Rozdział 56

4 2 0
                                    


„Pamiętnik z końskiego grzbietu"

Rozdział 56


  Weekend - to się rozumie :3 Miałam w końcu czas dla koni. Dzisiaj z Komulą ujeżdżeniowo - zabieramy się do zebrania w kłusie, no i jest nawet nawet :D Koń power, chodziła energicznie, ale ładnie ;) Dużo wolt w galopie i w kłusie. Ciekawe co z tym hubertusem. Dominiki dalej nie było. Ona ma wgl zamiar przychodzić jeszcze do Lizy ? Bo ten koń już fiksuje. Domaga się uwagi i wariuje w boksie. Tryska energią. Nawet sama nauczyła się "sztuczki". Gdy rozsiodłuję Komedię, ściągam siodło i podkładkę, to ona już z drugiej strony, szybko czaprak w zęby i ściąga xP Taki to pomocny koń... Bo jak Dominika nie chce, to Ala będzie jeździć na Lizie. Ja bym miała mniej problemów. Dzisiaj ją też wyczyściłam, bo normalnie koń w opłakanym stanie. Już drug tydzień nie chodzi, no bez przesady. W boksie też jej pościeliłam, ale niech Dominika boks wysprząta, a syf tam i to równy. No, wolę jak nie przychodzi jak mnie nie ma, ale mogłaby kiedyś przyjść jak ja będę. Ciekawe jak jutro, bo ja znowu muszę iść rano... W końcu prałam żółty kantar. Podoba mi się Eskadron Ice blue z nowej kolekcji *-* Ale i tak pewnie nie kupię, bo ciężko go dostać. Tylko zza granicy i jeszcze strasznie drogi :( Jak same nauszniki i owijki 200 zł kosztują... Zbieram na derkę !


  Rocznica śmierci dziadka [*] ... i w głowie pojawiają się te dwie sceny : Jak wchodzę do domu ze szkoły, a mama mówi mi że dziadek umarł i tata już tam pojechał. Albo kilka dni przed wigilią, jak szyłyśmy z Alą sukienki dla lalek, a tata mówi że dziadek jest w szpitalu. Płakałam. Wiem, że płakałam, ale dzisiaj nie płaczę. Tam, w niebie, ma się lepiej. I na pewno nie chciałby żebym płakała. Choć zawsze powtarzałam sobie, że dziadek ma być na moim bierzmowaniu i ślubie (o ile takie coś będzie miało miejsce), a ostatni raz widziałam go w szpitalu, w neonowej turkusowej bluzce... Do kościoła idę jutro, żeby mieć pieczątkę, mam nadzieję że dziadek się nie obrazi. Mama, Ala i Mimik pojechali do cioci Gabrysi, wrócą w poniedziałek. Dzisiaj cały dzień zszedł mi na jakby nic nie robienie. Najpierw byłam u koni. Z Komedią dzisiaj dużo kłusa w różnej formie : wolty, ósemki, drągi, slalom, anglezowany, ćwiczebny, zebrany itd. Konik ładnie chodzi :) Potem myłam też okno w boksie Komedii. Ostatnio Patryk znowu coś tam lajkuje na stronce. Ale mam wrażenie, że już od jakiegoś czasu, uświadomiłam sobie, że i tak nic z tego nie będzie... Ale lubię go ;) Tata się nakręcił i chce jutro iść ze mną na konie. No ok.


  Rano byłam w kościele. Na szczęście dzisiaj nie było aż tyle ludzi i mogłam sobie usiąść. Prałam limonkowy komplet Komedii i zajęło mi to ponad godzinę. Tata był ze mną w stajni. Musiał wyczyścić Lizę, a potem jeździł, kłusem też, nie było źle :P ;D Ale długo nie pojeździł, bo o dziwo Dominika z Martą przylazły. Że też musiały... Bo Emilka przychodziła na jazdę. Wątpię żeby im się to spodobało, że wzięłam Lizę, ale co je to. Tacie będę żałować ? Jej nie było w stajni przez tydzień, a Liza stała. Ciągle zwalają na to, że Liza kuleje, no ale hello ?! Coś tu nie gra... Bo jak tata jeździł, nawet kłusem, to Liza nie kulała. Jak Marta jeździła to kulała i to mocno, i serio było widać dużą różnicę. Jak ? Czyżby Liza umiała tak udawać ? Jakiś fatum ? Z resztą w domu tata mi opowiadał, że Liza to chyba ich nie lubi. Ja nie wiem, bo poszłam wtedy siodłać Komedię, ale opowiadał mi, że Liza to już na sam ich widok stres kupa, Marta wsiadła to koń zaczął brykać, wierzgać. Tata twierdzi, że musiały tego konia skrzywdzić, że tak robi, a ja myślę że coś w tym jest. Bo Liza byłaby zupełnie innym koniem, gdyby ktoś ją kochał. A one tego nie robią... Komedyjcia dzisiaj rżała mi na powitanie :) <3 Tata potem pojechał do domu. Chciałam dzisiaj jeździć na cordeo, ale one były i zepsuły mi plany :/ No więc ćwiczyłyśmy zebranie. Było nawet kilka foule w galopie :) :D Potem ćwiczyłyśmy ukłony. Można powiedzieć, że mamy jakby nowy poziom, koń kłania się coraz lepiej :D Dzisiaj to choćby prawie się położyła ;P <3 Kiedyś trzeba spróbować w siodle :P One zrobiły Lizie jedzenie. Dominika zabrała swój ręcznik i czaprak ze stajni i poszły, nawet bez słowa ,,pa". Czyżby foch ? Oh jak mi przykro -,- ale to było takie niemiłe. A tak serio to czekam kiedy ona się wyniesie z tej stajni, bo za dużo miesza. Zeszyt z jazdami też zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach. Czyżby Dominika go zabrała ? Oj Ania się wnerwi i to nie zejdzie na dobrą drogę, dla Dominiki rzecz jasna. Jeszcze pewnie będzie obgadywać z Martą że swoją jazdę skreśliłam, ale to nie ja, tylko Ania. Moje sumienie jest czyste. A jak się wyniesie to nie popełnię już tego samego błędu i Ala będzie jeździć na Lizie. Już umie galopować, więc nie ma problemu. A jak nie ona to ja i mamy wszystkich w dupie. A szczególnie to przydałaby się taka ,,wielka dupa srająca pieniędzmi" jak to określiła Marta. Bo chcę ten czaprak ice blue z Eskadrona, bo śni mi się po nocach, a mnie nie stać :'( W zamian za jazdę na koniu - jazda autem. No to jeździłam po polu i tam po drodze koło cmentarza w lesie. I umiem zmieniać biegi :D ! Myślę, że było dobrze, ale jeszcze nie najlepiej ;)


 Rano przed szkołą Marta tu była, bo miałyśmy jechać rowerem, ale nagle jak zaczęło lać... Więc pojechałyśmy autobusem na drugą lekcję - nie byłyśmy na kółku. Familia wróciła do domu. Byłam w stajni. Jeździłyśmy 3 drągi w galopie i czwarty podwyższony na 40 cm. Trudność polegała na tym, że drągi nie były równo odmierzone, raz szerzej, tu wężej i koniś musiał kombinować jak przejechać i nie zrzucić belki, no i oczywiście się nie potknąć :P Ale Komedia podołała zadaniu i ani razu nie zrzuciła drąga :) Gdy ktoś na stronce skomentował zdjęcie taty na Lizie, czemu nie na Komedii ? To oczywiście lajk przy komie od Marty. Nie, bo nie. Bo chciał na Lizie. Ja nie muszę się im tłumaczyć. Szczególnie Marcie, bo z nią sprawa jest już dawno skończona. Niech se jeździ na tym Goliku, ale na Lizę nie powinna już wsiadać. Andrzej nie byłby z tego zadowolony. Ja nie mam wyrzutów sumienia, że wzięłam Lizę na jazdę, tym bardziej że jakoś przez tydzień nikt się nią nie interesował. Ja przypominam, że koń to żywe zwierzę, a nie mechanizm. Z resztą co mi się dziwi ? Przecież tego samego wymagała od Marceliny, jak Golik nie mógł chodzić pod siodłem bo coś tam miał z kopytami. To też wymagała, żeby przyjechała go chociaż wyczyścić, przelonżować (wyczyścić boks). Tego od niej wymagała, a ona to co, taryfa ulgowa ? Ja przypominam, że to jej własne rozumowanie i niech mi tu kitu nie wciska, że Liza kuleje i dlatego ma ją w dupie. To nie fair wobec tego konia... Najlepiej niech spada z tej stajni i będę szczęśliwa, Liza chyba też. Bo jak tata sam stwierdził - koń na sam ich widok stał się bardziej agresywny. Bo konia trzeba też kochać, a nie tylko wymagać. Naprawdę współczuję takim ludziom, którzy gdy tylko znajdą nowego przyjaciela, odwracają się od starego. Żal mi jej. Żal mi ludzi, którzy nie mają do końca swojego zdania, którzy nie potrafią samodzielnie przetrwać, nie wierzą w to co robią bez poparcia kogoś innego. To tak jakby nie mieć swojego "ja". Nie wiedzieć czego się tak naprawdę chce. A czemu ja mam być ta słabsza ? Nic z tych rzeczy. Ja cały czas walczę. Inaczej niż one, z tą różnicą że ja przynajmniej wiem o co walczę, i swojej wygranej nie zaprzepaszczę. Ciekawe co gdyby tak kiedyś Marcelina przyszła i zabrała Lizę na jazdę, no bo w sumie co, może. One by chciały Lizę dla siebie. Ja mam Komedię dla siebie, ale ja widzę powody dla których mam prawo sobie na to pozwolić. One nie zajmują się tą Lizą jak należy, więc czego chcą ? Na marginesie to widziałam dzisiaj Marcelinę w autobusie. Kusi mnie żeby kiedyś zaprosić Marcelinę na jazdę, żeby zrobić im na złość, ale obiecałam sobie, że nie popełnię już tego samego błędu i nikogo tu nie przyprowadzam. Podsumowanie z tego jest takie, że to ja mam władzę. I myślę, że to jeszcze kwestia czasu, gdy przepędzę je z tej stajni gdzie pieprz rośnie.

Pamiętnik z końskiego grzbietuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz