Rozdział 17

22 2 0
                                    


„Pamiętnik z końskiego grzbietu"

Rozdział 17

***

,,Nie mów nic. Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości."

Myślałam, że nie napiszę nic na sprawdzianie z maty, a zrobiłam 3 na 4 zadania, wydaje mi się że dobrze. Za to pała z biologii... że też musiała mnie wziąć do odpowiedzi gdy nic się nie uczyłam, bo mnie głowa bolała ! Andrzej do mnie nie dzwonił. Konie raczej nadal stoją u nas. Kowala też nie było. Jutro jadę do stajni to obadać.

Andrzej zabrał konie... Fajnie że chociaż zadzwonił ! xd To było chamskie. Ania też się obraziła wielce -,- Pastuch trzeba wieszać to do Marty leci... Co za ludzie... Andrzej, Ania, Marta, Hila... Poszłyśmy do Kasi i Patrycji, bo Dominika tam była. Marta i Dominika poszły robić kucyki, po kolei wszystkie 3. Marta spadła z Heinza. Kasia lonżowała Kokainę. Fajnie im idzie, Kasia ma do niej podejście. Mi Patrycja zaproponowała jazdę na Erze. Sama galopowałam na niej ! :D Patrycja mi powiedziała, że dobrze jeżdżę :) i że jestem jedyną osobą, której pozwala na niej jeździć. No i jeszcze Kasia czasem wsiada... To miłe :) Jednak co one to nic złego. Na Patrycję złego słowa nie powiem, a Kasię teraz bardziej polubiłam, bo się zmieniła.

Do koni pojechałam z Dominiką. Pojechałam w teren na Heinzu i nawet galopowałam :P Marta potem przyszła. Lonżowała dębującą kucynkę, a ta ją uderzyła w ramię. Era i Koka biegały jak szalone. Koka się przewróciła. Marta znowu się fochła czy co... bo jak wracałyśmy rowerami to mogłaby jechać z nami, a ta pognała 50 metrów przed... Dominika się śmiała, że co ona, papa mobile że wszystkim ciągle macha i w tym momencie jeszcze pomachała chłopakowi rozwożącemu gazety. Jak się śmiałyśmy to pewnie znowu foch xd

Wkuwałam historię ponad godzinę ! xd Miałam iść z mamą na majowe, ale tata nie wrócił z pracy. Mama może będzie mieć pracę i oby się udało, to wtedy będzie kasa i może w końcu spłaci mi wszystkie długi. A ja chcę mieć swojego konia ! Zakreśliłam liczby w totka, ale wyślę dopiero jak będę u babci. Mam takie przeczucie, że teraz może wygram. A jeśli nie, znów na jakiś czas przygnębię się szarą rzeczywistością. Ale w takim wypadku Bóg uzna, że to jeszcze nie teraz, coś musi się wydarzyć, żebym nie popełniła błędu. Teraz nie postawiłabym konia u Andrzeja, tak jak planowałam wcześniej... Teraz wymyśliłabym coś innego. Może u Patrycji ? Albo u kuców ? Bądź co bądź wolałabym w tej samej wsi, bo tam mamy fajne tereny i miałabym z kim jeździć. Ale wiem, że już nie u Andrzeja i może to dobry powód by wysłać totka - nie popełnię tego błędu. Dlatego Bóg nie pozwolił mi wcześniej mieć konia. A ja dalej cieszę się z tego, że Patrycja powiedziała mi, że jestem jedyną osobą której pozwala jeździć na Erze. Wiem jaki to zaszczyt, bo naprawdę rozumiem, że nie chętnie daje się swojego konia do jazd. Cieszę się bardzo, że mogę mieć taką osobę. To oznacza też że Patrycja mnie lubi, inaczej nie powiedziałaby mi tego. Ja też ją lubię i pomimo tego, że podobno kiedyś gadały za plecami, wybaczam jej. Jesteśmy do siebie podobne, nie umiem tego wytłumaczyć słowami, ale coś w tym jest, że nie potrafię na dłuższą metę się na nią gniewać, ufam jej i czuję że ona mnie rozumie, dogadujemy się i myślę, że działa to też w odwrotną stronę. Ja też pozwoliłabym jej bez problemu jeździć na moim koniu. Tylko jej - nie potrafię wytłumaczyć dlaczego... No i jeszcze miłości mojego życia, której jeszcze nie poznałam.

Pamiętnik z końskiego grzbietuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz