🥀~Rozdział 55~🥀

661 32 6
                                    

🥀~Strzelanina~🥀

Perspektywa Ray

Dzisiaj był dzień, w którym musieliśmy powoli wracać z naszych małych wakacji. Nie wiem, dlaczego ale miałam złe przeczucia.

Jednak szybko odepchnęłam natrętne myśli i postanowiłam się cieszyć ostatnimi chwilami.

- Szkoda, że musimy już wyjeżdżać - wyznałam, gdy zobaczyłam Aidena wchodzącego do sypialni.

- To nie ostatnia wycieczka, kochanie - powiedział i pocałował mnie przelotnie w policzek. Zarumieniłam się lekko, na całe szczęście tego nie zobaczył.

- Może kiedyś ja wezmę Cię na wakacje - wyszeptałam. Czułam się naprawdę głupio, gdy Aiden wszystko mi kupywał.

Postanowiłam, że jak wrócimy do Stanów, poszukam pracy. Może zacznę jako kelnerka w restauracji? Pomyśle nad tym.

- Promyczku, już o tym rozmawialiśmy. Wycierpiałaś sporo czasu, dlatego ja postaram się zrobić wszystko, żeby Cię uszczęśliwić.

Uśmiechnęłam się szeroko, po czym podeszłam do mężczyzny i wtuliłam się w jego tors. Dziękowałam wszystkim gwiazdom na niebie, że go poznałam.

Aiden położył swoją dłoń na moich plecach i lekko zaczął je gładzić.

- Na pewno ma wszystko, Ray? - zapytał, gdy się od siebie oderwaliśmy.

- Tak - uśmiechnęłam się.

Ostatni raz spojrzeliśmy na mieszkanko, w którym przebywaliśmy. Mam naprawdę dobre chwile tutaj, które zostaną na zawsze.

Złapałam za wyciągniętą dłoń mężczyzny i wspólnie skierowaliśmy się do samochodu, który już na nas czekał.

Droga nie zajęła nam długo, dlatego już po chwili szliśmy w stronę lotniska. Jak zwykle Aiden uparł się, że weźmie moją walizkę. Było to miłe, ale naprawdę nie chciałam, żeby się przemęczał.

Nagle telefon mężczyzny zaczął dzwonić, na co przystanęłam.

- Możesz już iść powoli, kochanie - wyszeptał, a ja kiwnęłam głową i zaczęłam iść w stronę lotniska.

Znów nawiedziło mnie to niepokojące uczucie, że coś może się stanąć...
I nagle, jakby czas się zatrzymał...

Gdy weszłam przez obrotowe drzwi i chciałam się odwrócić w stronę Aidena, czy już skończył rozmowę, usłyszałam strzały oraz jak ktoś krzyknął ogień...

Kiedy chciałam się biegnąc w stronę wyjścia, poczułam ogromny ból w okolicy uda, przez co upadłam na ziemie.

W pomieszczeniu zaczął unosić się dym i co kilka sekund było słychać strzelaninę. Zaczęło powoli kręcić mi się w głowie, jednak musiałam dostać się do wyjścia...

Podciągnęłam do siebie ręce i powoli zaczęłam czołgać się w stronę rozerwanych drzwi. Temperatura co chwila wzrastała i to nie pomagało za bardzo.

Już byłam tak blisko, jednak ktoś zastąpił mi drogę ucieczki..., z przerażeniem odkryłam, że był to ten sam mężczyzna, którego spotkaliśmy, gdy wracaliśmy do domu.

- Oj Ray, Ray. Tym razem Ci się nie uda - uśmiechnął się szyderczo, a ja nie zrozumiałam na początku o co chodzi, jednak szybko to się zmieniło.

Krzyknęłam, gdy coś ciężkiego na mnie spadło, uniemożliwiając ruchy. Obraz zaczął mi się rozmazywać, jednak nie wiem czy było to prawdziwe czy złudne..., ale na ułamek sekundy dostrzegłam Aidena...

A potem nastała tylko ciemność....

*****
Witajcie kochani
Przed ostatni rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

Kochani bardzo bardzo wam dziękuje za 4 tysiące wyświetleń. Jesteście najlepsi. Dziękuje naprawdę, że jesteście ze mną ❤️

"𝐙ł𝐚𝐦𝐚𝐧𝐚 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐚"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz