29. Widzę jak na niego patrzysz

1.1K 64 17
                                    

- Nie zakładaj dwóch takich samych bombek obok siebie - uśmiechnęła się zawadiacko Rose przekładając bombkę na inną gałązkę.

Przyjechałem do niej od razu po pracy bo specjalnie nie zostałem wczoraj na noc. Mamy zacząć od nowa więc zaczynamy.

- Skąd mam wiedzieć, nigdy nie ubierałem choinki - wzruszyłem ramionami.

- Co?! - oburzył się brat Rose wynurzając gdzieś zza drugiej strony choinki - Dlaczego?

- Zawsze robił to ktoś za mnie - zrobiłem smutną minę.

- Nie wiesz ile traciłeś - popatrzył na mnie z karcącą miną.

- Teraz już wiem - posłałem Rose krótki uśmiech przez co delikatnie się zarumieniła.

  Widziałem po niej, że ostatnie wydarzenia mocno się na niej odbiły. Miała zmęczoną twarz, jakby nie spała w nocy i często się zamyślała. Chciałbym wtedy móc wejść do jej głowy i dowiedzieć się co ją trapi. Naciskanie na siłe nic by nie dało co obydwoje już wiedzieliśmy. Wczoraj dopuściła temat tego co mi było ale widziałem, że nie była usatysfakcjonowana. Ale w końcu zapomni, a ja liczę, że więcej się to nie powtórzy.

- Słuchaj, bo jeśli będziesz chciała iść do teraputki czy być po prostu sama lub gdzieś pójść to ja zostanę z dzieciakami... - rzuciłem niepewnie tę myśl ale spojrzała na mnie z ręką zawiśniętą w górze razem z bombką przez co moja pewność siebie wyparowała - Po prostu chcę żebyś czuła się dobrze - patrzyliśmy na siebie bez słów jakby ktoś zatrzymał czas.

- Dlaczego tak się przejmujesz? -  zapytała szeptem, bardziej jakby mówiła to do samej siebie.

- Bo chyba jesteś jedynym człowiekiem na którego szczęściu zależy mi bardziej niż na swoim.

  Brunetka popatrzyła na mnie jeszcze przez chwilę ale w końcu zawiesiła tę bombkę. Jej ruch był tak automatyczny jakby wyrwała się z transu. Po tym geście jednak spojrzała znowu na mnie podchodząc bliżej.

- Zmieniłeś się wiesz? - poprawiła kołnierzyk mojej koszuli, a dłonie pozostawiła na klatce piersiowej.

- Nie wiem - uśmiechnąłem się patrząc w jej oczy - Przy tobie tracę pewność siebie - mój wzrok zjechał na jej usta kiedy przygryzała wargę -  A zaraz stracę też język - zachichotała po moim komentarzu i jak gdyby nigdy nic wróciła do ubierania choinki.

 
  Odpuściłem sobie to całe ubieranie po ciągłym upominaniu mnie, że duże bombki mają być na dole, a mniejsze na górze. Wiedziałem, że ta cała trójka zwyczajnie się ze mnie nabija ale nie dało się ukryć, że im wychodziło to lepiej. Na koniec tego wszystkiego podsadziłem Ethana żeby założył gwiazdkę na czubku choinki i oficjalnie skończyli ubieranie. W tym samym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.

- To pewnie Retha. Mówiła, że będzie w Nowym Jorku na święta. - rzuciła Rose i poszła otworzyć.

Patrzyłem jak lekkim krokiem podchodzi do drzwi i je otwiera. Z wrzaskiem rzuciła się przyjaciółce na przywitanie. Zaraz wydała z siebie kolejny okrzyk radości widząc za nią innego mężczyznę. Potrzebowałem chwili żeby skojarzyć, że był to Chris, jej dawny przyjaciel. Zakuło mnie lekko z zazdrości kiedy rzuciła mu się na szyję ale nie dałem po sobie poznać.

- O proszę jest i pan idealny - skomentowała Retha podchodząc i przytulajac mnie na przywitanie.

- Miło was widzieć - uśmiechnąłem się do odchądzącej ode mnie ciemnowłosej i podając rękę Chrisowi.

Wszyscy usiedli przy mnie na wyspie kuchennej. Widziałem po Rose jak się rozpromieniła rozmawiając z nimi.

- Mówcie jak tam u was gołąbeczki? -  zapytała ich stawiając kubki z kawą, której oczywiście mi nie chciała zrobić.

- Jakie gołąbeczki? - zaśmiała się Retha odgaraniając loki za siebie -  Nie jesteśmy razem.

- Wygląda to inaczej - moja brunetka uniosła wymownie brwi.

- Tylko razem pracujemy i wynajmujemy mieszkanie - dodał Chris.

- Chyba dużo mnie ominęło...

  Wyłączyłem się po ostatnim zdaniu Rose. Widziałem jej ciągły wzrok obserwujący tego chłopaka co strasznie mi się nie podobało mimo, że ciągle też patrzyła z uśmiechem na mnie. Jednak rozmawiała praktycznie cały czas z nim. Nawet z Rethą zamieniła mniej zdań. Wiedzialem, że coś tam kiedyś między nimi było dlatego teraz tak strasznie denerwowały mnie te ich pogaduszki.

- Będę się zbierać - rzuciłem w chwili ciszy - Miło było was zobaczyć - wymusiłem się na uśmiech.

- Wszystko w porządku? - zapytała Rose.

- Jasne - wzruszyłem ramionami - Muszę jeszcze podskoczyć do firmy -  skłamałem - Na razie.

Ruszyłem w kierunku drzwi, a Rose poszła za mną. Wręcz czułem jej oddech na szyi.

- Co ci się stało? - zapytała kiedy naciskałem na klamkę - Tak nagle wychodzisz i na dodatek z miną wściekłego psa - mówiła po cichu.

- Po prostu widzę, że moje towarzystwo jest tam zbędne

- O czym ty mówisz?

- Świetnie ci się rozmawia z Chrisem - rzuciłem tak czepialskim tonem, że poczułem się jeszcze gorzej niż wcześniej.

- Czy ty jesteś zadrosny? - wybuchnęła śmiechem - Rok się z nimi nie widziałam i zwyczajnie się cieszę

- Widzę jak na niego patrzysz -  zacisnąłem szczękę.

- Szkoda, że nie widzisz jak patrzę na ciebie głupku - nie przestawała się uśmiechać - Naprawdę muszę ci pokazać, że liczysz się tylko ty? - zapytała ironicznie po czym przyciągnęła mnie za koszulę do siebie i pocałowała gryząc moją wargę - Taki dowód ci starczy?

- Powiedzmy - skrzywiłem się specjalnie - To nie zmienia faktu, że ja wychodzę, a on nadal tu jest - pokręciłem niezadowolony głową.

- Nigdy nie wydoroślejesz co? - zapytała z wyrzutem ale widziałem cień uśmiechu na jej policzkach.

- Nie przy tobie - mrugnąłem do niej i w końcu wyszedłem

Mimo, że nie umiałem tego pokazać to byłem na nią trochę zły. Albo to tylko moja chora zazdrość co bardziej jest możliwe. Jestem głupi, robię jej sceny zazdrości, a nawet nie jesteśmy razem.

Wróciłem do swojego domu. Rzuciłem marynarkę gdzieś na krzesło i nalałem sobie whisky do szklanki.

- Witam sir, w internecie ukazały się nowe artykuły na temat pana i panny Rose. Czy chce je pan zobaczyć? - usłyszałem po chwili głos Jarvisa.

- Pokaż najciekawsze nagłówki

W tej samej sekundzie wyświetliły się przede mną okładki gazet ze zdjęciami moimi i Rose oraz nagłówkami typu "Para jak z obrazka znowu razem?", "Czy przyjaźń po raz kolejny przerodzi się w coś więcej?", "Zabił z miłości" i kilkanaście innych.

- Schowaj to - rzuciłem pociągając łyk ze szklanki.

  Wysunąłem małą szufladkę ukrytą w białej komodzie i wyjąłem z niej czerwone pudełko z pierścionkiem. Trzymałem je tu odkąd Rose mi go oddała. Natchnęło mnie żeby to zobaczyć. Wziąłem to do ręki rzucając pudełko na bok. Chyba naprawdę z wiekiem robiłem się coraz bardziej ckliwy. Muszę się pozbierać.

Po chwili patrzenia na diament pierścionka schowałem go do kieszeni i przeszedłem na drugi koniec tego ogromnego salonu. Stanąłem przy balkonie patrząc na miejsce gdzie zabiłem Owen'a. Nie miałem wyrzutów sumienia bo momentalnie przypomniałem sobie Rose wykrzywiającą się z bólu na fotelu.

Znowu poczułem ten cholerny ucisk w klatce piersiowej. Moje płuca, a właściwie płuco jakby odmówiło pobierania tlenu. Ukucnąłem próbując złapać powietrze.

- Czy wezwać kogoś Panie Stark?

- Nie Jarvis, zaraz przejdzie

  Ciągle niemiłosiernie kuło mnie w klatce. Chyba mam przerąbane. Oprócz bólu czułem też ogromny wstyd tymi atakami. Jestem Tony Stark, takie rzeczy nie powinny mnie dotyczyć.

Więcej Ciebie ~ Tony StarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz