26. Wszystko gra

1.1K 75 11
                                    

- Nie mam teraz czasu Rhodey - rzuciłem do komórki opartej na ramieniu.

Właśnie dopracowywałem zbroję samoprzechwytującą a dochodziła szesnasta więc jego telefon nie był mi na rękę. Poza tym nie odzywał się tak długo, że mogłem bez wyrzutów sumienia odłożyć słuchawkę.

- To ważne. Mieliśmy ostatnio kilka ataków które...

- Ataków? - zdziwiłem się.

- Media o tym nie mówią bo nie chcemy rozgłosu. Dzisiaj był kolejny. Chcemy zaangażować w to Avengers ale chciałem najpierw porozmawiać z tobą.

- To zły moment - stwierdziłem.

- Tony...Happy jest w szpitalu. Był w pobliżu wybuchu.

- Co? - śrubokręt wypadł mi z ręki - Na czym one polegają? - przerzuciłem komórkę do ręki.

- Z początku myśleliśmy, że to bomba ale to ludzie...wybuchają - stwierdził poważnie -  Podejrzewamy, że to sprawka jakiejś grupy terrorystycznej.

- Ogarnę temat - rzuciłem i rozłączyłem się.

Miałem ogromne przeczucie, że to sprawa Hydry. W tym samym momencie włamałem się do systemu szpitala żeby sprawdzić w jakim stanie jest Happy,  a następnie do bazy danych wojska żeby dowiedzieć się wszystkiego o tych wybuchach. Okazało się że dostali nagranie gdzie mężczyzna przyznaje się do winy i twierdzi, że to dopiero początek. Nie było widać oczywiście twarzy ani postury. Uspokoiłem oddech i nacisnąłem na reaktor a  zaraz zbroja pokryła moje ciało.

- Jarvis, bądź w gotowości

Rzuciłem wylatując przez balkon i kierując się na wskazany wczoraj przez Rose adres. Lecąc na Manhattan zawahałem się czy nie zadzwonić do Steve'a żeby przyjechał z resztą ale stwierdziłem, że jeszcze zaczekam z tym. Przecież nie będzie tam tych wszystkich agencików Hydry a tylko niektórzy więc nie miałem się czego obawiać. Zależy mi żeby przede wszystkim dorwać jednego z nich.

  Miejsce docelowe okazało się być faktycznie willą ale opuszczoną, gdzieś po środku niczego za nią znajdował się także opuszczony i ogromny magazyn oraz plac budowy. Zatrzymałem się w bezpiecznej odległości. Z przodu było dwóch ochroniarzy więc szybko ich zestrzeliłem i wylądowałem przy wejściu chowając zbroję żeby nie narobić hałasu. Miałem przy sobie pistolet na wszelki wypadek. Wnętrze było tak samo brzydkie jak na zewnątrz. I generalnie panowała tu pustka. I korytarze, były wszędzie. Błądziłem po nich starając się usłyszeć cokolwiek. Wpadłem w końcu do jakiegoś pomieszczenia przypominającego gabinet. Było tutaj czyściej niż w reszcie budynku. Wszedłem do środka bo moją uwagę przykuły papiery leżące na biurku. Wziąłem do ręki kilka z nich. Były to jakieś dane i zdjęcia osób niepełnosprawnych przed i po...Właśnie, na zdjęciach po niepełnosprawności zniknęły. Etapy operacji jakie zostały tam przedstawione przeczyły zdrowemu rozsądkowi. Skutki uboczne również. Rhodey nie mylił się, to ludzie wybuchają.

- Nie ładnie tak bez pukania Stark - chłodny głos wyrwał mnie z zamyślenia - Chociaż patrząc na twój brak wychowania nie powinno mnie to dziwić - parsknął.

Obróciłem się w stronę Owen'a. Był ubrany w garnitur i przypatrywał mi się z cwaniackim uśmiechem.

- A więc zamachy terrorystyczne? - oparłem się o biurko krzyżując ręce na piersi - I Hydra? A ja myślałem, że jesteś tylko dupkiem.

- Z chęcią ci to wszystko wytłumaczę - włożył ręce do kieszeni i wyszedł więc podążyłem za nim - Jak widziałeś na zdjęciach, współpracuje z ludźmi, którzy umieją naprawić pewne wady u innych.

Więcej Ciebie ~ Tony StarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz