56

647 21 22
                                    

ANASTASIA


Mijały kolejne miesiące, w ciągu których nasz dom ulegał małym zmianom by przystosować go na przyjście nowego członka rodziny. Draco w miarę możliwości angażował się we wszystie przygotowania. Niestety sytuacja w Ministerstwie spowodowana zbliżającymi się Mistrzostwami Quidditcha zmuszała go do dłuższych dyżurów. Teraz nie liczyło się, z którego departamentu kto pochodził - potrzebne były wszystkie ręce do pracy. 

Razem z Cho i Emmą ozdabiałam pokój, który miał należeć do maleństwa a chłopaki na dole mieli zająć się montażem małej huśtawki i zadaszonego mebla ogrodowego w stylu balijskim. 

Mieli, ale śmiechy dobiegające z dołu oznaczały tylko jedno - zajęli się grillem i drinkami zamiast pracą. Draco w przeciągu ostatnich lat bardzo się rozluźnił w kwestii naszych przyjaciół i teraz razem z Blaisem i Rogerem potrafił spędzić całe wieczory. 

Często grali w Quidditcha w naszym ogrodzie a czasami nawet wychodzili na miasto. Cieszyłam się, że był z nimi blisko i nie trzymał już dystansu tak jak kiedyś. Jedynymi osobami, za którymi średnio przepadał był Zack i Paul, którzy dzielili jego uczucia. Spotykali się tylko jeśli musieli i nie na długo - gdyby nie to, że przyjaźniłam się z Cho i Zackiem to pewnie w ogóle by ze sobą nie rozmawiali.

- To ile jeszcze mamy czekać? - Cho przytuliła głowę do mojego brzucha i uśmiechnęła się radośnie. - Chcę już być ciocią!

- Ja tam już się czuję ciocią. - Emma weszła do pokoju niosąc donicę z monsterą, którą postawiła na parapecie. - Ginny mówiła, że zaraz do nas dołączy. Musi tylko uśpić Justina.

Całe dnie potrafiłam spędzić na przygotowaniach. Byłam już na skraju rozwiązania, dziewiąty miesiąc rozpoczął się już dwa tygodnie temu a z wyników badań wynikało, że powinnam być gotowa w każdej chwili. Przyjaciele wspierali nas na każdym kroku a Ginny chętnie dawała rady na tematy, których byłam niepewna. 

Dzisiejszy wieczór miał być ostatnim, w którym siedzieliśmy tutaj w jedenastkę. Choć jeszcze o tym nie wiedzieliśmy.

Wtulona w Draco naciągnęłam na nogi koc, który mi przyniósł i obserwowałam jak delikatnie podpici przyjaciele żartują, śmieją się i zajadają grillowanym mięsem i warzywami. Była z nami Cho z Paulem, Emma z Rogerem, Blaise z Ginny i Justinem a w ostatniej chwili dołączył do nas Zack z Catherine. 

Wszyscy dużo mówili, muzyka cicho grała w tle dopóki Roger nie wpadł w szał tańca i ją podgłośnił. Poczułam nieprzyjemny ból w brzuchu i lekko się krzywiąc skłamałam, że wychodzę do toalety. 

Pochłonięty rozmową Draco ściągnął ze mnie koc i położył na oparciu krzesła. Nikt nie zwrócił uwagi na to, że coś się dzieje i na tym mi zależało. To tylko skurcz, taki sam jak wszystkie poprzednie a doskonale wiedziałam jakby zareagował na to mój mąż. Już dwa razy bez potrzeby teleportował nas do Świętego Munga nie słuchając w ogóle moich słów. A przecież to ja byłam uzdrowicielem, nie on.

- Auu. - Jękłam zaraz po zamknięciu za sobą drzwi tarasowych i złapałam ręką kanapę. Skurcz był mocniejszy i praktycznie zwalał z nóg. 

Musiałam dojść do łazienki, wiedziałam, że chłodna woda mi pomoże. 

Tytan wbiegł przez swoje drzwiczki do salonu i od razu zaczął lizać mi dłoń. Pogłaskałam go a on nieustępliwie szedł ze mną krok w krok aż do łazienki. Był wiernym psem i pewnie dlatego gdy  odeszły  mi wody zaczął głośno szczekać i skakać aż w końcu wybiegł z toalety i wrócił dopiero wtedy, gdy zobaczył go Draco.

Mój błąd - przebudzone wspomnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz