- Tony..? - usłyszałem słodki głos Rose w korytarzu - O... - zawahała się widząc Thora i Loki'ego siedzących na kanapie i to w dodatku w tych ich strojach - Jeśli przeszkadzam to ja wyjdę...
- Nie no co ty - uśmiechnął się do niej Loki - Stęskniłem się za tobą
- Doprawdy? - zdziwiła się mierząc go wzrokiem, a mój z kolei przeniósł na Thora, który z lekko rozchylonymi wargami przypatrywał się dziewczynie. Zacisnąłem mimowolnie pięść próbując tłumić uczucie zazdrości jakie przepełniło.
- Nie zwracaj na nich uwagi - rzuciłem obojętnie - Oni już wychodzą - próbowałem brzmieć i wyglądać naturalnie.
- Tak, właśnie - Thor pokręcił głową jakby wybudzał się z transu - Pogadamy w siedzibie Stark, a ty Loki do domu.
- Jasne - czarnowłosy uśmiechnął się do mnie pokazując kciuk w górę i zaraz rozpłynął się, a Thor zabrał ze stołu swój młot, posłał Rose nieśmiały uśmiech i wyszedł.
- Coś się stało?
- Nie, po prostu chciałam zobaczyć jak się czujesz i... - nagle zmarszczyła czoło - Czy to jest krew? - podeszła bliżej podnosząc moją koszulkę, okazało się że rana ciągle jest rozwalona. Cholerny Loki i te jego iluzję. Byłem na niego potężnie wkurwiony.
- To nic - wzruszyłem ramionami i próbując poprawić się na fotelu ale wtedy moje ciało przeszył nieopisany ból przez który mimowolnie syknąłem.
- Jasne, Tony - brunetka lekkim krokiem pobiegła do kuchni i wróciła z apteczką tak jak poprzednio Loki - Ten dom jest naprawdę ogromny, już o tym zapomniałam... - szepnęła gdy wróciła i uklękła obok mnie, a ja zwątpiłem czy tym razem to na pewno Rose czy znowu jakieś chore żarty.
Szybko się jednak przekonałem gdy zaczęła oczyszczac ranę. Wtedy naprawdę mnie zabolało. Kiedy Loki to robił nie czułem nic bo to w końcu było kłamstwo, a teraz musiałem przygryźc wargę żeby stłumić ból. Skończyło się na tym, że poczułem jak z mojej wargi zaczęła lecieć krew ale zniknęła w tym samym momencie co się pojawiła.
- Przepraszam Tony ale muszę to zrobić - spojrzała na mnie współczującym wzrokiem, a jej ruchy stały się jeszcze bardziej delikatniejsze.
- Właściwie to gdzie byłaś kiedy się obudziłem? Na początku cię słyszałem. - zapytałem.
- Pewnie jak kłóciłam się z Lauren? Przepraszam, nie chciałam żeby było nas aż tak słychać ale martwiłam się o ciebie, a ona kazała mi wyjść obarczając winą za to co się stało - mówiła powoli i ciągle ze skupieniem usuwała krew z niepowołanych miejsc - W końcu wyszłam na inny korytarz i w końcu usiadłam na krześle i musiałam zasnąć bo obudziłam się w jakimś pokoju na łóżku więc ktoś musiał mnie przenieść - wzruszyła ramionami - Potem Jarvis pomógł mi się odnaleźć i powiedział gdzie mogę cię znaleźć.
Pokiwałem ze zrozumieniem głową. Wyczuwałem w tym na kilometr intrygę Loki'ego. W końcu musiał ją gdzieś zostawić żeby nikt przypadkiem nie zobaczył dwóch Rose.
- I gotowe - powiedziała po chwili dziewczyna i przyjechała jeszcze delikatnie dłonią po ogromnym plastrze, który mi nalepiła, a ja odruchowo złapałem jej dłoń przytrzymując w tym miejscu gdzie była. Najpierw spojrzała niepewnie na to miejsce, a potem mi prosto w oczy - Za jakąś godzinę, kiedy wyparuje z ciebie zawartość tej szklanki, musisz wziąć tabletki przeciwbólowe bo będziesz cierpiał. - mówiła powoli, aksamitnym głosem.
- Dziękuję ci, naprawdę - spojrzałem jej prosto w oczy, następnie błądząc wzrokiem po jej bladej twarzy,na której widoczne były tym bardziej siniaki i zatrzymując się na ustach.
- Nie masz za co Tony - uśmiechnęła się pogodnie.
- Tylko ty zawsze jesteś przy mnie kiedy zjebałem coś tak bardzo, że nikt inny nie chciał ze mną gadać - mruknąłem - Teraz jest tak samo.
- Reszta na pewno niedługo ci wybaczy...
- Nie o to mi chodzi - wtrąciłem się - Chcę żebyś wiedziała, że ty też możesz na mnie zawsze liczyć mimo, że wiem, że zaufanie komuś takiemu jak ja nie jest proste. Ba, graniczy z cudem...
- Tony nie musisz...
- ...ale zależy mi na tobie więc jeśli dowiem się, że ten Owen zrobił ci to - dotknąłem drugą ręką jej twarzy - To on nie wyjdzie z tego cało.
- Dlaczego tak się na niego uwziąłeś co? - zmierzyła mnie wzrokiem - Tony ja go kocham i widzę co próbujesz zrobić ale przykro mi. Między nami nic już nie będzie. Możemy się przyjaźnić ale dobrze wiemy, że nas już nie ma, a nawet gdyby to nie miałoby szans przetrwać.
- Skąd możesz wiedzieć?
- Znam cię już długo Tony. Proszę nie zaczynamy tego tematu. - przgryzła wargę.
- Kiedy ja widzę, że nie jesteś z nim szczęśliwa - obruszyłem się - Zasługujesz na coś więcej niż nabuzowanego dupka Rose.
- Myślisz, że tylko Ty jesteś tym ideałem z którym mogę być prawda?
- Nie to chciałem przez to powiedzieć - zawahałem się - Wiem, że nie jestem ideałem i nie zasługuje na ciebie ale jeśli ja nie to on tym bardziej - powiedziałem lekko zdenerwowany, a Rose zabrała swoją ręke pozostawiając uczucie pustki w miejscu gdzie ją trzymała.
- A w takim razie kto jest? Thor? Zrozum, że nikt nie jest idealny Anthony - westchnęła, a mnie zakuło w sercu na wspomnienie o Thorze.
- Nie chodzi mi teraz o wszystkich tylko o Owen'a. On jest totalnym idiotą. Nie widzisz tego? - zrobiłem zrezygnowaną minę - A może się go boisz?
- Przesadzasz Tony. Z tobą już nie idzie o niczym porozmawiać kiedy coś sobie wmówisz. Niby geniusz ale twoje przebłyski stają się marne. - wstała i zabrała torebkę - Napisz jak będziesz naprawdę potrzebował pomocy bo chyba musimy znowu zachować dystans.
- Kurwa
Krzyknąłem sam na siebie kiedy Rose już wyszła zostawiając mnie samego w ogromnym salonie. Po raz tysięczny wyszłem na samolubnego zupka wcale tego nie chcąc. Chcę dla niej tylko jak najlepiej bo na to zasługuje, a widzę, że ten je chłopak nie jest taki super jak się prezentuje. Znam się mimo wszystko na ludziach. Szkoda tylko że teraz zostałem sam jak palec przez własną głupotę. Jeszcze odsunąłem od siebie Rose kiedy mam starać się żeby do mnie wróciła bo porwie ją jakiś zgred. Tak Stark. Potrafisz namieszać.
CZYTASZ
Więcej Ciebie ~ Tony Stark
RomantikKontynuacja książek "Jesteś jeszcze za mała" i "Daj mi wszystko" (część trzecia) Tym razem Rose i Tony rozstali się na dobre. Ich drogi się rozeszły, a wspólne plany i marzenia pozostały tylko wspomnieniem. Zaczęli życie na nowo zapominając nawza...