Part 67

93 5 4
                                    

I kolejny rozdział gotowy. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam, że tak krótki. Następny będzie dłuższy. Miłego czytania. Następny będzie w czwartek. Obiecuję.

~~~~

~Ogron~

Jak na razie jest dobrze. Ro jest w jadalni z Musą, Florą i Laylą...  razem z nimi był też jakiś Lord. Dziewczyny tak jakby wyprosiły mnie z sali. Jest godzina 11:20, czego ten facet od niej chce. ja byłem w kuchni i zdążyłem zrobić 5 serii naleśników z kajmakiem. Muszę się czymś zająć bo inaczej zwariuję. Chwyciłem kilka pomarańczy i zacząłem żonglować. 2, 3 i 4. To zajęcie wspaniale pomaga w koncentracji. Wtem usłyszałem czyjeś kroki więc szybko odzruciłem pomarańcze od siebie a te spadły na podłogę.

- Ogronie. - to była królowa Morgana. Pięknie. 

- Tak? - spytałem

- Chciałbyś zatrudnić się w cyrku?

- Skąd ci to, moja droga przyszło do głowy? - udawałem niewinnego, chyba mnie nie widziała 

- No...yhm... żonglowałeś. - powiedziała podchodząc do mnie. Wpadka.

- Czy mógłbym coś dla ciebie zrobić? - spytałem próbując się jej pozbyć

- Mógłbyś przyznać się, że żonglowałeś. - naciskała

- To się nigdy nie stanie, wasza wysokość. - mam nadzieję, że odpuści i nie będzie taka jak pewna wredna kobieta

- No i widzisz? Widzisz?! Przez ciebie zapomniałam po co tu przyszłam (Niby to moja wina?). A tak. Widziałam jak zbliża się Nebula, uciekłam przed Nebulą.

- Rozumiem. - odparłem, zaraz zacznie mi opowiadać dlaczego. Ciekawe.

- Ona zaczyna już przesadzać. Co tydzień przychodzi do mnie z nowym planem pozbycia się was. Jej plany są... drastyczne. Przecież jak na razie mamy wspólnego wroga. - przytaknąłem zgadzając się. Przynajmniej jedna rozsądna. -  Więc na tym powinniśmy się skupić. Na pokonaniu Acherona i Przeklętego. Ona nie ma żadnego wyczucia.

- Coś podobnego. - zaśmiałem się, jak tylko to powiedziałem do kuchni weszła Nebula trzymając w dłoniach plik kartek. O zgrozo.

- O, Morgano. Tutaj jesteś. Ciągle cię szukam... AAAH!!! -powiedziała Nebula podbiegając do nas. Nie udało jej się ponieważ nagle się wywaliła do tyłu i jej byt z obcasem poleciał do góry a kartki się rozsypały. Nigdy nie rozumiem kobiet w wysokich szpilkach

- Nebulo nic ci nie jest? - spytała Morgana, granatowłosa podniosła się na klęczki, chwyciła swój but, na który wbiła się pomarańcza, wstała i spojrzała na mnie wrogo - W porządku?

- Ciekawe skąd to się tutaj wzięło. - powiedziałem patrząc z zaciekawieniem na jej obcas.

Naszej bitwie na spojrzenia przerwało odgłos otwieranych drzwi, Ro wbiegła a za nią Musa. 

- Faceci! Gbury i świnie! - krzyknęła Ro po czym chwyciła wszystkie talerze, na których były naleśniki i wyszła mocno trzaskając za sobą drzwiami. Co tam się stało?

- Co się stało? - spytałem, Nebula oparła się o blat

- Ona chciała skorzystać z toalety... (Że co proszę? Na pewno nie.) No dobra. Rozmawiała z jednym Lordem. Tym z balu, który nią nachodzi. Domaga się by ona przyjęła ofertę małżeństwa i urodziła mu 6 dzieci, oddała prawo do Kryształu i rolę przyszłego króla Albionu oraz zdradzić wszystkie plany dotyczące Wielkiej Bitwy a jeśli nie zgodzi się to ma natychmiast wracać do życia nędznej śmiertelniczki, ponieważ z takimi zdolnościami nie ma szans wygrać ani tym bardziej rządzić jako królowa. A ona na to "Jeśli za chwilę się ode mnie nie odczepisz, to wydłubię ci oczy i wsadzę ci  je do gardła. A jeśli to cię nie powstrzyma to ci nogi z dupy powyrywam i wsadzę ci je głęboko z powrotem!". Na koniec dała mu mocny cios w nos. - po tym wybiegła za Ro

Na prącie Merlina! Co...? Jestem w szoku. Nebula zaśmiała się na to.

- Nasza Roxanne wpadła w kłopoty. Ten Lord ją pozwie przed całą Radą. Nawet Avalon jej nie pomoże. Nie wiem, nie wiem jak ona się podniesie po takim upadku... AAAGH! - powiedziała Nebula przechadzając się dookoła blatu. Znowu przerwała wywalając się do tyłu i drugi but poleciał w górę.  Złapałem go z dumą patrząc na wbitą w niego pomarańczę.

- Bingo!

Pozostałą część dnia Ro spędziła w pokoju czytając różne księgi i co jakiś czas próbując nowych zaklęć.  Nebula tylko raz próbowała nam przeszkodzić. Nigdy nie odpuszcza.  Myślała, że przekona Ro by ona przeprosiła tego głupiego lorda i zgodziła się na część jego warunków, jak dotąd z marnym skutkiem jej idzie.

- No mówię ci. Zgódź się. Dobrze na tym wyjdziesz. Stawiam na to moją reputację. - naciskała dalej, Ro dzielnie ją ignorowała

- Przykro mi ale minimalna stawka wynosi 5 centów. - odparłem jej nad uchem i odsunąłem się. Nie odszedłem daleko gdy poczułem jak coś ostrego wbija mi się w lewy pośladek - AU!

Wstrętna żmija, to była jej szpilka do włosów. Spojrzałem na Anagana dając mu wyraźne polecenie. Ten zrobił jeden zamach swoim wachlarzem i silny wiatr wyrzucił ją z naszego salonu. W końcu upragniony spokój. Reszta tego dnia minęła nam na nauce.

~Roxanne~

Obudziłam się dość wcześnie. Parę minut po 7. Wpół do dziewiątej jest śniadanie. Więc mam jeszcze czas by poleżeć. Tylko jedna rzecz mi przeszkadzała. Ogron znowu leżał obok mnie. Nie powinno mnie to dziwić ale to chyba przesada. Szybko wyszłam z łóżka, tym razem miał na sobie zwykłą piżamę. Na szczęście. Wzięłam czyste ubrania i udałam się do łazienki.

Po półgodzinnej kąpieli wyszłam z łazienki gotowa. Ogron nadal śpi.

- Hej, wstawaj. - powiedziałam potrząsając nim lekko

- Jeszcze 5 minut. - mruknął i odwrócił się do mnie plecami 

- Więc tak chcesz się bawić? Niech będzie. Ale pamiętaj, sam się o to prosiłeś. Rusz się Ogronie! - krzyknęłam i zmieniłam mój nos w trąbę słoniową i przystawiłam ją obok jego głowy. Głośny dźwięk od razu go obudził

- Przepraszam za spóźnienie, pani profesor! A, to nie szkoła. - rzekł jak tylko zorientował się, że nie śni, na dokładkę oblałam go wiadrem zimnej wody - Musiałaś?

- Dobry. To była zemsta za ten budzik i wiadro parę miesięcy temu. - odpowiedziałam z kpiącym uśmieszkiem

- Ty ciągle to pamiętasz? Myślałem, że zdążyłaś już o tym zapomnieć.

- Jak widzisz, nie.

- Okej okej. Przebiorę się, pójdziemy na śniadanie a potem trochę potrenujemy.

- Dobra.

Minęło kilka godzin. Ogron mnie atakuje a ja się bronię, czasem jest  tak, że to ja atakuję a  on się broni. Tym razem zawiązał mi oczy czarną chustką i atakował. Prawie cały czas obrywałam, nie tylko ciosy ręką, mieczem ale i zaklęciami.

- Roxy, skup się wreszcie.

- Jak mam to zrobić, skoro nic ni widzę? Jak mam się przed tobą obronić?

- Taka sytuacja może się zdarzyć na polu bitwy. Lepiej się skup i przyłóż bo inaczej stracisz głowę. A tu nie.

- Tu jedynie dostanę parę siniaków. Boli.

Jest już późne popołudnie. Wracamy do naszego salonu by z Dumanem zrobić sprawdzian z transformacji. Było spokojnie. Cicho. Rozmawialiśmy, omawiając różne zaklęcia, które znalazłam w księgach. Wtem poczuliśmy mocne uderzenie o ziemię. Cały zamek się zatrząsł. Spojrzałam na Ogrona, był równie zszokowany co ja. Potem jego twarz bardzo pobladła. Lecz nie zdążył mnie ostrzec przed tym co stało się potem.

Walka Z PrzeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz