33

424 23 2
                                    

DRACO

- Panie Malfoy, mogę zająć chwilę?

Odwróciłem się i spojrzałem na wybiegającą za mną z sali konferencyjnej Catherine. Wyglądała tak jakby odjebała coś konkretnie źle lub zabiła komuś kota. Śmierdziało od niej poczuciem winy na kilometr.

- To coś ważnego? Spieszę się. - Patrzyłem jak mija nas reszta pracowników aż w końcu zostaliśmy sami. 

Długi, zimny korytarz Ministerstwa wydawał się zwężać ściany i zabierać powietrze gdy tak budowała dziwne napięcie.

- Myślę, że powinien Pan o czymś wiedzieć.

- To dotyczy delegacji?

- Niestety nie. - Przełknęła ślinę i patrząc w podłogę przestąpiła z nogi na nogę. - To dotyczy tego, co kazał mi Pan zrobić.

Rozejrzałem się dookoła sprawdzając czy nikt jej nie słyszał i w paru szybkich krokach znalazłem się przed nią. Złapałem jej łokieć i lekko nim szarpnąłem.

- Nie mów o tym tutaj. - Warknąłem i pociągnąłem ją w kierunku windy. - Porozmawiamy w biurze.

Nie odezwaliśmy się słowem podczas całej podróży w górę. Moje biuro usytuowane było na jednym z wyższych pięter. Dawno w nim nie byłem, wolałem zabierać pracę do domu i byłem tu rzadkim gościem zwłaszcza od kiedy spotykałem się znów z Anastasią. 

Catherine wciąż unikała mojego spojrzenia i widziałem, że jest wystraszona. Patrzyłem na nią ostro wbijając w jej skórę palce a ona nawet nie jękła z bólu. Coś odpierdoliła i korciło mnie by zamknąć nas w tej windzie na dziesięć minut i użyć na niej legilimencji, w której byłem na prawdę dobry.

- Rusz się. - Warknąłem puszczając ją przodem i stąpając jej praktycznie po piętach szliśmy w kierunku mojego biura. Miałem nadzieję, że Chang nigdzie się tu nie kręci i niczego nie zauważy, Anastasia mogłaby być podejrzliwa gdyby się dowiedziała, że spotykam się sam na sam z inną kobietą.

Ale w sumie była moją podwładną i powinno być to całkiem normalne. 

Wyjebane.

- Ja na prawdę przepraszam, nie chciałam niczego mówić, nie mogłam nic zrobić kiedy...

- Catherine, wolniej. - Zatrzasnąłem za nią drzwi i pchnąłem ją na ścianę. - Mów po kolei. Masz mi powiedzieć wszystko, rozumiesz?

Uniosła na chwilę na mnie wzrok i pokiwała nerwowo głową. Przełknęła ślinę i trzęsącą się dłonią otarła czoło.

- Parę dni temu jak wróciłam z delegacji przyszłam tu, do Ministerstwa. Musiałam dokończyć parę raportów zanim je Panu oddam.

- Do rzeczy. 

- Przepraszam ... - Zająkała się i wzięła głęboki wdech. - Tak jak Pan nam pozwolił weszłam tu do biura po formularze i w fotelu  siedziała Pańska narzeczona.

Japierdole.

Czułem jak krew w żyłach zaczyna się mi gotować uświadamiając sobie do czego mogło dojść. Pchnąłem lekko jej ramię przygważdżając ją do ściany na co zareagowała piskiem.

- Co jej powiedziałaś?

- Nie miałam jak zareagować, od razu rzuciła na mnie drętwotę a później zaczęła grzebać mi w głowie.

Astoria potrafiła używać legilimencji? Powinienem o tym wiedzieć, zazwyczaj chwaliła się jak dziecko swoimi umiejętnościami. 

Patrzyłem jak na poliki Catherine spływają łzy a broda cała się jej trzęsie. Pociągała nosem ze strachem patrząc na wciśniętą w jej ramię dłoń i dopiero po chwili zauważyłem, że nieświadomie powiększam nacisk na jej skórę.

Mój błąd - przebudzone wspomnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz