3

546 26 1
                                    

ANASTASIA

Pierwszy miesiąc stażu minął jak szalony.

Pracę rozpoczęłam na oddziale wypadków przedmiotowych, na których nauczyłam się jak opatrywać poprawie rany, jakimi eliksirami i ziołami leczyć poparzenia lub złamania. Dwa razy pacjentami, których leczyłam byli uczniowie Hogwartu i dwa razy byli tu z winy nowego nauczyciela eliksirów, który nie potrafił dobrze wytłumaczyć kolejności wrzucania składników do kociołka co powodowało eksplozję.

- Na prawdę nie mam pojęcia jak do tego doszło. - Ubrany w kolorowe szaty nauczyciel stał zmartwiony przy łóżku poszkodowanego chłopaka i obgryzał paznokcie. Zachowywał się podobnie do profesora Quirrella, chaotycznie i strachliwie. -Przecież robił wszystko zgodnie z instrukcją!

- Profesorze. - Położyłam dłoń na jego ramieniu i uśmiechnęłam się pocieszająco. -  Jeszcze w tamtym roku uczyłam się w Hogwarcie i dobrze pamiętam, że najpierw dodaje się muchy siatkoskrzydłe a dopiero później ptasi rdest. 

- Tak, tak... Ma Pani doktor rację. 

- Nie jestem Panią doktor. - Odgarnęłam grzywkę z poparzonego czoła chłopca i skropiłam je kropelkami łagodzącego roztworu. - Pani Pomfrey nie mogła pomóc?

Zdziwił mnie fakt, że szkolna uzdrowicielka nie zajęła się dwoma przypadkami z Hogwartu bo  zawsze to ona leczyła uczniów. Profesor Kengall spojrzał na mnie nadal zmartwionymi oczyma i machnął ręką.

- Niech Pani nie pyta,  cała drużyna puchonów leży w skrzydle szpitalnym i nie ma miejsca na więcej osób. Dyrektor odsyła nas tutaj.

Spojrzałam na niego podejrzliwie i pierwsze o czym  pomyślałam było to czy Zack nie miał w tym wszystkim udziału? W listach wydawał się być zadowolonym z prowadzonych zajęć  i chwalił postępy dzieciaków. Nie widziałam się z nim od momentu, w którym rozpoczął pracę w szkole i nawet nie miałam kiedy zatęsknić. 

Grafik miałam wypełniony dyżurami i spotkaniami z Cho i  Emmą.

- Czy może mi Pan Profesor powiedzieć, czy Zack Johnson miał coś z tym wspólnego?

Nauczyciel chyba dostrzegł iskrę, która pojawiła się w moich oczach bo od razu się wyprostował i zaczął rozglądać po sali. 

- Pan Zack? - Zachichotał. - Oczywiście, że nie. Pan Zack tylko pokazuje im nowe sztuczki, których nauczył  się na swoim szybkim, wakacyjnym kursie przed dostaniem się do reprezentacji. I to tyle.

- Czyli to jego wina.

- Nie, nie! - Zaprzeczył i wystraszony, że wydał kolegę wyszedł szybko z sali. 

Opuściłam z rezygnacją ręce w dół i już miałam nalać do kubeczka chłopaka sok z dyni gdy na mnie spojrzał i uśmiechnął się z rozbawieniem.

- To Zack. Kazał im robić te obroty i spirale i każdemu jednemu zakręciło się w głowie i leżą w skrzydle. Pospadali z mioteł. 

- Co? - Usiadłam na postawionym przy łóżku krześle i uderzyłam dłońmi o uda. 

- Nie wiedziałem, że z niego taka kosa. Sam zrezygnowałem z treningów. - Napił się soku i położył z powrotem na miękkiej poduszce.

Wstałam z miejsca i zostawiając mu drobne instrukcje, których miał się słuchać wyszłam z sali. Widziałam Emmę, która machając rękoma tłumaczyła coś naszemu stałemu pacjentowi, Panu Mosby, który przychodził z najróżniejszymi uszczerbkami byleby tylko go obsłużyć i weszłam na zaplecze dla uzdrowicieli.

Musiałam się napić wody i na chwilę odetchnąć, informacja o Zacku mnie zaskoczyła zwłaszcza, że nie spodziewałam się po nim takiego zachowania wobec uczniów.

Mój błąd - przebudzone wspomnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz