🥀~Rozdział 24~🥀

585 45 6
                                    

🥀~Załamanie ~🥀

Perspektywa Aidena

Całą noc przyglądałem się Ray, czy nie dręczyły ją żadne koszmary. Na całe szczęście nic się nie działo.

Kiedy była godzina ósma rano, postanowiłem iść do sklepu i kupić dla dziewczyny jakieś jedzenie. Nie miałem pojęcia kiedy ostatnio jadła, ale czułem, że już naprawdę dawno.

W ziołem dwie drożdżowe bułki i pierwszy sok. Miałem nadzieję, że nie będzie wybrzydzać. Lekko uśmiechnąłem się do starszej Pani, po czym wyszedłem z piekarni.

Jako mały chłopiec często przychodziłem do takich sklepów. Miałem naprawdę dobre wspomnienia...

Wspomnienie Aidena

Mały chłopczyk razem ze swoimi braćmi pędził ulicami miasteczka, żeby zdążyć na pieczone wcześnie rano przysmaki.

W każdy poniedziałek mama pozwalała im wychodzić bez jej opieki, żeby kupili sobie świeże pieczywo i ich ukochane babeczki.

— Ja chcę kremówki! — zawołał nagle jeden z braci, Drake.

— Jak coś zostanie. — zaśmiał się Jake.

Aiden i Samuel pokręcili głowami na nich. Takie sprzeczki były na porządku dziennym. Jednak nie przeszkadzało im to. Byli naprawdę zżyci ze sobą, jak na te czasy.

Mały Aiden jako pierwszy i najmłodszy brat, wpadł do zaprzyjaźnionej piekarni.
Oczywiście za nim weszli najstarszy — Samuel, a potem Jake i Edmund.

Pani kasjerka uśmiechnęła się widząc niesforną
czwórkę. Wiedziała już po co przyszli i od razu zaczęła szykować ciasta.

Samuel zapłacił i podał każdemu swój wypiek. Jako jedyny do sięgał do laty, przez co inni musieli czekać na swoje kolejki.

Usiedli przy ich stoliku, jak to mówili, po czym zaczęli zachłannie jeść.

Nagle do środka wszedł wysoki mężczyzna z malutką dziewczynką. Aiden jak zwykle od razu oderwał się od jedzenia i zaczął się przyglądać nowo przybyłej dwójce.

Dziewczynka była ubrana w brudne ubrania i miała włosy zaplątane w warkoczyk. Kurczowo trzymała się dłoni mężczyzny.

Najmłodszy z braci miał już do niej podejść, ale przerwał mu w tym Jake.

— Aiden, mogę trochę Twojej babeczki? — zapytał z błaganiem.

— Ne. — odparł i wystawił mu język. Od razu wrócił do jedzenia.

Jednak pod natarczywym wzrokiem brata, musiał mu oddać trochę....

***

Kiedy szedłem korytarzem od razu było słychać płacz kogoś, dlatego zwiększyłem tępo i już po chwili otworzyłem drzwi.

Odłożyłem szybko zakupy i odciągnąłem z całej siły szefa od Ray, który się do niej dobierał.Nie było mnie góra piętnaście minut, a ten już się na nią rzucił.

— Nie zbliżaj się do niej. — warknąłem i złapałem go za koszulę.

— Ja tu jestem szefem. — wybełkotał.

Wyprowadziłem go z pomieszczenie, żeby jeszcze bardziej nie przerażał dziewczyny, po czym rzuciłem go na podłogę.

— Nie ma jeszcze południa, a ty już pijesz. Lepiej będzie dla Ciebie, jeśli stąd wyjdziesz. — syknąłem.

Nie patrząc na to, czy w ogóle się podniesie wróciłem do szatynki, która wyglądała, jakby załamała się na dobre.

Zamknąłem drzwi, po czym przytuliłem ją do siebie. Wiedziałem, ze dzięki temu się uspokoi.

— On..., on...— łkała, a ja próbowałem jak najszybciej uspokoić Ray.

— Już Ci nic nie zrobi. Zaraz Cię stąd wydostane, tylko zaufaj mi, dobrze? — powiedziałem.

— Ufam Cie, Aiden. — wyszeptała.

Na jej słowa lekko się uśmiechnąłem. Był to dla mnie i dla Samuela znak, ze czas działać. W końcu można realizować nasz plan.

Szkoda, że w tedy nie wiedziałem, co przyniesie przyszłość i z czym stanie nam się zmierzyć...

*************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️

Jeśli będziecie mieć czas, czy chęci to już jest dla was konto na twitterze 😊

Twitter:

https://mobile.twitter.com/Allice_Rose3

"𝐙ł𝐚𝐦𝐚𝐧𝐚 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐚"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz