzę - odpowiedział i wyszedł

Byłem zszokowany. Jego głos, gesty, wygląd sprawiały, że pragnąłem go ciągle i ciągle. Więcej i więcej, potrzebowałem go cały czas. To uczucie zdawało się przerastać mnie.

Od nadmiaru emocji i mętliku w głowie, usnąłem. O dziwo spałem aż tak długo, że zaspałem na pierwszą lekcje.

Wychodząc z pokoju, napotkałem pod drzwiami pudełko z moim imieniem. Zabrałem je do środka pokoju i otworzyłem

Nie było cię na śniadaniu, a nie chciałem cię budzić

P.s. twoja siostra mówiła, że jak się obudzisz masz ją znaleźć, musicie pogadać
~S

Od razu domyśliłem się od kogo jest ten podarunek. Samuel przyniósł mi paszteciki dyniowe i butelkę piwa kremowego. Spodziewałem się jakiegoś soku bądź herbaty, ale żeby alkohol od rana. Tego się nie spodziewałem.

*
- No co jest siostra, kazano mi ciebie znaleźć - powiedziałem pochodząc do niej

-Głupku nie straż - złapała się teatralnie za serce - mamy przesunięcie dyżurów w brygadzie. Od dzisiaj patrolujemy razem, a i mamy piłować w szczególności wierzy Gryffindoru

- Serio, tylko to chciałaś mi powiedzieć? - zapytałem z zażenowaniem i radością, bo jednak nie chcę na razie słyszeć o jakiejkolwiek rzeczy związanej z ojcem 

- No tak to tyle, a teraz wybacz mam lekcje - powiedziała i poszła w swoją stronę 

Ja również udałem się na własne lekcje. Dzisiaj wolę iść według planu lekcji, nie chce mi się wydziwiać za bardzo. 

- Mattheo! - usłyszałem moje imię, odwróciłem się i ujrzałem Samuela - szukałem cię 

- Nie musiałeś, przecież się nie zgubię w tej szkole, znam ją dobrze - odpowiedziałem i odszedłem w swoją stronę 

- Poczekaj! - krzyknął, ja odwróciłem się w jego stronę - dlaczego mnie unikasz? Ja wiem, że nie znamy się za dobrze ale to raczej nie jest powód, żeby kogoś unikać przez prawie dwa dni

- Zacznijmy od tego, że cię nie unikam. Po prostu nie mam za bardzo czasu na spotkania z ludźmi. Wiesz nakład nauki, bo jednak Bauxbatons ma mniejszy poziom nauczania, więc teraz nadrabiam wszystko. - dałem mu mini rozprawkę, na co zareagował dość dziwnie 

- Rozumiem, ale znajdź dzisiaj czas dla mnie - powiedział i odszedł zostawiając mnie w osłupieniu na środku korytarza

*Samuel*

Mattheo to bardzo fajny człowiek. Czasem jednak trochę wkurza, ale idzie się przyzwyczaić. 

Ja z reguły jestem człowiekiem dość spokojnym, ponieważ nie chcę się za bardzo wychylać, bo jak ludzie dowiedzą się, że jestem gejem to mnie zaczną wyzywać i znęcać się na de mną, bo przecież tak działa ten popierdolony system. wyróżniasz się, źle. Nie wyróżniasz się, źle. I jak tutaj masz żyć. Najlepiej wcale, ale się tak nawet nie da. 

Dzięki Mattheo zrozumiałem, że nie mam w tej szkole czego się bać. Ludzie tutaj nie zważają kim jesteś, tylko z jakiego jesteś domu i jakiej krwi. Moim szczęściem jest to, że jestem w Slytherin'ie i jestem czarodziejem czystej krwi. Więc taki Malfoy nie będzie się nade mną znęcał, bo "swoich" się szanuje. 

- Samuel rusz się! - krzyknął Wiktor 

- Już idę - odpowiedziałem i udałem się za nim 

Na Astrologii znowu nudy nauka o tych wszystkich znakach i planetach. Powtarzamy to od 4 roku. Dwa lata ciągle to samo. Już mam dość pomału ja tutaj zasypiam. 

Postanowiłem namalować coś, bądź kogoś. Tutaj musze się pochwalić jestem uzdolniony artystycznie. Kocham wręcz malować. 

Postanowiłem tak na rozluźnienie napięcia między mną, a Mattheo narysować właśnie jego. Mam nadzieję, że mu się spodoba. 

*

Po czterech godzinach skończyłem. Jeszcze teraz tylko poczekać na przerwę i iść na obiad i mu to wręczyć. 

Mam nadzieję, że te kilka godzin pracy nie poszło na marne, i że on tego nie wyrzuci przy pierwszej lepszej okazji 

*

- Mattheo! Poczekaj - krzyknąłem kiedy go zauważyłem

- No co jest stary?- zapytał tak jakby nowo narodzony, taki milszy 

- Mam coś dla ciebie - podałem mu rysunek - sam malowałem 

- O kurwa, to jest niesamowite. Przecież to ja - cieszył się jak małe dziecko - dziękuje - przytulił mnie, ale po chwili nagle puścił, jakby uznał, że to coś złego - sorry to był przypływ emocji 

- Nic się nie stało - odpowiedziałem 

Ruszyliśmy wspólnie na obiad. Mattheo chwalił się wszystkim swoim prezentem. Nawet "Pan wielce piękny" Draco Malfoy pochwalił moje dzieło. Czyli mogę śmiało ogłosić siebie artystą na miarę szkoły. Czasem naprawdę jest miło dostać od kogoś komplement w sprawie pracy, nad którą siedziałeś kilka godzin lekcyjnych.

Po zakończonym obiedzie udałem się na dalsze lekcje. A po lekcjach już na przesunięte wybory do drużyny, bo z tego co pamiętam miały odbyć się później, ale odbywają się dzisiaj  

*Alice*

Aktualnie idę na nabory do drużyny. Może wydać się to dziwne, ale jestem jedyną dziewczyną tutaj. Cóż nie każdego musi akurat to interesować 

- Ustawcie się tam, i zaraz zaczynamy - ogłosił kapitan - okej mamy 3 ochotników z 6 roku, 2 z 7 i 5 z 5 roku. Okej, to tak- posprawdzał coś w swoich notatkach - Cała wasza trójka, na miotły - pokazał na moją rodzinkę i na mnie 

Wsiedliśmy na miotły i czekaliśmy na rozkazy 

- Malfoy i  Purcey na miotły - oznajmił - no i może jeszcze wy - wskazał na dwóch chłopaków z 7 roku 

Zaczęła się rozgrywka, ja byłam pałkarzem, Draco szukającym, a Mattheo z Timem ścigającymi. "Mecz" trwał aż do złapania znicza, co nie trwało za długo, ponieważ Draco szybko go zauważył. 

Moja "drużyna" wygrała 180 do 20. Nie jest najgorzej, ale mogło być lepiej  

- Podsumowywując do drużyny dostaje się z 5 roku, Zabini, Malfoy, no i cała rodzinka Riddle- po tych słowach wyłączyłam już się, informacja o dostaniu się do drużyny ślizgonów była chyba najlepszą wiadomością dzisiejszego dnia

- Alice, mogę cię jeszcze na chwile prosić?- zapytał kapitan 

- Jasne już idę - odpowiedziałam i ruszyłam za nim - mów co jest 

- Powiesz mi jakim cudem byłaś najlepsza z tej bandy debili - zaśmiałam się po tych słowach - co cię rozbawiło?

- Ja najlepsza? Chłopie jak ja dla nawet się nie starałam, lepszy ode mnie był Draco i Tim- odpowiedziałam 

- No tu w sumie muszę ci racje przyznać, zapomniałem o nich - lekko się zaśmiał 

Po krótkiej rozmowie z kapitanem udałam się już jedynie do swojego pokoju spać. Imprezy dzisiaj nie było z okazji dostania się do drużyny, znając życie będzie w sobotę, bądź w piętek. 

Córka Toma Riddle'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz