10

515 24 1
                                    

ANASTASIA

Myślałam, że upuszczę wszystkie fiolki z lekami gdy usłyszałam głośny krzyk jednego z ochroniarzy i błysk intensywnego światła.

- Expecto patronum! - Męski głos rozniósł się echem po cichej, pełnej strachu sali i większość obecnych opadła na podłogę. 

Nie mogłam pozwolić sobie na chwilę słabości, byłam uzdrowicielką a co za tym szło musiałam odnaleźć w sobie odwagę by pomóc innym. Podniosłam się z kucającej pozycji i odłożyłam niechlujnie fiolki na wózek. Dementor odrzucony gdzieś na koniec korytarza powoli zbierał się w sobie a ochroniarz klęczał przy zaatakowanym człowieku.

Z tej odległości byłam w stanie stwierdzić tylko tyle, że był to mężczyzna. Miał na sobie drogie, markowe buty sportowe, ciemne jeansy i czarną kurtkę obszytą kolorami popularnej projektantki. 

- Co tu się dzieje?! - Pani McConaughey, która przed chwilą stała przygnieciona do ściany pchnęła resztę lekarzy i wózek z pacjentem w kierunku sali zabiegowej. Wydała z siebie cichy okrzyk widząc nieprzytomną osobę. 

- Zaatakował Pana Malfoya! - Ochroniarz podniósł się z miejsca i odsłonił leżącego na ziemi blondyna a ja zamarłam. 

Miałam wrażenie, że znalezienie się obok jego nieprzytomnego ciała zajęło mi sekundę.

Musiał mocno uderzyć o podłogę, spod głowy wypływała jego krew i nie reagował na drobne szczypanie ani ocucanie. Odgarnęłam mu z czoła grzywkę i podłożyłam dłoń pod ranę starając się ocenić ewentualne pozostałe szkody.

- Anastasia, zajmij się nim. Odsyłam jednego Uzdrowiciela na izbę do Emmy a ty, Edmundzie zajmij się tym chaosem. Dementorów zostaw mi. - Ścisnęła usta w wąską linię i ruszyła w kierunku odrzuconego napastnika. 

Nie obserwowałam już jej kolejnych działań, jak najszybciej wróciłam wzrokiem do chłopaka, który wciąż bezwładnie leżał na ziemi. Przetransportowałam go do wolnego pokoju z szpitalnym łóżkiem i od razu rozpoczęłam działania. 

- Skąd się tu wziąłeś, idioto... - Mruknęłam pod nosem opatrując jego głowę gęstą maścią cofającą urazy i bandażem. -  Akurat ciebie musieli zaatakować.

Pamiętając lekcje Profesora Lupina pobiegłam do informacji, w której pracownicy zwykle przechowywali przekąski i z ulgą znalazłam całą tabliczkę czekolady. Wróciłam do pokoju i połamałam ją na drobne kawałki, Draco był nieprzytomny ale postanowiłam mu ją wepchać chociażby na siłę byleby tylko się wybudził.

Pocałunek dementora nie był niczym przyjemnym ani bezpiecznym, Draco mógł zostać pozbawionym duszy i wspomnień a to przerażało mnie najbardziej, nie mogłabym sobie darować gdyby został wrakiem człowieka zwłaszcza, że miał przed sobą całe życie. 

- Pij. - Rozkazałam nerwowo rozchylając jego podatne na dotyk wargi, w które wlałam ciepłą, rozpuszczoną czekoladę. Zaczynałam się denerwować, każda chwila dłużyła się mi w nieskończoność a on nawet nie drgnął.

Czemu dementor zaatakował akurat niego?

Na korytarzu było mnóstwo ludzi i to na pewno takich, z których mogliby wyciągnąć więcej pozytywnych wspomnień. Co on tu w ogóle robił? Może coś mu dolegało i został  tu wpuszczony przez osoby selekcjonujące?

Przegryzłam wargę i odłożyłam kubeczek z czekoladą na bok. Nie przełknął ani kropli więc postanowiłam ją zostawić na później. Tłumacząc sobie, że chcę sprawdzić jego temperaturę przyłożyłam dłoń do jego czoła i obserwując jego spokojną, śpiącą twarz przejechałam palcami po jego polikach.

Mój błąd - przebudzone wspomnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz