11

484 22 4
                                    

ANASTASIA

Dotarłam w końcu pod budynek, w którym miałam wynajęte mieszkanie i uśmiechnęłam się do sąsiada, który właśnie wyrywał spod okien chwasty.

- Dzień dobry. - Przywitałam się a staruszek pomachał mi brudną od ziemi ręką.

- Dzień dobry, dzień dobry. Pamiętam jak sam nad ranem wracałem z potańcówek. Wybawiła się Pani?

Ta, chciałabym. 

- Przedłużył mi się dyżur w pracy. - Odpowiedziałam uprzejmie i żegnając się z sąsiadem weszłam na klatkę.

Jakiś czas temu na zebraniu wspólnoty podjęliśmy decyzję o zatrudnieniu Pani, która dbałaby o czystość w budynku i przed wejściem. Jedynie Pan Smith, czyli dbający o ogród sąsiad zastrzegł, że on zajmie się zielenią. 

Stawiając stopy na schodki coraz mocniej czułam zmęczenie i chęć zanurzenia się w czystej pościeli. Najgorsze było to, że musiałam się jeszcze wykąpać a wiedziałam, że to mnie rozbudzi. 

Wkładając klucz do zamka przypomniałam sobie o słowach Draco gdy pytał czy nadal mieszkam w tej "ruderze" i cicho zachichotałam - nie wiedział, że pokazałam mu fałszywy adres i wciąż uważał, że to tamte mieszkanie wynajmuję.  Nie planowałam go wyprowadzać z błędu.

Nie wiedziałam dlaczego ale fakt, że pojawił się w szpitalu i miałam okazję go zobaczyć sprawił mi radość. Niechęć, którą do niego hodowałam przez ostatnie półtora roku gdzieś znikła i mimo tego, że pamiętałam co mi zrobił to miałam ochotę spędzać z nim czas.

Tak po prostu, bez dwuznacznych powiązań.

- Ana? 

Stanęłam jak wryta słysząc dochodzący z salonu głos Zacka. 

Opuściłam na podłogę torbę z brudnymi ubraniami i zamknęłam za sobą drzwi, nie byłam gotowa na to spotkanie, mieliśmy się widzieć wczoraj wieczorem i już zdążyłam przestać myśleć o tej rozmowie. A co za tym idzie, nie przygotowałam się mentalnie.

- Zack? - Weszłam powoli do salonu i spojrzałam na stojącego na środku pokoju chłopaka. Wyglądał jak siedem nieszczęść, miał pogniecioną koszulę i roztrzepane włosy. - Spałeś tu?

Podszedł szybko do stolika kawowego, na którym w wazonie stał bukiet polnych kwiatów - moich ulubionych. Spojrzał na mnie karcąco i w paru krokach znalazł się przede mną.

- Czekałem na ciebie całą noc.

- Przepraszam, musiałam...

- Gdzie byłaś? - Przerwał mi i wbił we mnie ostre spojrzenie. Wyglądał na zazdrosnego co zdziwiło mnie jeszcze bardziej, to ja powinnam być zazdrosna nie on. - Czekałem na ciebie całą, pieprzoną noc, Ana a ty wracasz przed szóstą rano i wyglądasz jakbyś się gdzieś zajebiście bawiła!

Cofnęłam się o krok w tył i dmuchnęłam przez nos powietrzem. 

- Nie dałeś mi skończyć. - Zmierzyłam go wzrokiem i odgarnęłam włosy z twarzy. - Musiałam zostać na dyżurze do rana.

- Mam ci w to uwierzyć? - Pokręcił głową  i zaśmiał się nerwowo pod nosem. - Doskonale wiedziałaś, że wieczorem mamy się spotkać i akurat wtedy przedłuża ci się dyżur?

- Przecież sama go sobie nie wydłużyłam, Zack. 

Zrzuciłam z pleców kurtkę i przeklęłam pod nosem. 

Byłam zbyt zmęczona na tę kłótnie.

- Chciałaś się odegrać? 

Spojrzałam na niego czując jak powoli pieką mnie oczy. Nie rozumiałam dlaczego to on tak reaguje kiedy to z jego winy widzimy się pierwszy raz od września i to on spieprzył, nie ja. Zauważył, że jestem bliska płaczu bo nawet złagodniał i postawił w moim kierunku krok. Zatrzymałam go szybkim gestem dłoni i odwróciłam głowę w bok.

Mój błąd - przebudzone wspomnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz