Part 33 część 1

298 16 33
                                    

Cześć kochani! Tak jak obiecałam rozdział jest. Do treningu Roxy z Ogronem możecie sobie puścić piosenkę w mediach. Dzięki niej udało mi się napisać ten rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Miłego czytania wam życzę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

7.12.15

              Ogron całą noc rozmawiał z czarnoksiężnikami. Nie chcą mu za dużo powiedzieć. Wiem tylko, że James jest wspólnikiem Acherona i jego szpiegiem. Chociaż to już wcześniej podejrzewałam. Mimo, że całą noc gadali, to po Ogronie nie widać żadnego śladu zmęczenia, ciekawe jak on to robi. Może wypił jakąś kawę z ziołami? Kto wie.

               Ledwo słońce zaczęło wschodzić a Ogron  zabrał mnie do Chin. Tak do Chin. Mówił, że dalszy trening będziemy odbywać właśnie tam. Idziemy do jakieś świątyni, która jest na samym szczycie dość wysokiej góry lub wzgórza. A jest 3450 stopni do przejścia.

- Ogronie, dlaczego mnie tu przyprowadziłeś? Czy coś się stało? - spytałam wspinając się po tych przeklętych schodach

- Tak stało się. Tutaj będziemy przez pewien czas ćwiczyć. Acheron stał się silniejszy niż myślałem. Zaczął już tworzyć swoją własną armię. Musimy się sprężyć. Musimy trenować jeszcze ostrzej niż zazwyczaj. Będziemy trenować od świtu do zmroku, od zmroku do świtu. Zrozumiałaś? - spytał patrząc na mnie badawczo

- Tak. Postaram się. - odpowiedziałam

- Mam taką nadzieję. Musisz wygrać.

- Serio? - spytałam nie dowierzając a przy okazji dostałam zadyszki (to przez te schody, mamy już 280 stopni za sobą)

- Serio serio. Nie widzi mi się bycie sługą Cienia Mroku. Wolę byś to ty wygrała. -  odpowiedział

-Uf... Ach... Ogronie proszę... powiedz, że masz wodę do picia. Ja chyba zaraz zemdleję.... nie dam rady iść dalej... - i zatrzymałam się

- Gdy będziemy na szczycie to będziesz mogła się napić. A teraz rusz ten swój wyleniały tyłek bo jak nie to nasmaruję cię ołowiem. - odparł Ogron w ogóle nie przejmując się, że ja się strasznie męczę

- Hahaha ... Bardzo śmieszne... Błagam Ogronie, ja chcę żyć!

- Rusz ten tyłek albo ja to zrobię.

- Nie. Nigdzie się nie ruszam.

- Dobra. Sama tego chciałaś. -  po chwili coś powiedział w jakimś nieznanym dla mnie języku i z tym swoim krnąbrnym uśmieszkiem żwawo szedł na górę a ja ciągle stałam w miejscu

- I co Ogronie? To ty tam idziesz a nie ja! Za nic w świecie się stąd nie ruszę. Nie ma niczego i nikogo na świecie, co by mnie zmusiło, bym zrobiła choć jeden schodek w górę. Nie pójdę do tej przeklętej świątyni! Nie uda ci się! - krzyczałam do oddalającego się Ogrona

- Owszem jest coś, co sprawi, że się ruszysz Panno-Wiem-To-Wszystko.

- Znowu zaczynasz.

- .... I to nie jest "przeklęta" świątynia. I bym zapomniał. Za tobą jest twój największy koszmar.

- Nie nabierzesz mnie. Ja już znam te twoje sztuczki. Khe! Próbuj dalej!

- Za tobą. - po tych słowach ponowił marsz.

              Co za drań. Głupol jeden. Myśli, że się nabiorę na ten jego głupi dowcip? Niedoczekanie jego. Ale tak dla pewności odwróciłam głowę patrząc na....

- 5, 4, 3, 2, 1... - usłyszałam ciche odliczanie Ogrona

- Ach, to tylko wielki pająk.... Pająk? PAJĄK!!! AAAAAAAA!!!!!!!!! RATUNKU!!! POMOCY, POMOCY, POMOCY!!!!! - krzyczałam (za mną naprawdę był OLBRZYMI pająk) i jak poparzona, jak strzała popędziłam na górę, wymijając Ogrona ciągle krzycząc "Pająk! Pomocy! Ratunku!"

Walka Z PrzeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz