Cz. 36

573 11 5
                                    

Kiedy się obudziłam poczułam ciężar na moich kolanach. Był to Draco. Nie spał. Wpatrywała się we mnie jak w jakiś obrazek.

-Wstałeś widzę - uśmiechnęłam się

-No jak widać - również się uśmiechnął. Może nie robi tego za często przy innych ale przy mnie jest inaczej - idziemy na śniadanie?

-Jeszcze pytasz? Wstawaj i chodź - pociągnęłam chłopaka za rękę.

- A oni? - pokazał na Tima i Astorie

- Niech śpią. Coś im przyniesiemy - bez zbędnego przedłużania zaciągnęłam go do WS.

W niej roiło się od uczniów. Stół ślizgonów był zapełniony osobami z Durmstrangu. Jakoś zdążyłam się do tego przyzwyczaić.

Usiedliśmy spokojnie przy stole i słuchaliśmy przemówienia dyrektora

- A więc na zakończenie moi drodzy chce ogłosić iż Slytherin dostaje 100 punktów za heroiczną postawę Pana Dracona Malfoy'a. Gratulacje - ogłosił wesoło Dumbledore

Nasz dom dostał punkty od dyrektora aż dziwne. On zawsze wolał dawać je gryfonom.

Po zakończeniu śniadania. Postanowiłam się przejść na Błonie. Taki, krótki spacer przed lekcjami dobrze mi zrobi. 

Idąc spokojnie spotkałam Diggory'ego.

-Slytherin miło widzieć - uśmiechnął się do mnie

- Hufflepuff co cię tu sprowadza? - nie chciałam na razie ukazywać emocji. Bo przed "wrogiem" nigdy nie wolno

- To samo co ciebie. Przyszedłem na spacer - odpowiedział dość spokojnie-idziemy do szkoły? - wystawił rękę żebym się go złapała

- Możemy. Ale nie za ręce - odpowiedziałam dość grzecznie

Szliśmy pustymi korytarzami. Co oznaczało, że pierwsze lekcje się już zaczęły. Ja akurat dzisiaj wyjątkowo zaczynałam od drugiej bo nie mieliśmy OPCM.

- Zapraszam - wskazał na otwarte drzwi do jakiejś sali Cedric

-Hufflepuff coś Ci się chyba pomieszało. To nie jest ani WS ani PW Slytherin'u - wskazałam na drzwi

Nawet nie dane mi było odejść bo Diggory zaciągnął mnie do tej sali.

- Widzę jak na mnie patrzysz. Nie możesz mi się oprzeć-zaczął podchodzić do mnie - No dalej. Wiem że tego chcesz

-Zostaw mnie! - krzyknęłam i chciałam wyjść lecz drzwi były zamknięte - Alochomora - i nic nadal zamknięte - otwieraj te jebane drzwi albo je wywarze! - byłam lekko poddenerwowana

- Gdzie ci się tak spieszy księżniczko. Siadaj! - nie zdążyłam się nawet odwrócić a już siedziałam na krześle. Co dzisiaj jest ze mną nie tak, że się bronić nie potrafię.

Sięgnęłam do kieszeni po różdżkę. Lecz jej tam nie było. Zdziwiłam się lekko. Szukałam po kieszeni też kamienia od ojca. Go również nie było. Chciałam spalić  niewidzialne liny ale nie miałam mocy

- Coś ty mi zrobił?! - byłam wręcz wściekła

- A o co chodzi mojemu bubu? - zaśmiał się

- Gdzie jest moja różdżka i kamień oraz co zrobiłeś z moimi mocami!? - chce stąd już kurwa wyjść

- A o to chodzi- nie kurwa nie o to debilu - różdżkę mam tutaj i kamyczek też - pokazał na przedmioty leżące na biurku - a co do twoich nędznych mocy to przypomnij sobie co piłaś na śniadaniu

Córka Toma Riddle'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz