Rozdział 54

7 2 0
                                    


„Pamiętnik z końskiego grzbietu"

Rozdział 54


 Byłam w tym muzeum Einchendorffa. Jakoś  przeżyłam. Siedziałam w busie z panią z niemieckiego i ogólnie sama chodziłam. Co chwilę była albo droga bez przejazdu, albo objazd :P Wgl połowę drogi jechaliśmy w takiej mgle, że nic nie było widać. Wyjeżdżamy zza zakrętu, a tam dość szeroka, rwąca rzeka i na niej platforma na którą się wjeżdża. Przychodzi jakiś pan i mówi, że busem nie przejedziemy, bo jest podwyższony poziom wody. Szkoda, popsuł nam atrakcję :c W muzeum była szafa, identyczna jaką mam w domu, w przedpokoju xP Byłam u Komedii. Jeździłyśmy na kantarze ;) I koniś ganaszuje się nawet na kantarku, sukces :D A wieczorem to myślałam, że mi łeb rozerwie...


  9 godz. w szkole... ale nie było aż tak  źle. Marty nie było, bo chora i jak przyjdzie to ewentualnie w piątek :/ Sara przyniosła mi zamówienie z Avonu. Dostałam zaproszenie na urodziny do Karoliny. Szybko wpadłam do domu i jechałam do koni. Dzisiaj z Komusią jazda na cordeo :) Tylna podkowa jej za niedługo odleci i oby jak najszybciej, bo już tak stuka, a koń się co chwilę potyka... Jutro nie idę do szkoły bo tak sobie wymyśliłam. Nie chcę na fizykę...


  Nie poszłam do szkoły. Chciałam się wywinąć z fizyki. Powiedziałam tacie, że są same zastępstwa xd Robiłam porządki w pokoju. Ginger chyba wciela się w rolę budzika. Wskakuje na parapet i "mru, mru, mru!" Byłam u Komusi <3 Jeździłam na oklep. W sumie trening bardziej dla moich nóg :P Ale i tak już chyba coraz lepiej trzymam się w tym wybijającym kłusie :P Na 18.00 szłyśmy z mamą do pani Bożeny robić włosy. Zrobiła mi taki podtapirowany kucyk ;P Teraz już wiem jak się robi. Może trochę przerobię po swojemu ;)


  Dzisiaj tylko czyszczenie, sprzątanie, karmienie. Chciałam robić lonżę, ale tak mnie noga boli, że chyba by mi odpadła jakbym latała po ujeżdżalni xd WF wystarczy xd A noga przez durnego komara cała spuchnięta i boli jak się stanie. Tam wgl jest krew ? xd Tak więc, Komusi się upiekło :P Z resztą czasu brakło, bo szybko trzeba do kościoła. Msza szkolna, różaniec, spotkanie... Wygrałam czekoladę :D Milkę orzechową :) Chciałam do Patrycji iść, ale dzisiaj nie mogłam, jutro jej nie ma, w sobotę nie mogę, a w niedzielę zobaczę, bo mama ma urodziny. Chyba trzeba będzie przełożyć na następny weekend... :/


  W szkole tylko na 4 lekcje z czego dużo osób nie było. A ja zapomniałam śniadania xd Sara pożyczyła mi kasę na sunbites'y w sklepiku. Dostałam 6 z angola z kartkówki :O :D W domu pisałam referat z chemii. Z Komusią robiłyśmy jazdę rozluźniającą, ale z różnymi elementami. Były dragi na kłus i drąg 30 cm na galop. Na początku lipa, koń nieprzytomny, ale potem było dobrze :) Przez tą latającą podkowę źle się jeździ. Koń ciągle się potyka i nie umie normalnie nóg podnosić... Zrzucała ciągle ten drąg. Potem doszłam do wniosku, że mamy źle odmierzone foule o 0,5m, no bo wyjeżdżając zakręt nie dało się inaczej. Po przestawieniu, jak twierdziłam, przejazdy były na czysto ;D I jak na początku było tempo takie jakby chciała a nie mogła, to potem tempo było idealne <3 Rozruszał się konik. Wgl wczoraj przyszedł tęczowy uwiąz. Bardzo fajny :) Dzisiaj już bytuje w stajni. Dominika przyszła po prawie tygodniu nieprzychodzenia, prowadzić jazdę Emilce. Oczywiście już skrytykowała mój uwiąz jak to jej zdaniem nie pasuje do kantara... Ale co mnie to, mi się podoba. Ja zazwyczaj też tak robię : Wolę chwalić czyjeś rzeczy takie, których sama bym nie kupiła, bo wtedy wiem że mam fajniejsze xP A tak to zżera zazdrość. No ale bądź co bądź nie jest to zbyt miłe, jak ona takie miny wali. Mam wrażenie, że znowu coś się psuje. Ja już powoli mam dystans. Oczywiście nie wyklucza to tego, że być może to przez Martę, która teraz jeździ do Golika. Zakumplowały się znowu dwie psiapsióły. Paplają a ja znów nie w temacie. Nie że mi zależy... Pani Hila ostatnio mnie znowu zadręcza, że niby słomy za dużo wyciepuję, no akurat ja nie sądzę -,- i że z końmi przechodzę z tej strony stodoły a nie z tamtej. No ale skąd ja to miałam wiedzieć ?! Co ja wróżka jestem ? Myślałam że raz tylko wtedy jak drzewo cięła. Powiedziałaby normalnie : ,,Jak będziesz szła z końmi to za stodołą" a nie że ja mam się domyślać xd Ale nie... Już nie przychodzi mi gadać prosto w oczy tylko w progu stanie i gada. Może już wie z kim zadziera, bo ja się łatwo nie poddam ! Andrzej do mnie dzwonił. Ale nie odebrałam bo byłam z psem. A to że dzwonił raczej zwiastuje tylko kłopoty. No ale o co ? Zaczęłam się zastanawiać. Że pani Hila ma skargi ? Czy Marcelina przychodzi ? Czy Liza też jest pod opieką ? Na to wszystko mam alibi. A może chce się rozliczyć za jazdy ? Wszystko pisze w zeszycie. Albo chce wiedzieć co Marta robiła w stajni ? Lub coś gorszego... może chciał powiedzieć że "Wiktorka" przyjdzie na jazdę xd Jutro jestem rano, więc jak co schowam wodze i uwiązy. Albo najlepsza opcja : Czy Filip zostawił w stajni bluzę ? Bo zostawił. Nwm. Stwierdziłam, że muszę się dowiedzieć.  Nie ma co się martwić. Nie zrobiłam nic złego. Oddzwoniłam. Ale nie odebrał, więc uznałam, że to nic ważnego. 100 światów xd

Pamiętnik z końskiego grzbietuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz