🥀~Rozdział 6~🥀

821 54 3
                                    

🥀~Rozmowa z bratem~🥀

Perspektywa Aidena

Z samego rana postanowiłem zadzwonić do Samuela i przekazać czego się dowiedziałem w ostatnim czasie.

Jak zwykle mój kochany braciszek ode mnie nie odbierał, przez co stawałem się nerwowy. Gdy on dzwoni to każdy musi odebrać, a gdy ktoś chcę się z nim skontaktować, to wielki Pan i Władca nie odbiera telefonu.

Po drugiej próbie w końcu odebrał i już szykowałem się, żeby na niego na wrzeszczeć, jakim jest pacanem, ale powstrzymał mnie w tym kobiecy głos.

— Witaj Aiden, przepraszam, że Samuel nie odbiera, jest na ważnym posiedzeniu. — powiedziała, żona mojego brata, Larisa.

— No jak zwykle, mogłeś się po nim tego spodziewać. — prychnąłem.

— Jak u Ciebie? — zapytała.

Larisa miała to do siebie, że o wszystkich dbała i się martwiła. Była naprawdę miłą i sympatyczną osobą. Każdy w domu ją od razu polubił. Samuel był na tym punkcie trochę przewrażliwiony. Szczególnie jak zostawaliśmy sami. Czego się dziwie, każdy z moich braci był zazdrosny o swoje kobiety.

— Nie będę Cię okłamywać, chociaż znając Samuela to mi się za to dostanie. — westchnąłem. — Tutaj coś ewidentnie nie pasuje. W tym klubie jest ten sam korytarz, o którym mówił Samuel, gdy wychodziłem zauważyłem dziewczynę. Była cała poobijana i strasznie chuda.

— To straszne, na pewno..., pa Aiden podaje Ci Samuela. — wyznała, a po chwili usłyszałem swojego brata.

— Ile razy mam Ci powtarzać, że masz nie włączać w to Larisy. To prawda jest inteligentna, ale nie może się teraz denerwować. — warknął, a ja przewróciłem oczami.

— Ta, ta, wiem. — wyznałem. Zapomniałem wam oczywiście powiedzieć, że mój brat i Larisa spodziewają się dziecka. Jak już wiemy będziemy mieć chłopca w rodzinie. — Ale nie umiem jej okłamywać, a poza tym tutaj naprawdę dzieje się coś dziwnego.

— Mów. — odparł.

Zacząłem mu wyjaśniać wszystko to czego się dowiedziałem, a on co chwila mi przytakiwał.

— Musisz tą dziewczynę odzyskać. Wiesz, że nie lubię takich rzeczy, a tam od razu widać, że się nad nią znecają, jednak nie przywoź jej tutaj. Nie możemy popełnić drugi raz tego samego błędu. Kiedy ją uratujesz, weź ją do Bena, żeby ją sprawdzić i opatrzył. — powiedział.

— Dobra, a ty w końcu naucz się odbierać telefony. — syknąłem.

— Byłem na spotkaniu... i to co ci teraz powiem może Ci się nie spodobać.

— A mianowicie co? — zapytałem, chociaż zaczynałem się bać odpowiedzi.

— Roger, naciska na mnie, że jako mój capo powinieneś mieć partnerka i te inne pierdoły. — zaczął.

— Nie będę żenił się z jego córką. Nie ma takiej opcji. — wyznałem od razu.

Roger to taki przyjaciel rodziny, od zawsze był wierny i pomagał nam. Jednak ma tendencje do w ściskania nosa w nie swoje sprawy. Ma córkę Mirande i ona zachowuje się jak rozpieszczona księżniczka.

— Wiem, też nie jestem za tym, ale musimy coś wykombinować. — odparł. — I ani słowa do Larisy.

— Wiem, rozumiem. Coś wymyśle.

Chwilę jeszcze tak po rozmawialiśmy po czym rozłączyliśmy się.

Opadłem sfrustrowany na kanapę, po czym lekko przymknąłem powieki. Naprawdę musiałem coś jak najszybciej wymyślić. Nie mogłem wsiąść tego ślubu. Może zabrzmi to dziwnie, ale wolę być singlem do końca życia niż użerać się z córeczką tatusia i jej usługiwać.

Nie wiedziałem, jednak co może przynieść przyszłość i czy moje skamieniała dusza dopuści do siebie kogoś...

********
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️

"𝐙ł𝐚𝐦𝐚𝐧𝐚 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐚"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz