Rozdział 39

6 1 0
                                    

„Pamiętnik z końskiego grzbietu"

Rozdział 39

Prałam różowy kantar Komedii i czyściłam naczółek. Dzwoniła do mnie Ania, że mamy przyjść popołudniu, bo będziemy coś robić do zawodów. To pojechałyśmy z Dominiką o 15.00 żeby zdążyć jeszcze dzisiaj poskakać, ostatni raz przed zawodami. Komedia skakała świetnie. Trochę na początku był problem z odmierzaniem foule, ale dałyśmy radę ;) 0 zrzutek, wyrobiłyśmy się w najazdach, tempo dzisiaj też bez zarzutu. Na koniec skoczyłyśmy też 70cm, a potem 80cm :D i jestem dumna z konia <3 i zadowolona z siebie że się nie bałam. Gdybym tak mogła nie stresować się na zawodach... Gdy tylko Dominika zaczęła swój trening z Lizą zaczęło lać. Lało tak i lało i nie chciało przestać. Jeździła w deszczu przez co jazda nie trwała zbyt długo. Nie szło im dzisiaj najlepiej, może to przez to że Dominika już się stresuje zawodami ? Ale zdołowała ją ta jazda. Jeszcze ten deszcz... Przyjechała Marcelina i Karina. Sprzątałyśmy stajnię. Pościągałyśmy pajęczyny i ogólnie takie porządki. Lena siedziała z nami w stajni. Nie lubię małych dzieci. Na dłuższą metę są irytujące. A szczególnie takich małych dzieci, które mają własne konie i w każdej chwili mogą mi zrujnować życie, kradnąc mi konia. Choć domyślam się, że raczej jeździłaby na Lizie. To ich koń. Komedia jest Kordiana. Myślałam że przyjdzie popatrzeć jak jego koń chodzi na jeździe, ale on nawet się nie odwrócił żeby spojrzeć. Przyszedł tylko po miotłę. W sumie może i dobrze ? Mnie Komedia obchodzi za nas dwóch. Wracałyśmy z ujeżdżalni, a Komedia patrzała się na Kordiana takim wzrokiem jakby chciała go zjeść.

- To twój właściciel, wiesz. Rzadko cię odwiedza, co ? - Komedia idzie naburmuszona - Ja jestem twoja pańcia - a Komusia kiwa twierdząco głową <3 Moja kochana <3

Chyba jest nadzieja, że zawody pójdą nam dobrze. Nie musimy wygrać. Chciałabym mieć chociaż czysty przejazd. Musimy wierzyć, że damy radę :') Chciałam napisać do Patryka, ale tym razem jego nie było na fb :/ Dominika dała mi całą reklamówkę lakierów do paznokci :D


  Już sierpień, ale w tym momencie to nieważne. Jutro zawody i na niczym innym nie umiem się skupić. Od 12.00 byłyśmy w stajni do późnego wieczora. Przygotowania do zawodów idą pełną parą. Na razie się tak nie stresuję, ale to zapewne zmieni się jutro. Stres był gdy przywieźli te przeszkody. Ludzie złoci ! Przecież te drągi są bycze, grube i ciężkie ! Nie skoczyłabym z takich 80cm... Musiałam pokonać swój lęk i pomimo tego, że dzisiaj nie miało być żadnej jazdy, skoczyłyśmy je kilka razy. Komedia nie bała się kolorowych przeszkód, ale wózka dziecięcego ! Przez to źle wymierzała foule, a ja latała w siodle. I teraz boję się tylko tego, że narobię sobie siarę tym, że latam w siodle jak miotła. Jeśli przeżyję jutro, to będzie dobrze. A tak bardzo chciałabym przejechać ten parkur na czysto... Pocieszyło mnie to, że druga część przeszkód to te drągi od Patrycji, a one są przyjazne oczom. Wykąpałyśmy 3 konie. Sprzątałyśmy ujeżdżalnię, zgrabiałyśmy trawę, odgradzałyśmy rozprężalnię i  ustawiłyśmy przeszkody. Pani Hila chyba miała urodziny i poczęstowała nas ciastem. Stałam z widłami i grabiłam trawę. Podchodzi Michał i słyszę :

- Tala ! Daj te widły.

Podaję mu pytając - A co ja będę robić ?

- Stać na ozdobę - Była to jedna z tych filmowych scen, które praktycznie nigdy nie zdarzają się w życiu

Od razu przemknęło mi przez myśl : Szkoda że to nie Patryk i że nie mówi tego tylko po to, bym nie musiała się z tym męczyć. A propos Patryka, chyba nie jest mi pisane teraz do niego pisać. Dzisiaj chciałam, wywaliło neta, a zanim złapał znowu on był już niedostępny :/ A Kasi raczej nie jest pisane startować na Koce, bo całe oko jej spuchło i ropieje. Tsaaa... jutro o tej porze będzie już po wszystkim.

Pamiętnik z końskiego grzbietuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz