- No proszę, kto się pokazał - rzuciłam arogancko do Tony'ego, który wpadł na mnie przypadkiem w kuchni gdy z braku zajęcia postanowiłam zrobić obiad dla Avengersów.
Wczoraj położyliśmy się spać pokłóceni. Powiedziałam mu, że nie mam za złe Bucky'emu tego co zrobił, a on stwierdził, że więcej się z nim nie zobaczę. Pożarliśmy się chwilę ale byłam zbyt zmęczona żeby to kontynuować jednak dzisiaj nie mam zamiaru dać mu spokoju. Kiedy się obudziłam jego już nie było i zobaczyliśmy się teraz pierwszy raz od rana, a dochodziła trzynasta.
- Nie zaczynaj znowu, proszę - westchnął odpalając ekspres do kawy gdy zobaczył, że czajnik jest pusty.
- Chciałabym tylko coś wyjaśnić i poruszyć kwestię tego, że próbujesz mną rządzić - uniosłam brew patrząc jak on za wszelką cenę unika spojrzenia w moim kierunku.
- Nie rządzić ale dbać o ciebie - wzruszył ramionami. - A to spora różnica.
- Czyli moje zdanie się nie liczy? - burknęłam. - Umiem o siebie zadbać tak się składa.
- Umiesz ale nie jeśli chodzi o byłych płatnych zabójców z poprzestawianymi niektórymi szarymi komórkami - westchnął.
- Bucky jest normalnym człowiekiem tak jak my - zauważyłam. - Błagam nie traktuj go jak wroga bo nim nie jest.
- Czemu ci tak na nim zależy co? - zapytał trzymając nerwy na wodzy.
- Lubię z nim rozmawiać. Widzę jaki jest samotny i że cierpi dlatego nie podoba mi się traktowanie go jak kogoś niewartego uwagi. - powiedziałam najsokojniej jak umiałam.
- Nie obchodzi cię to że mógł zrobić coś tobie i naszemu dziecku? - syknął.
- To nie tak... - próbowałam powiedzieć.
- Ile razy ktoś jeszcze musi cię dotknąć ale tak żeby to on się poparzył a nie ty? - rzucił ze spojrzeniem wbitym w metalowy blat, na którym zacisnął pięści tak mocno, że kostki mu pobielały. - Ale tak żeby więcej ani razu nie miał odwagi? No ile?
Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować Tony chwycił kawę i wyszedł z impetem, w ostatniej chwili omijając wchodzącą do kuchni Natashę.
- Kłopoty w raju? - zapytała z typowym dla siebie stoickim spokojem w głosie.
Opadłam na krzesło wydając z siebie głos przypominający wycie orki i głośny ból istnienia.
- Jeśli tak wyglądają te hormony, cieszę się że nie mam dzieci - skomentowała.
- Czasami nie mam na niego siły - rzuciłam ignorując jej uwagę.
- A co ty myślałaś? - usiadła bliżej. - To w końcu Tony Stark. Największy narcyz w historii Ameryki.
Spojrzałam na nią spode łba. Uwielbiałam Natashę, serio. Ale jej bezpośredniość czasami mnie dobijała.
- Do tego jesteś jedyną kobietą, którą kiedykolwiek darzył szczerym uczuciem i odbija mu na twoim punkcie. To zrozumiałe jeśli przez trzydzieści lat jest się samcem alfa z tysiącami adoratorek.
- Wiem, że się martwi i w ogóle, i doceniam to. Tylko, że chciałabym mieć coś do powiedzenia w niektórych sprawach. - skrzyżowałam ręce na piersi.
- A o co tym razem poszło? - uniosła brew.
- Wczoraj Bucky nie był przez chwilę sobą. Tony stwierdził, że mógł mi coś zrobić i zakazał mi jakiegokolwiek kontaktu z nim. Nie zgadzam się z tym bo nie wierzę, że Bucky mógłby mi cokolwiek zrobić, a tym bardziej świadomie. - skończyłam wywód.
CZYTASZ
Więcej Ciebie ~ Tony Stark
Storie d'amoreKontynuacja książek "Jesteś jeszcze za mała" i "Daj mi wszystko" (część trzecia) Tym razem Rose i Tony rozstali się na dobre. Ich drogi się rozeszły, a wspólne plany i marzenia pozostały tylko wspomnieniem. Zaczęli życie na nowo zapominając nawza...