Rozdział 47

4 2 0
                                    


„Pamiętnik z końskiego grzbietu"

Rozdział 47


 Rano byłam sama w domu. Poszłam z Olą na rolki. Myślała, że też idziemy na wesele, ale powiedziałam jej że nie. Głupio było mówić, że nie idziemy bo nie dostaliśmy zaproszenia, to takie dość niezręczne. Pojechałam do stajni z Dominiką, bo wysłała mi SMS-a że idzie ze mną. Jeździłam z Komedią drągi w kłusie i skakałyśmy 80 cm. Inaczej niż zwykle, bo 80-tka szła na pierwszy ogień, bez żadnej niższej rozgrzewki i jeszcze stała w innym miejscu niż zwykle i miała inną zabudowę. Najazd z jednej strony jej się nie podobał, ale skoczyłyśmy :) Takie ćwiczenia są raczej po to żebym oswoiła się z wysokością. Ale już nie boję się 80-tek :) Marceliny nie było. Potem jeździła Dominika i Julia. Julia galopowała, udało jej się ! :D Dominika pojechała do kucy, a my znowu z Julią robiłyśmy fotki. Leżałam na trawie, a Komusia miziała mnie chrapkami, ostatnio tak mi się to podoba :D <3 Wsiadłam jej też na grzbiet, pierwszy raz tak na pastwisku na oklep, bez ogłowia :) Ja siedziałam a Komula jadła sobie trawę. Wieczorem grałam w simsy. Andrzej do mnie zadzwonił. Już od razu po głosie poznałam że coś jest nie tak. Był trochę zły, bo ci od Mai pytali się czy dostaną zniżki za jazdy, bo Maja przychodzi często jeździć i chcieli by jakiś rabat. Andrzej wgl nie wiedział, że przychodzą i był zły, bo chciałby wiedzieć, bo nie wiedział co im odpowiedzieć. No w sumie to miał prawo być zły. A ci są bezczelni żeby się jeszcze o zniżki upominać ! I tak jest tanio ! I ja też chcę trochę zarobić, a nie że odwalę robotę, a kasa dla Andrzeja. Bo ja te jazdy prowadzę z własnej woli, a nie pracuje w stajni  jako instruktor na etat. Nikt mi za to nie płaci. A co będę Andrzejowi mówić ? Żeby kazał mi się kasą dzielić ? Z jakiej racji, jeśli on nic przy tym nie robi... Ale takiego wytłumaczenia mu nie dam, bo przecież to właściciel... Co mu będę mówić kto przychodzi na jazdy, jak różni ludzie przychodzą, niektórzy nawet nie wiedzą że on jest właścicielem i jak umawiają się ze mną na jazdy to rozliczają się też ze mną, a nie łażą do właściciela prosić o zniżki. Ja nie będę Andrzejowi głowy zawracać. Z resztą ja już nie prowadzę żadnych jazd. Same są tylko problemy przez to. I tak jazdy na Lizie prowadzi teraz Dominika. Ja już się w to nie mieszam. jak jeszcze burę dostaje od Andrzeja i nie wiem co powiedzieć, bo aż słów mi brak na to wszystko. I co mam na swoja obronę w takiej sytuacji ? Nic. Bo co powiem Andrzejowi ? A co powiem panu Radkowi ? To było jak nagana od szefa i tak jak w simsach na jakiś czas odejmuje mi to procenty z nastroju. Od dziś ewidentnie mówię : Nie prowadzę już żadnych jazd ! Mam nadzieję, że jutro nie natknę się w stajni na Andrzeja, ani na Anię... ile to muszę ścierpieć dla tego konia... Ale dla Komedii warto <3


 Od rana byłam zmulona przez ten wczorajszy telefon. Byłam sama w domu i jeszcze tata zabrał komputer. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Miałam ochotę zaszyć się w ciepłym łóżku i przez cały dzień z niego nie wychodzić. Do stajni jechałam z Dominiką. Nie wiem czy kumplujemy się tak samo jak wcześniej, ale jest już dobrze. Z reszta nie miałam ochoty np. natknąć się w stajni na Andrzeja albo na Anię w samotności. Lepiej się czułam z obstawą. I jeszcze musiałam się komuś wyżalić po drodze. Akurat w tej sprawie Dominika mnie rozumie. Sama bała się tak jak ja, bo miała prowadzić dzisiaj jazdę. Ale na szczęście konie poprawiły mi humor. Nie natknęłam się na Andrzeja. Był w stajni, ale jeździł ciężarówką zajęty budową, Ania też. Kordian był chwilę pogadać. W sumie to mi raczej nic nie grozi co do mojej przyszłości z Komedią. Mam wrażenie, że Kordian mnie lubi, ja tez uważam że on jest spoko. Niby przejmuje się koniem, ale się nie wtrąca. Wie że dobrze zajmuję się tym koniem i nie musi się o nic martwić. Uważam, że to dobry typ właściciela. Ufa mi w tym co robię z Komedią, a on sam chyba nie umie jeździć, tym lepiej dla mnie. Jemu bardziej zależy na tym, żeby nie było syfu na placu. Pojechałyśmy na stępa do lasu. Dominika na Lizie, a Marcelina i Julia na rowerach. Odrobina kłusa. Komedia miała tęczowe owijki :P Wracałyśmy ulicą i chciałam spełnić swoje marzenie i kłusować po ulicy :D To jest tak inaczej, tak fajnie :D Konie idą tak spokojnie ;) Na prostej drodze podjechałyśmy kłusem aż pod samą stajnię, jeszcze brama była otwarta :P Ciocia Aga u nas była z Filipem, Jagoda i Emilką. I pomyśleć że za 4 dni trzeba iść do szkoły... Aż wierzyć się nie chce... To wydaje się takie nierealne... Ja nie chcę !

Pamiętnik z końskiego grzbietuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz