Rozdział LIII

112 14 1
                                    

Bucky:
Dlaczego do jasnej cholery nikt
mi nie odpisuje i nikt nie przyjechał
po mnie na lotnisko???

Bucky:
Po chuj wam te telefony, jak
macie je wiecznie wyłączone???

Bucky:
A tym bardziej po chuj wam
prywatne lotnisko, skoro
nikogo tam nie ma i wszystko
jest zamknięte???

Bucky:
Aha i wytłumacz mi jeszcze jedno

Bucky:
Jakim chujem można wylądować
na lotnisku, które jest zamknięte???
Wejść można, a wyjść już nie

Nat:
Też się za tobą stęskniłam, Barnes

Bucky:
Zajebiście

Bucky:
Gdzie są wszyscy?

Nat:
W jakim sensie?

Bucky:
Nie rób ze mnie debila

Bucky:
Wracam po półtorarocznej
nieobecności i wszyscy mnie
zlewają, ekstra

Nat:
Czekaj, czekaj

Nat:
Wróciłeś? Na poważnie?

Bucky:
Jak widać

Nat:
Czyli udało się, tak?

Bucky:
Tsa, wróciłbym nawet kilka
tygodni wcześniej, ale
stwierdziliśmy, że poczekamy
jeszcze trochę i upewnimy się,
że wszystko poszło jak należy

Nat:
Mogłeś zadzwonić albo napisać

Nat:
Zrobilibyśmy imprezę
powitalną czy coś

Bucky:
Dopiero dzisiaj rano oddali mi telefon

Bucky:
Ale to nie ważne

Bucky:
Gdzie Steve?

Bucky:
Pisałem do niego pół drogi,
ale żadna wiadomość
do niego nie doszła

Bucky:
Jakby miał wyłączony telefon

Bucky:
Stało się coś?

Nat:
Nie, skąd w ogóle taki pomysł?

Nat:
Pewnie mu się rozładował
i zapomniał go podłączyć
do ładowania

Nat:
Nie przejmuj się tym,
to u niego norma

Nat:
Gdzie aktualnie jesteś?

Bucky:
Zaraz będę pod tą
waszą Avengers Tower

Bucky:
Mam nadzieję, że się z niej
nie wyprowadziliście

Nat:
Nie, no co ty

Nat:
Niby nas na to stać, ale nikomu się
nie chce nic zmieniać, mimo że to
byłoby rozsądniejsze

Sugar and Honey ★ Stucky ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz