59. Kochać kogoś

955 74 15
                                    

Piosenka w mediach jest obowiązkowa! Miłego czytania skarby.

- Dziękujemy bardzo, jeśli znajdę Tony'ego wszystko mu przekażę... - uśmiechnęłam się kończąc rozmowę z jakimś starszym małżeństwem

Tony gdzieś zniknął co wcale mnie nie dziwiło ale cholera, to był nasz ślub, a mnie atakują jacyś obcy ludzie składający kilkuminutowe życzenia po czym płynnie przechodzą na temat interesów. Przeczuwałam, że po ślubie Stark Industries będzie miało jeszcze większe zainteresowanie na rynku ale pominęłam fakt, że jako jego żona będę miała w tym udział.

Odetchnęłam z ulgą gdy już nikogo nie było widać na horyzoncie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Czułam się jak księżniczka. Wesele odbywało się w sali pałacowej zabytkowego zamku. Normalnie nie jest dostępna na tego typu przyjęcia, rzadko nawet dla zwiedzających ale kto by odmówił Tony'emu Starkowi w taki dzień?

Wszystko wyglądało tak pięknie. Mimo, że sala wypełniona była ludźmi to idealnie było widać najmniejsze szczegóły dekoracji takie jak wazony z białymi i różowymi różami w każdym kącie oraz na stołach, złote spinki na obrusach, a nawet rozwieszone szklane lampki w kształcie jaskółek. Wszystko było tak bardzo idealne, niemal jak w śnie. Miałam ochotę uściskać Lauren za to, że tak pięknie to wszystko przygotowała. Nie zrobiłabym tego lepiej.

- Pięknie wyglądasz księżniczko - spojrzałam w bok i zobaczyłam Chrisa...

Niemożliwe przecież on... Wpatrywałam się w niego przez kilka minut, a on uśmiechał się uroczo tak jak zawsze. Miał na sobie luźne rzeczy, a włosy znowu mu trochę urosły bo loczki opadały mu na ramiona. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Żołądek przewrócił mi się do góry nogami. Czułam jak ręce zaczęły mi się trząść, zakryłam nawet usta jedną z nich bo miałam je rozwarte. Chłopak zaśmiał się na ten gest. Czułam pod powiekami zbierające się łzy...Nie to niemożliwe...Przecież to się nie dzieje naprawdę.

- Teraz będziesz już szczęśliwa - mruknął nie przestając się uśmiechać. Zamknęłam oczy próbując odróżnić rzeczywistość od snu.

Bałam się je otworzyć, zaciskałam kurczowo powieki, a gdy je otwarłam... Jego już nie było. Znowu słyszałam zgiełk ludzi, grające w tle pianino i śmiechy. Wzięłam głęboki wdech ale nie wytrzymałam i szybkim krokiem wyszłam bocznymi drzwiami na zewnątrz. Znalazłam tam karafkę z wodą i szklanki. Napełniłam jedną z nich i wypiłam ją jednym haustem, zaraz po tym łapczywie zaczęłam łapać powietrze.

- Wszystko w porządku? - usłyszałam głos Otisa. Stał za mną ze zmartwioną miną.

- Tak, chyba tak... - odetchnęłam z ulgą doprowadzając się do porządku. - Zrobiło mi się trochę gorąco.

- Nie dziwię się - zaśmiał się delikatnie. - Tam jest pół miasta.

- Albo i więcej. - pokręciłam głową, próbując nie myśleć o tym co się stało przed chwilą. - Widziałeś gdzieś Tony'ego? Lauren wspominała coś o pierwszym tańcu, a on przepadł.

- Wychodził gdzieś ze Steve'm. - odparł. - Na pewno zdąży nie martw się.

- Kapitan nie pozwoliłby mu się spóźnić - mruknęłam.

- Racja...Pani Stark - zapiszczał z entuzjazmem na co od razu się rozchmurzyłam i wyszczerzyłam w jego kierunku. Chciał przypomnieć mi, że jestem na własnym weselu.

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę ale zrobiło się chłodno, a moja suknia nie miała rękawów więc wróciliśmy do środka. Rozejrzałam się po gościach oraz Emily nagrywającej wszystko, zapewne na Instagrama. Pomachałam jej do aparatu, który następnie przeniosła na wielką górę prezentów, których oczywiście miało nie być. Nagle jak spod ziemi wyrosła nade mną Lauren.

- Gdzie jest Tony? Za chwilę zgodnie z harmonogramem miał być pierwszy taniec, to bardzo ważne... - zdenerwowała się.

- Spokojnie, jest gdzieś ze Steve'm - przerwałam jej.

- Szukałyście mnie? - pojawił się nagle znienacka mój mąż na co mimowolnie odetchnęłam z ulgą. Otis i Lauren jak na zawołanie zostawili nas samych. Spojrzałam na jego twarz i mój niepokój znowu odrobinę się podniósł. Miał czerwony, zadrapany ślad na policzku.

- Biłeś się? - zmarszczyłam czoło dotykając jego policzka. Ktoś z boku robił nam zdjęcie.

- To nic takiego, błahostka. Nie denerwuj się. - ucałował moją dłoń. - Już nigdzie nie zniknę. - uśmiechnął pokazując swoje cudne dołeczki od których żołądek robił mi fikołka.

- Jesteś niemożliwy - pokręciłam głową tłumiąc śmiech.

W tej samej chwili prowadzący wesele uciszył muzykę i zaprosił młodą parę, nas, do pierwszego tańca.

Chwyciłam go mocno za dłoń i pociągnęłam na środek parkietu wraz z pierwszymi dźwiękami gitary.

Pov Tony

Objąłem Rose w pasie i chwyciłem za dłoń. Oczy wszystkich były skupione na nas ale patrząc w jej oczy miałem wrażenie, że nie ma nic oprócz nas. Wyglądała tak pięknie w błyszczącej, białej sukni. Jej delikatne dłonie dłonie muskały moją szyję aż przechodziły mnie ciarki. Wyglądała jak ze snu i miałem ochotę to wykrzyczeć, to, i to jak bardzo ją kocham ale nigdy nie znalazłbym odpowiednich słów.

Cieszyłem się, że nie drążyła tematu z tym moim czerwonym policzkiem. Nie chciałem jej martwić bo naprawdę nic się nie stało. To jakiś koleś od dłuższego czasu wysyłał pogróżki o tym, że zniszczy nasz ślub. Sprawdziłem go i okazało się że ma nie po kolei w głowie więc odpuściłem. Tylko, że on tu przylazł i wkurzyłem się, że robi zbędne zamieszanie. Ochrona co prawda powstrzymałaby go ale nie mogłem przepuścić okazji do wyzwolenia z siebie trochę adrenaliny, która dzisiaj mnie roznosiła.

Co prawda nie przez cały czas. Gdy Rose powiedziała mi o dziecku nie byłem zły ale cholernie smutny. Myślałem, że mi nie ufa, że bierze to wszystko na żarty. Zestresowałem się. Zapaliłem nawet papierosa od kogoś ze służby. Przemyślałem jednak to wszystko. Rose nie chciała mnie zranić. Nie chciała dokładać mi zmartwień. Nie potrafię być na nią zły ale przyrzekam, że zrobię wszystko aby ona mówiła mi wszystko bez obaw.

- Wierzysz w to wszystko? - zapytałem z uśmiechem.

- Nie - odparła. - Boje się, że to wszystko sen i zaraz się obudzę, a nie chcę cię stracić.

- Słońce...Musisz pamiętać, że jestem. Nigdzie się nie ruszam bo teraz nie jestem twoim chłopakiem, tylko mężem. Gdy będzie ci w życiu źle, przyjdź do mnie. Będziesz chciała się wygadać, zrób to. Najważniejsze żebyś pamiętała, że jeżeli w twoim życiu zrobi się za ciasno to w moim zawsze będzie dla ciebie sporo miejsca.

- W moim dla ciebie też. Zawsze. - odparła, widziałem jak powstrzymuje łzy.

Była moja. Tylko moja. Kochałem ją jak cholera. Była jednocześnie krucha jak szkło, delikatna ale kiedy musiała potrafiła zamienić się w kogoś silnego, nieustraszonego. Była inna niż wszyscy. Inaczej postrzegała świat. Widziała we wszystkim dobro mimo, że sama była krzywdzona więcej razy niż ktokolwiek inny. Myśląc o jej cierpieniu serce mi się łamało. Postanowiłem sobie, że będę ją chronił. Ją i naszą córeczkę cokolwiek by się nie działo. Nie pozwolę by którejkolwiek z nich stała się krzywda. Nigdy.

- Zatrzymałbym świat jeśli to dałoby nam czas... - zaśpiewaliśmy szeptem równo jakbyśmy czytali sobie nawzajem w myślach.



Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału ale miałam mocny kryzys egzystencjalny hahah. Poza tym jestem drugi raz w ciągu miesiąca na kwarantannie i wysiadam.

Co do imienia to strasznie dużo osób chciało Lily oraz Morgan i nie wiem co dalej począć 🤷‍♀️

Buziaki!

Więcej Ciebie ~ Tony StarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz