35

444 17 11
                                    

DRACO

Stałem z założonymi rękoma opierając się o jakieś drzewo a Blaise dopalał papierosa kręcąc się w kółko po podjeździe. Czekaliśmy aż Parkinson łaskawie wyjdzie z domu ale ona ewidentnie nie zwracała uwagi na to, że jej starzy kumple stoją właśnie po kostki w śniegu.

A buty mieliśmy na tyle drogie, że szkoda było je niszczyć.

- Japierdole, co ona tam jeszcze robi? Dostała dokładnie wypisane w liście, o której tu będziemy. 

Spojrzałem na wściekłego Blaisa, który co chwila zerkał na zegarek.

- Może szykuje sobie w głowie plan co i jak ma nam mówić. - Odbiłem się od ściany i podszedłem do przyjaciela. - Mogła wspomnieć Astorii, że chcemy się z nią spotkać.

- Według listu myśli, że zabieramy ją na imprezę niespodziankę dla Astorii. - Wyszczerzył dumnie zęby i spojrzał w kierunku uchylających się właśnie drzwi. 

Patrzyłem jak kompletnie odmieniona brunetka ubrana w zwykłe jeansy i koszulkę zmierza powolnie w naszym kierunku. Nie ubrała nawet płaszcza, wyglądała szaro i nieswojo czyli kompletnie odmiennie od tego co reprezentowała sobą "Pansy", którą widywałem w Rezydencji.

- Cześć Blaise, cześć Draco. - Uniosła w górę nieśmiało wzrok i otuliła się rękoma.

- Siema, Parkinson. - Blaise zmierzył ją wzrokiem i podrapał się po głowie. - Nie marzniesz?

Pansy spojrzała przelotnie na mnie i od razu odwróciła głowę.

- Nie, wyszłam tylko na chwilę. - Widziałem jak ciężko przełyka ślinę i wzdycha. - Nie dam rady iść z wami na imprezę, przeproście ode mnie Astorię.

Blaise poruszył się w miejscu i rzucił mi pytające spojrzenie. Odchrząknąłem i prostując kręgosłup postawiłem krok w jej stronę.

- Pansy, nigdy nie należałaś do zajebiście inteligentnych ale chyba nie sądzisz, że teraz jak widzimy w jakim stanie jesteś nie nabierzemy większych podejrzeń?

Otworzyła szerzej oczy i rozchyliła wargi.

- Jakich podejrzeń?! Po prostu się źle czuję, Malfoy. To wszystko.

- Pierdolisz. - Splunąłem gdzieś na trawnik i postawiłem w jej kierunku kolejny krok. Mierzyła wzrokiem uważnie każdy mój ruch i przymknęła wystraszone oczy gdy złapałem ją za ramię. - Blaise, złap mnie za ramię, spieprzamy stąd.

- Ale ja nie mog.... - Irytujący głos brunetki przerwał dźwięk teleportacji, dzięki któremu po chwili  znajdowaliśmy się moim penthousie na Bali czyli tam, gdzie tak na prawdę odzyskałem Anastasię. 

- Nie odzywaj się nie proszona, Parkinson. Siadaj. - Wskazałem fotel a Blaise tak jakby tylko czekał aż to zrobi machnął różdżką a jej drobne ciało zostało obwiązane czarnym sznurem.

- To serio jest konieczne? - Pisnęła a Zabini się zaśmiał.

- Nie ale zawsze miałem ochotę to zrobić. Zwłaszcza po tym jak nasyłałaś do mnie Dafne.

- Chciałam żebyś zajął się dziewczyną z naszej ligi a nie jakąś Wesley...

- Morda! - Podniósł na nią głos a ja zakryłem twarz w dłoniach próbując powstrzymać śmiech.

- Diable, przejdźmy do rzeczy. Nie mamy dużo czasu.

Spojrzał na mnie z wkurwieniem w oczach i stanął obok. Obydwoje patrzeliśmy na naszą nową zabawkę zastanawiając się jak podejść do sprawy.

Mój błąd - przebudzone wspomnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz