Rozdział 36

10 1 0
                                    


„Pamiętnik z końskiego grzbietu"

Rozdział 36

Rano byłyśmy z Dominiką sprzątać kamienie z ujeżdżalni (w tej stajni gdzie chciała trening). Dajana jeździła na Batucie, mojej ulubienicy z tamtej stajni. Piękna kasztanka :) Najprawdopodobniej zostanie sprzedana lub pójdzie do rozrodu. Dzisiaj miałam z Komedią trening ujeżdżeniowy. Ćwiczyłyśmy program na BOJ. Nie było idealnie, ale na pewno lepiej niż ostatnio. Przejechałyśmy cały do końca ;) Potem rozgalopowałam konia w połsiadzie bez wodzy :D Dzisiaj nie musiałam nawet wspomagać na zakrętach. Niedługo musimy przejść na cordeo ! :P Ćwiczyłyśmy ustępowanie od łydki na sposób Dajany i spin. Jak na początki to idzie nieźle ;) Zainteresowało mnie takie coś jak wędzidło bezogłowiowe. Fajnie by było sobie takie sprawić, ale kosztuje sporo :/ Potem przyszła Maja na jazdę. Tym razem na te jeszcze pół godzinki. Fajnie sobie radziła :) Po niej Dominika jeździła na Lizie. Ja też wsiadłam na Lizę, bo chciałam na niej pogalopować i sprawdzić czy da się ja tak popędzić w galopie, ale nic z tego. Nie da się. Marceliny dzisiaj nie było. Pod koniec do kucyków. Tam też jest niezły cyrk... Siostry vs Dominika. Są tak na nią fochnięte, a przecież ona nie zrobiła nic złego. Kasia mówi że na zawodach nagrodzone będą tylko 3 miejsca. No to super... Miałyśmy większe szanse załapać się do pierwszej piątki, niż trójki... Rozetko żegnaj :'(


 Od rana dzień zaczął się nieciekawie. Popołudniu szłyśmy z Dominiką do Dajany z Komedią i Lizą. Chciałam żeby to Liza miała trening, ja miałam być tylko do towarzystwa żeby pojeździć w innym miejscu. Ale Dajana prowadziła nam obu. Szczerze mówiąc trening jakoś szczególnie mnie nie zadowolił. Chciałam oswoić konia z otoczeniem na swój sposób, ale jednak Dajana go nie preferowała. Komedia trochę odstawiała, że nie chciała iść. Albo stoi albo do tyłu... Powadziłam się trochę z Dajaną, bo kazała mi jeździć do skoków galopem w półsiadzie. Ale ja chcę w siadzie. Tak jest lepiej wszystko dopracowane. Inaczej Komedia się rozpędza, wybicie nie wiadomo kiedy i wgl... W siadzie, to jest coś. Ja się pytam czemu półsiad ? Bo jej się tak podoba. No ale co to za wytłumaczenie ?! A mi się podoba siad, i co ? Powadziłyśmy się. Robiłam też jak mówiła, ale potem postawiłam na swoim i powiedziałam że raz po mojemu. Jak dla mnie wyszło o wiele lepiej. Pod koniec Dajana pytała się mnie jak trening ? No moja odpowiedź nie była zbyt kreatywna. No trening jak trening, inny niż zawsze. Przynajmniej szczerze. No co, miałam powiedzieć że niezbyt mi się podobało ? Bądź co bądź ja zostanę przy tym, że treningi najlepiej wolę prowadzić sobie sama. Widzę poprawę i jestem zadowolona z efektu. No ale cóż, warto zawsze spróbować i wyciągnąć z tego nowe doświadczenia. Po prostu nie lubię jak ktoś mi mówi co mam robić, a wcale nie zna konia. Wiem, że są jakieś standardy co do jeździectwa, ale twierdzę, że do każdego konia trzeba podchodzić indywidualnie. I odkąd zaczęłam jeździć sama mam większą satysfakcję z rzeczy które sama osiągnęłam. A inni tego nie rozumieją... Myślę że odkąd zaczęłam mieć do Komedii indywidualne podejście, zaczęła chodzić lepiej. A przynajmniej tak, że obie jesteśmy zadowolone. Bo moje motto w pracy z koniem brzmi : Chcę żeby koń współpracował nie dlatego że musi, tylko dlatego że chce. Mam wrażenie, że Dajana bardziej się na mnie uwzięła. Ciągle poprawiała i dyskutowała. Dlaczego np. Dominice nie kazała jechać w półsiadzie ? Jak kiedyś się mnie zapyta czemu nie przyszłam z Komedią ? To zapytam się, czy nie ma mnie dość po ostatnim ? xP


 Spałam prawie do 12.00 xd Taki upał że wytrzymać się nie da. Na szczęście pod wieczór fajnie się ochłodziło. Prałam tęczowy czaprak Komedii. Dzisiaj Komedia chodziła w białym, bo limonkowy jest już wyprany do sesji. Popołudnie tradycyjnie w stajni. Z Komulą jazda bardziej rozluźniająca. Galop na cordeo :D Koń bardzo się poprawił i lepiej chodzi na dosiad. Wodze na wszelki wypadek były jeszcze podpięte, ale następnym razem je odpinamy ;P Marcelina jeździła na Lizie i ćwiczyły zagalopowania. Prowadziłam jazdę Majeczce ;) Potem doszła Dominika. Po nakarmieniu koni pojechałyśmy do kucyków. Z Marceliną gadało mi się całkiem ok. Mam nadzieję, że teraz już nie myśli, że jej nie lubię. Bo nawet zważając na sytuację wolałabym się lubić. Odrobaczyłyśmy kucyki.  Marcelina jeździła na Goliku i z tego co planujemy to ma go ułożyć :P Ja wyczyściłam Hanę i sobie na niej siedziałam :) No więc zważając na sytuację to my jesteśmy 3, kucyki też są 3, więc Dominika ma Heinza, Marcelina ma Golika, a ja mam Hanę <3 ;P Kasia zaczęła skoki z Koką. Niby fajnie, ale jakoś nie widzę ich na zawodach... Tata stwierdził, że jego od jutra mało co interesuje. Jego zaś coś ugryzło. Nie wiem po co zawsze wprowadza taki terror. Coś czuję że jeszcze mu to wypomnę ! Myśmy mu przecież nic nie zrobili.


 Rano zdążyłam jeszcze wyczesać Czarnulę. Ginger też, ale u niej nie było co wyczesywać. Pierwszy raz czyszczona grzebieniem. Nie drapała tak jak Gangster, ale oczywiście uważała to za świetną zabawę i jakże wspaniale byłoby zapolować na grzebień. Potem jechaliśmy do jeździeckiego. Dominika jechała z nami. Mimika zawieźliśmy do babci na kilka dni. Kupiłam sobie nowe sztyblety. Takie prawie jak te poprzednie. Z gumką, zwykłe, poste, wygodne. Takie chciałam. Zapłaciłam za nie 200zł, spodziewałam się, że będą choćby o 30zł tańsze... Podobały mi się czapraki, był taki ładny szmaragdowy *o* Taki tez muszę kiedyś sprawić Komusi, dopiszę do listy. Dominika miała kupić podkładkę pod siodło dla Heinza, ale nie było. Byliśmy też u babci, czekać na mamę. Babcia zrobiła nam kanapki. O 16 jechałyśmy z Dominiką do stajni w naszych nowych sztybletach :D (jej przyszły pocztą). Skakałyśmy szeregi. Ale dzisiaj szlo fatalnie. Nie jako tako skoki, bo samo to było ok. Skoczyłyśmy nawet 70 cm. Ale Komedia jest niewyspana odkąd śpi na padoku i na jeździe jest strasznie do pchania. Nie chce zagalopować na łydkę, ale przecie ten koń tak nigdy nie robi ! No ale to nie jej wina. Nie mogę się gniewać na konia który jest niewyspany i ziewa co minutę. Ja najchętniej zostawiłabym je na noc w boksie, no ale co ja mogę ? Liza tez chodziła tak sobie. Dominika coś z nią poskakała, ale Liza lubi przechodzić w szeregach do kłusa.. Po niej wsiadała Marcelina. Dzisiaj szło jej fatalnie. Liza zaczęła jej odstawiać, a ona nie dawała sobie z nią rady. Ja na nią wsiadłam żeby obadać sytuację, ale wszystko było ok :D Dawałam sobie z nią radę i muszę przyznać że fajnie chodzi. Tylko luźne wodze i od dosiadu. Dzisiaj chyba nastąpił ten przełom i wiem, że mogłabym bez problemu jeździć na Lizie. Już nie bryka gdy tylko na nią wsiądę, ale się słucha :) Biedna Marcelina musiałam ja trochę pocieszyć i powiedzieć żeby się nie łamała. Będzie dobrze. Gdy tylko skończyłyśmy do stajni wpada Andrzej i mówi że konie idą na bryczkę. W pierwszej chwili pomyślałam, że coś komuś jebło. Potem wyżaliłam się jak te konie są zmęczone i zaczęłam błagać żeby stały w boksie. Andrzej mało się przejął i poleciał wyciągać bryczkę. Podeszłam do Komedii wtulić się w jej grzywę i zachciało mi się płakać. Biedny koń. Przepraszam... Dzisiaj konie zostały podpięte odwrotnie, czyli Komedia z lewej, Liza z prawej. Ania i Lena też jechały. No i ja, Dominika i Marcelina. Fajnie się jechało. Andrzej mówił, że one w bryczce tak ciągną, że nie da się ich zatrzymać. Mówił że się możemy założyć. Potem dał mi lejce i mówi że mam je zatrzymać, mogę szarpać ile wlezie, ale nie staną. Ja tylko łapię lejce, ani nie ciągnę i mówię prrrr! A konie stoją :D Kochane konisie <3 Lonża na komendy głosowe się przydaje ^^ Andrzej zdziwiony, a wszyscy w śmiech :D Udało się Anię przekonać żeby konie stały tak 2 dni przed zawodami na noc w boksach. Lena mówi do mnie ciocia xP Boję się tego dnia, kiedy ona zacznie jeździć konno... Oby miała taki zapał jak Filip... Jechaliśmy pod sklep. Tam postój. Andrzej kupił nam coca-colę, a potem jadłyśmy z Anią chipsy. Ani podobają się araby, w szczególności białe, no... jakbym kupiła tego ogierka :3 Ale jednak najpierw skupiam się na izabelowatej klaczy. Wróciliśmy do stajni to Dominika pojechała karmić kuce, a my karmiłyśmy z Marceliną tu. Dałyśmy koniom pół wiadra owsa. Potem do stajni przyszedł Andrzej i wsypał im kolejne pół xD Dzisiaj im się należy po wiadrze owsa :3 I powiedział, że śpią dzisiaj w boksach. Chyba wziął do serca to co mówiłam. Marcelina ma chłopaka (który nie wie co to bryczka). A ja nie mam ani takiego. Chociaż wolałabym żeby jeździł konno. Hmmm... Patryk. Dawno z nim nie pisałam. Do domu wróciłyśmy znowu o wpół do 10 :P Znowu się upiekło bez ochrzanu, a na dworze było dość ciemno. Z radością stwierdzam, że tęczowy czaprak się doprał :D

Pamiętnik z końskiego grzbietuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz