🥀~Rozdział 1~🥀

1.1K 55 8
                                    

🥀~Wyjazd~🥀

Perspektywa Aidena

Patrzyłem przez chwilę na zdjęcie, które było zawieszone w gabinecie naszego ojca. Oczywiście przedstawiał głowę naszej rodziny i nas. Nie mogłem w to nadal uwierzyć, jak to wszystko tak szybko z leciało. Pamiętam jak dopiero z braćmi budowaliśmy piaskowe forty, a teraz jesteśmy jedną z najsilniejszych mafii w Stanach Zjednoczonych.

Nie dawno po śmierci taty nasz najstarszy brat Samuel został donem, no i cóż z miłego i nie szkodliwego brata stał się poważny i niebezpieczny osobnik.

Możecie ze mnie śmiać, ale dla mnie to on się ni zmienił. Samuel może zabił wiele osób tych złych, jak i świadków, ale dla mamy i żony jest potulny jak baranek. Większość braci takich jest przy żonach i oczywiście przy mamie.

Ja jestem najmłodszy niestety, ale czasami mam więcej rozumu niż ta cała reszta. Na całe szczęście nie mam jeszcze żony. Może pomyślicie, że traktuje kobiety jak zabawki, jednak zdziwicie się ja taki nie jestem. Trochę się przejechałem na płci pięknej i na razie wystarczy tak jak jest.

— Aiden, znów się zapatrzyłeś. — warknął ostrzegawczo Samuel.

— Sory. — odchrząknąłem. — Już Cię słucham.

Mój najstarszy brat przewrócił oczami, po czym znów zaczął gadać te swoje przemądrzałe teksty.

— Jesteś moim capo i przydałbyś się jako mój pod szef. — zaczął. — Musisz sprawdzić jeden klub w Saint Paulo w stanie Minnesota.

— A co tam się dzieje? —  zapytałem marszcząc brwi. Mieliśmy współprace z wieloma klubami w Stanach, jednak jeszcze w żadnym nie było problemów.

— Nie wiem. — po tych słowach odchylił się na siedzeniu. — Kiedy byłem tam raz na sprawdzeniu, zaniepokoiła mnie jedna rzecz,  znajduję się tam korytarz i po lewej drzwi stoi dwóch ochroniarzy.

— Co w tym dziwnego? — wzruszyłem ramionami. — Może pilnują...

— Pilnują kogoś, chciałem tam zajrzeć, ale zaczęli pytać o jakąś wejściówkę. Nie podoba mi się to i chcę, żebyś to sprawdził. — oznajmił, a ja westchnąłem.

— Po Twojej minie, mam jechać od razu. — spojrzałem na niego spod byka.

Mój kochany braciszek tylko się uśmiechnął w moją stronę, a ja chciałem zetrzeć mu go z twarzy. To, że nie mam żony, nie znaczy, że będę chłopcem na posyłki, jednak z drugiej strony nie miałem nic do gadania. Mógł na mnie użyć władzy dona i wtedy nie byłoby tak kolorowo.

Zmierzyłem ostatni raz swoich braci po czym ruszyłem do swojego pokoju, żeby przygotować się do podróży.

Jakbym miał być szczery, cieszyłem się, że stąd wyjeżdżam. Przez kilka dni nie będę musiał słyszeć co kilka minut, że powinien sobie znaleźć sobie, albo inne rzeczy.

Otworzyłem drzwi do mojego królestwa i od razu zacząłem się pakować. Chciałem trochę posiedzieć w Saint Paulo, dlatego wybrałem większą walizkę.

Kiedy już miałem wszystko spakowane, a broń zabezpieczyłem. Tak gotowy zszedłem na dół, gdzie była cała rodzina. W każde weekendy spotykaliśmy się w domu rodzinnym. W tedy mogliśmy poudawać normalną, zwykłą rodzinę.

Pożegnałem się z nimi, po czym ruszyłem do wyjścia.

W garażu od razu wsiadłem do mojego ukochanego czarnego mustanga, po czym ruszyłem z piskiem opon w stronę mojej małej podróży...

Gdybym wiedział co się wydarzy w Saint Paulo, może bym się z dziesięć razy zastanowił, czy jechać tam....

*******
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️

"𝐙ł𝐚𝐦𝐚𝐧𝐚 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐚"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz