48

311 16 0
                                    

ANASTASIA


- Tylko oni szli korytarzem gdy wyszłam. Zaproponowali, że mnie przypilnują. - Serce waliło mi jak głupie gdy stałam tak sztywno i próbowałam wymyślić coś na poczekaniu. Do Merlina, miałam być pierdoloną Astorią Greengrass, musiałam się ogarnąć. Odrzuciłam do tyłu brązowe loki i zmusiłam się do uśmiechu. - Nie chciałam iść sama, mogę urodzić w każdej chwili.

- Oczywiście. - Odwzajemnił sarkastyczny uśmiech i powolnie odwrócił się do pomieszczenia. Po jego wyrazie twarzy dało się zrozumieć, że nie pałał sympatią do swojej synowej. Słyszałam jak Zack i Roger coś szepczą o tym, że kończy się im czas i zaczęłam przebierać nogami. - Draco! Podejdź proszę.

Zawołał go. 

Zaczęłam dyszeć. 

Palce zaczęły mnie świerzbić by go dotknąć i mieć, gdy tylko zobaczyłam jego krótko ścięte blond włosy pojawiające się na korytarzu praktycznie eksplodowałam. Oczywiście wewnętrznie, z zewnątrz z całych sił próbowałam zachować opanowanie.

- Co się stało? - Spojrzał na mnie wpierw obojętnie lecz po chwili zauważyłam błysk w jego oczach. Wiedział, że to ja. - Astoria? Co tu robisz?

- Źle się poczułam. Muszę się przewietrzyć. - Wydukałam skubiąc skórki paznokci. Lucjusz wciąż mnie obserwował dopalając powolnie cygaro. Spojrzałam nieśmiało na blondyna, który również starając się zachować pozory kiwnął lekko głową.

- Jeśli pozwolisz, to pójdę z Astorią na krótki spacer. - Pożegnał się z ojcem i w dwóch szybkich krokach pojawił się obok mnie. Lucjusz zniknął za drzwiami jadalni, które za sobą zamknął i w końcu byliśmy sami. Nie mogłam dłużej wytrzymać, wtuliłam się w jego pierś a on objął mnie ramieniem. - Jesteś cała? Nic ci nie zrobili?

- Nie, wszystko jest okej. Teraz już jest dobrze. - Wypływające z oczu łzy zmoczyły jego koszulę czym się nie przejął. Ucałował czubek mojej głowy i nie puszczając mnie z objęć skrzywił się, gdy Roger się odezwał.

-  Nie chcę wam przerywać ale powoli zmieniamy się w siebie. Musimy wyjść, teraz. - Spojrzeliśmy na nich i pokiwaliśmy szybko głowami.

Draco trzymając mnie w talii prowadził mnie do wyjścia z budynku a chłopaki próbując ukryć zmieniające się ciało pospiesznie deptali nam po piętach. Dopiero gdy przeszliśmy przez cały ogród pchnęli bramę, za którą czekała na nas zakapturzona postać kryjąca się między drzewami.

Spojrzałam na Draco, który uśmiechał się do mnie gdy ciążowy brzuch powoli mi zniknął a reszta ciała wróciła powoli do swojego typowego dla mnie wyglądu. Byłam sobą i widok zapatrzonego we mnie Draco był tym na co czekałam najmocniej. 

- Kocham cię. - Rzuciłam się mu w ramoina gdy wyciągnął w moim kierunku ręce i przez chwilę tkwiliśmy w ciasnym uścisku. Draco odsunął mnie lekko od siebie i odgarnął włosy z twarzy by móc mi się lepiej przyjrzeć.

Mina mu stężała gdy odsłonił posiniaczony policzek a światło latarni padło na czerwone oczy. 

- Kto ci to zrobił?

- Opowiem ci wszystko w domu. - Ścisnęłam jego dłonie i uśmiechnęłam się nerwowo. - To nic takiego, najważniejsze, że teraz jesteśmy bezpieczni. 

- Noah? Czy Dołohow? - Zaciskał pięść nie zważając na to, że próbuję ją rozplątać by spleść nasze palce. - Ludzie Dołohowa? Kto?

Szukałam pomocy u Rogera i Zacka, którzy ubrani w zbyt duże ubrania również się mi przyglądali jednak wyglądali podobnie do Draco. Też chcieli  się dowiedzieć i też byli wściekli.

Mój błąd - przebudzone wspomnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz