🥀~Rozdział 38~🥀

497 42 6
                                    

🥀~Spokojny sen~🥀

Perspektywa Aidena

Patrzyłem na swojego promyczka, która rozmawiała już godzinę z moją mamą. Cieszyłem się widząc jej uśmiech i czasami cichy śmiech.

Niepokoiło mnie tylko to, co Samuel dowiedział się o Rogerze. Całe lata pomagał nam i mogliśmy na niego liczyć, a teraz dowiadujemy się, że może chcieć naszej śmierci.

Kiedy usłyszałem ziewnięcie Ray, przeniosłem na nią wzrok i czułem, że najchętniej by się już położyła.

— Może chcesz już odpocząć, Ray? — zapytałem z troską.

— Jeszcze chwilkę. — wyszeptała i wróciła do rozmowy z moją mamą.

Po kręciłem ze śmiechem głową, po czym w stałem i ruszyłem do kuchni, żeby napić się czegoś.

Kiedy wróciłem zastałem mamę, która przykrywała szatynkę kocem.

— A pytałem się, czy nie chcę odpocząć. —odparłem i postawiłem szklankę z sokiem na stole.

— Naprawdę biedna dziewczyna. Przeszła tak wiele i nadal potrafi się śmiać i uśmiechać.

— Jest naprawdę dzielna. Nie dam jej już skrzywdzić. — odparłem podniosłem dziewczynę, żeby zanieść ją do pokoju.

— Idealnie się dobraliście. — stanąłem jak wryty. Dopiero po kilku sekundach znów odwróciłem się do mamy.

— Ray, nie jest moją dziewczyną. — wyprostowałem.

— Jeszcze. — uśmiechnęła się. — Widzę, jak na nią patrzysz, a ona Ci ufa.

— To co z tego. Jesteśmy przyjaciółmi i tyle. — odparłem i kierowałem się na górę.

— Mnie nie oszukasz, synu. — zaśmiała się, a ja wyschnąłem. Taka była moja mama.

Delikatnie położyłem Promyczka na łóżku i przykryłem pościelą, a sam poszedłem wsiąść prysznic.

Przebrałem się w dresy, po czym ostrożnie, położyłem się obok Ray. Miałem nadzieję, że się nie wystraszy, bo naprawdę nie chciało mi się ścielić łóżka w pokoju gościnnym. Przerzuciłem rękę przez talię szatynki i przyciągnąłem ją do siebie. Był to mój odruch, oparłem podbródek na jej miękkich włosach, po czym oddałem się krainie snów...

***

Przetarłem twarz ręką, gdy promienie słoneczne zaczęły wchodzić do pomieszczenia. Odkąd pamiętam zawsze zapominałem je zamykać.

Westchnąłem i spojrzałem na szatynkę, która również zaczynała się budzić.
Zamrugała kilka razy, po czym na mnie spojrzała.

Uśmiechnąłem się szeroko, widząc jej rumieńce, po czym odsunąłem się od niej.

— Dzień dobry. — szepnąłem i pocałowałem ją w czoło.

— H-hej. — wyjąkała, po czym również się uśmiechnęła.

Kochałem widzieć jej zakłopotanie, dziecinną naiwność i ten cudowny uśmiech. Była naprawdę moim takim mały promyczkiem nadziei i normalnego życia...

Jako pierwszy wstałem i ruszyłem do kuchni, żeby zrobić nam śniadanie. Z tego co dobrze pamiętam dzisiaj miały przyjechać kobiety moich braci.

Szkoda, że nie wiedziałem jak to się skończy. Może gdybym wiedział zadbałbym bardziej o bezpieczeństwo mojego promyczka...

********
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️

"𝐙ł𝐚𝐦𝐚𝐧𝐚 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐚"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz