30

431 22 8
                                    

ANASTASIA

- Nie mogłam się doczekać. - Patrzyłam jak wchodzi do środka i ściąga z siebie mokry płaszcz.

Mógł użyć sieci Fiuu jednak chyba ze względu na Cho postanowił tego nie robić. Nie wiem czy choćby mimo chwilowej sympatii do niego ucieszyłaby się gdyby wpadł nam do salonu bez pytania.

- Nadal chcesz iść na ten spacer? - Machnął ręką a z gołej dłoni skapnęło mu parę kropli roztopionego śniegu. - Jest połowa grudnia, na dworze sypie i jest chyba minus dziesięć.

Udałam, że nie widzę jego sceptycznego nastawienia i wciągnęłam na siebie swój płaszcz.

- Nie musimy iść na spacer ale jeśli nie to dokąd pójdziemy?

Przeczesał wilgotne włosy, których nie chciał ukrywać pod czapką i skrzywił się z niezadowolenia. Nie lubił tej pogody ale jeszcze bardziej nienawidził gdy coś psuło mu fryzurę.

- Coś wymyślę.

Wiedziałam, że nie powinniśmy się pokazywać publicznie. Nazwisko Malfoy i Greengrass było popularne więc pierwszy lepszy mijający nas człowiek mógłby pisnąć komuś jakieś słówko. Z tego powodu miejsc do spotkań mieliśmy nie dużo a na siedzenie tu, u Cho absolutnie się nie godził.

- Widziałam się wczoraj z Emmą, kazała cię pozdrowić.

- Wow, na to właśnie czekałem. - Uśmiechnął się ironicznie i machnął różdżką na swoje ubrania by ponownie stały się suche. - Możemy się stąd po prostu teleportować?

- A nie możemy się po ludzku przejść?

- Po co skoro możemy uniknąć tego bezsensownego łażenia po błocie i śniegu?

Uniósł brwi i ewidentnie zniesmaczony pogodą przeklął.

- Merlinie, jaki ty jesteś delikatny. - Wywróciłam oczyma i ponownie udając, że nie widzę jego niezadowolenia pchnęłam drzwi wejściowe. - Chodź.

Puścił mnie przodem i zanim dorównał mi kroku złapał moją rękę tak naturalnie jakby była to codzienność. Nawet na mnie nie zerknął, po prostu szedł przed siebie przejmując inicjatywę nad kierunkiem, w który zmierzaliśmy.

- Powiedziałem o nas rodzicom.

Serce na chwilę mi się zatrzymało a przed oczyma stanął mi obraz wiecznie obrażonego i dumnego Lucjusza.

- Co? Jak to?

- Musiałem. Wyjaśniłem im wszystko i przynajmniej matka zrozumiała, że nie zmuszą mnie do ślubu z Astorią.

- Poważnie?

- Poważnie. 

Uśmiechnęłam się i oparłam głowę o jego ramię. Szliśmy w miarę powoli i cieszyliśmy się chwilą. No, przynajmniej ja bo Draco z każdym krokiem robił się bardziej rozdrażniony.

- Możemy się w końcu teleportować? - Spytał zatrzymując nas i łapiąc za drugą dłoń. - Nienawidzę śniegu i wszystkiego co mokre.

- Ale jesteś uparty. - Wspięłam się na palcach i pocałowałam go w usta. - Chodź za róg, tam nikt nas nie będzie widział.

- No tak, zapomniałem, że Chang musiała zamieszkać po mugolskiej stronie miasta.

Ruszyliśmy za budynek, obok którego staliśmy a po drodze minęliśmy inną parę. Śmiali się, byli kompletnie przemoczeni i zaróżowieni od zimna.  Draco przyciągnął mnie bliżej siebie gdy ich mijaliśmy i gdy byliśmy parę kroków za nimi niespodziewanie teleportował nas kompletnie gdzie indziej.

Mój błąd - przebudzone wspomnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz