15

511 28 3
                                    

ANASTASIA

Stresowałam się.

Po długim i uciążliwym tygodniu pracy zostałam wezwana do Ministerstwa Magii jako świadek w sprawie ataku dementora na Draco. Siedziałam teraz w małej poczekalni przed salą przesłuchań i skubałam skórki przy paznokciach, mimo drobnej nadziei na to, że go tu spotkam wciąż byłam sama.

Z sali wyszła przed chwilą Pani McConaughey i uśmiechnęła się do mnie miło. Powiedziała, że mimo całej powagi sytuacji nie ma się czym stresować i ściągnęli nas tylko po to by potwierdzić, że doszło do ataku. Ona była tu z powodu swojego stanowiska, to ona wtedy prowadziła zmianę a mnie wezwano z uwagi na to, że to ja leczyłam Draco.

Wzięłam głęboki wdech nie mogąc już dłużej usiedzieć w spokoju. Chciałam mieć to za sobą i wrócić do Cho, która szykowała dziś pyszny obiad. Miałyśmy spędzić razem resztę dnia i spotkać się z Rogerem, który wrócił na weekend.

- Panna Raseri Anastasia. - Wysoki, poważny mężczyzna wyszedł z sali przesłuchań i rozejrzał się wyczekująco po poczekalni, w której znajdowałam się tylko ja.

- To ja. - Wstałam z miejsca i poprawiłam elegancką spódniczkę.

- Zapraszam. 

Spojrzałam na niego szukając znaku, że ludzie w środku będą życzliwi jednak napotkałam tylko pełen znudzenia i zniecierpliwienia grymas. Idąc za nim krok w krok weszłam do wielkiego pomieszczenia, w którym na podwyższeniu siedziało mnóstwo dorosłych i wysoko postawionych pracowników Ministerstwa. Usiadłam w wyznaczonym przez mężczyznę miejscu i rozejrzałam się dookoła.

- Dzień dobry. 

- Panna Anastasia Raseri? - Kobieta, którą kojarzyłam z wizyt w szkole uśmiechnęła się do mnie z sztuczną słodkością i oparła dłonie o blacik mównicy. 

- Zgadza się.

- Córka Madeline Cooper oraz Jegorego Lebiediewa? 

- Yyyy ... - Przegryzłam wargę i poczułam jak gorąco napływa na moją twarz. Nie znałam imienia ojca, mama zawsze twierdziła, że to nie istotne i w sumie go nie pamięta. - Jeśli chodzi o mamę to się zgadza. Ojca nie znam.

- Och, czyżbym powiedziała za dużo? - Zachichotała i udając skruszoną przełożyła kartkę swojego notesu. - Dobrze, skoro formalności mamy zakończone proszę wysłuchać moich pytań. Czy była Pani obecna w szpitalu Świętego Munga w dniu, w którym przebywał tam pacjent z Więzienia z Azkabanu?

- Tak.

- Odbywa tam Pani staż, prawda?

- Tak, właściwie go już kończę.

- Czyli jest Pani na tyle wykształcona, że potrafi Pani sama zajmować się pacjentami?

- Nie mam tego na papierze ale uważam, że wiem wystarczająco dużo.

Uśmiechnęła się do mnie i zawiesiła wzrok na kimś za moimi plecami.

- Czy widziała Pani atak dementora na Pana Draco Malfoya?

- Byłam przy tym ale akurat przenosiłam eliksiry na izbę przyjęć. Jedyne co widziałam to jak Draco leży na podłodze a ochroniarz rzuca patronusa.

- Czyli Pan Malfoy został w porę ocalony?

- Nie, zdążył już stracić przytomność. - Skrzywiłam się. Czy ta  kobieta próbowała wyciągnąć ze mnie coś co było nie prawdą? - Wszystko działo się okropnie szybko i ochroniarz zareagował jak najszybciej mógł.

Mój błąd - przebudzone wspomnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz