55. Obiecaj

907 72 28
                                    

- Dobrze widzieć cię taką rozpromienioną - uśmiechnęła się Erna gdy spotkałyśmy się w kuchni.

Był wczesny wieczór więc większość pracowników już zdążyła się gdzieś rozejść. Mimo, że było ich tu strasznie dużo to nie zdawałam sobie nieraz nawet sprawy z ich obecności.

- Zabieram Tony'ego na plażę, chcę z nim spędzić trochę czasu - uśmiechnęłam się biorąc galaretkę truskawkową z lodówki.

- Należy wam się odpoczynek, obydwoje ciągle tylko pracujecie - pokręciła głową. - a w końcu wszystko zaczyna wam się układać. 

  Pokiwałam głową niepewnie. Gdyby tylko wiedziała. 

- I po wczorajszej kolacji, na której chyba niezbyt dobrze się bawiłaś - dodała ze skwaszoną miną.

- Tony mnie nie uprzedził, a stosunki z moją matką są więcej niż złe - wywróciłam oczami.

- Nie dało się ukryć. - zaśmiała się. - Rodzice potrafią być okropni.

- To prawda. - westchnęłam. - Chciałabym mieć taką mamę jak ty. Dobrze, że Tony cię poznał.

- On najbardziej potrzebuje rodziny. - stwierdziła.

 Jej słowa sprawiły, że wpadłam w chwilę zadumy.

- Jestem tak jak mi kazałaś - usłyszałam nagle nad sobą ciepły głos Tony'ego od którego obeszły mnie ciarki.

- Stęskniłam się - pocałowałam go na przywitanie.

- Mówiłem, że mogę wcale nie iść do firmy - zaśmiał się w moje usta. - To gdzie ta niespodzianka? - poruszył wymownie brwiami.

- Chodźmy - chwyciłam go za rękę schodząc z krzesła i pociągnęłam do drzwi. 

  Przeszliśmy przez salon, z którego wzięłam wcześniej przygotowaną torbę i tylnym wejściem wyszliśmy na zewnątrz. Szliśmy długim chodnikiem, ciągnącym się przez cały ogród do jego końca. Było ciemno i drogę rozświetlały tylko małe lampki rozwieszone na drzewach i krzaczkach. Doszliśmy do bramy na końcu ogrodu, z którego było wyjście na plażę. Dodam, że prywatną bo Tony kupił jej fragment. Był z niej cudowny widok na ocean więc nie wiem dlaczego tak rzadko tu bywałam.

 Szliśmy jeszcze chwilę, aż do miejsca, w którym kazałam wcześniej rozłożyć koc, poduszki i złote lampki wokoło. Spojrzałam na narzeczonego, a ten stał z uśmiechem na ustach i przyglądał się. Usiedliśmy na kocu po czym wyjęłam z torby bezalkoholowego Moeta, co pewnie dla niektórych byłoby grzechem i rzuciłam go gdzieś między nas.

- Nie spodziewałem się takiego miejsca - zagadnął Tony.

- Chciałam spędzić z tobą trochę czasu, a szczerze mówiąc mam dość drogich restauracji i tłumów ludzi dookoła - wzruszyłam ramionami.

- Całe szczęście bo ja też - zaśmiał się otwierając szampana. 

Liczyłam na to że rozleje mu się po rękach ale miał w tym taką wprawę, że nie uleciała ani kropla. Sięgnął po lampki stojące na mini stoliku za nami i z gracją nalał do nich gazowanego napoju. Unieśliśmy je delikatnie do góry żeby każdy z nas sam pomyślał za co chce wznieść toast. Ja oczywiście wypiłam za szczęście tego mężczyzny, bo gdy on jest szczęśliwy to ja też. Spojrzeliśmy na siebie i połączyliśmy zachłannie swoje usta. Jego były ciepłe i miękkie, moje zimne i suche. Zdawało mi się zawsze, że jestem nijaka ale on sprawiał, że czułam się wyjątkowo. Skupiając uwagę na mężczyźnie wylałam zawartość szkła tuż obok nogi na co wybudziłam się z transu ale nie przejęliśmy się tym.

Więcej Ciebie ~ Tony StarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz