Epilog

1.5K 101 66
                                    

- Powiedz tata - nachyliłem się nad Lily. - No dawaaaj. - nalegałam ale zamiast tego słyszałem tylko jej radosny śmiech. - Uparciuch. 

   Wziąłem te kruszynkę na ręce i przeszedłem się po salonie nucąc pod nosem Highway to Hell AC/DC. W końcu moja córka musi mieć dobry gust. Podeszliśmy do stolika gdzie stało kilka zdjęć w ramce. W jednej z nich znajdowało się zdjęcie uśmiechniętej Rose.

- Mama - wskazała paluszkiem na to zdjęcie i uśmiechnęła się. 

  Zaśmiałem się cicho i ucałowałem ją w główkę. 

- A tata? - nie odpuszczałem. - No dawaj. Powiedz tata. - w odpowiedzi jednak zaśmiała się głośno i radośnie.

- Ewidentnie cię wyśmiała - usłyszałem za sobą głęboki głos, na który się uśmiechnąłem.

- Natasha? Dawno cię tu nie było. - podszedłem do kobiety i przywitałem się całusem w policzek.

- Cześć szkrabie. - połaskotała po brzuszku Lily. - Przyszłam sprawdzić jak sobie radzisz. 

- Jak widzisz - wyszczerzyłem się.

   Chwilę potem usiedliśmy przy stole w salonie. Położyłem córeczkę na dywanie wśród tysiąca jej zabawek chociaż i tak rzadko się nimi bawiła. Przynieśli nam praktycznie w tej samej sekundzie kawę. Nie wiedziałem, że kiedy jest się ojcem chwila bezczynnego siedzenia będzie tak dużo warta. 

- Wyglądasz okropnie - powiedziała jak zawsze szczerze.

- Dziwisz się? Wcześniej mało spałem ale teraz nie śpię w ogóle. - wzruszyłem ramionami. - I tak to kocham.

Tak naprawdę to nie spałem bo co noc śniły mi się wydarzenia z dnia porodu.

Nat nie zdążyła nic odpowiedzieć bo Lily zaśmiała się głośno patrząc mi prosto w oczy.

- Takie to śmieszne? - odparłem. - Policzymy się potem Lily Morgan Stark. - pogroziłem jej palcem ale tej kruszynie uśmiech nie schodził z twarzy.

- Charakter ma po tatusiu - parsknęła siadając obok niej na dywanie. - A tak serio. Jak ci idzie samemu?

- Wszystko jest super. Naprawdę. - stwierdziłem. - Na szczęście Lily nie jest tak uparta jak ona. 

   Rudowłosa uśmiechnęła się pod nosem i zaczęła bawić się z małą. Zapanowała chwila ciszy w której skupiłem się na obserwowaniu ich. Nie mogłem się nadziwić jak jedna z najtwardszych agentek Tarczy zamienia się w kochającą ciocię.

- Brakuje nam ciebie w Avengers. - powiedziała nagle. - Brakuje nam Iron Man'a i ludziom też.

- Nie zaczynaj...

- Wiem, że chcesz być przy córce ale wykonałeś już tyle misji. Uniknąłeś tyle wypadków, mogłeś zginąć wiele razy ale jesteś tu i...

- Nie, Natasha. - przerwałem jej. - Będę sponsorował Tarczę ale na tym koniec. Jestem już tylko Tony'm Starkiem. Właścicielem Stark Industries i tyle. Iron Man to przeszłość. - powiedziałem twardo.

 Romanoff zamilkła chociaż jej się to nie podobało ale rozumiała moją decyzję i wiedziała, że nie odpuszczę. Zbyt wiele razy naraziłem Rose, przyjaciół lub siebie. Zbyt wiele razy ktoś mi groził. Teraz gdy mam Lily mogą grozić jej. Nie pozwolę żeby coś się jej stało. Chronię ją w każdy możliwy sposób.

- Zbroi też nie oddam jeśli chciałaś o to zapytać - rzuciłem widząc, że kobieta zbiera się żeby coś powiedzieć. 

- Nie będziesz miała z nim łatwo - szepnęła do Lily kręcąc głową.

- Wróciłam - usłyszałem nagle za sobą kolejny kobiecy głos.

- Myślałem, że będziesz za kilka godzin - zdziwiłem się ale wyszedłem kobiecie na przywitanie i z uśmiechem pocałowałem ją w policzek. 

- Miałam być ale przeniosłam wszystkie spotkania na inne terminy. - rzuciła. - Jak się ma moja kruszynka? - podeszła do Lily jednocześnie witając się z Natashą, a torebkę rzuciła gdzieś w kąt.

 Porozmawialiśmy jeszcze chwilę chociaż głównym tematem była Lily. To kolejna rzecz, która zaskakuje mnie przy rodzicielstwie, tematy rozmów zmieniają się na zupełnie inne. To mimo wszystko też kocham. Ten mały człowieczek odmienił całe moje życie.

- Będę musiała iść ją położyć bo to pora jej drzemki ale wy zostańcie sobie i pogadajcie - rzuciła brunetka gdy Lily leżała już na jej rękach coraz mniej wesoła.

- I tak będę się już zbierać - powiedziała Natasha. - Zasiedziałam się.

 Pożegnaliśmy się jeszcze w salonie, a następnie sam odprowadziłem rudowłosą agentkę pod same drzwi. Tam jeszcze zatrzymała się na chwilę.

- Gdybyś czegoś potrzebował to wal śmiało - uśmiechnęła się lekko. - A ona jest wspaniałą matką.

 W odpowiedzi uśmiechnąłem się bo nie wiedziałem co powiedzieć.

- Nat - zatrzymałem ją gdy już miała wyjść. - Mi też was brakuje ale wiesz jak jest. - wzruszyłem ramionami z rezygnacją. 

  Rudowłosa pogłaskała mnie po ramieniu z uśmiechem i ruszyła do samochodu.

Od razu poszedłem na górę. Tam moja żona stała nad łóżeczkiem Lily i delikatnie ją bujała ale ta odzyskała siły i radośnie się śmiała zamiast spać. Objąłem brunetkę w pasie i popatrzyłem na drugą, mniejszą brunetkę. 

- Powiedz tata - spróbowałem jeszcze raz ale Lily zaśmiała się jeszcze głośniej.

- Mama - usłyszałem po chwili i westchnąłem z rezygnacją. 

- Rośnie mały wojownik - powiedziałem śmiejąc się.

- Tylko nie bądź zazdrosny - usłyszałem na co się obruszyłem.

- Też bym wolał ciebie od siebie. Wielkie umysły myślą podobnie. - stwierdziłem.

- Głupol - szturchnęła mnie brunetka co ewidentnie spodobało się małej. - Ale i tak cię kocham.

- Ja ciebie bardziej Rose  - pocałowałem ją soczyście w policzek tak mocno, że z udawanym oburzeniem mnie od siebie odsunęła.


Koniec

Więcej Ciebie ~ Tony StarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz