Walentynkowy Event

235 11 6
                                    

Perspektywa Roxanne

No to kolejny dzień. Walentynki, czyli dzień zakochanych - dla wszystkich poza mną. Wszyscy świętują, bawią się, chodzą na randki a ja siedzę na tyłku w domu i słucham nudnych wykładów moich czterech nauczycieli. Każdy z nich o czymś mówi ale ja słyszę tylko "Bla bla bla bla...." Ale nuda, muszę coś zrobić zanim dobiję starości. Poczekałam na odpowiednią chwilę, gdy tylko się taka nadarzyła strzeliłam małym płomyczkiem w Anagana , który jak na złość w tym momencie pierdnął i zrobił się z tego niemały pożar. Anagan krzyczał jak małe dziecko a ja tarzałam się ze śmiechu. No i to ja rozumiem. Duman szybko ugasił ogień i Ogron z Gantlosem patrzyli na mnie jak na niewychowane z dziecko. No i jedziemy ze starą bajką, Ogron plecie mi morały jaka ja jestem głupia, nienormalna itd.

Chciałam się stąd wyrwać, pojeździć konno, polatać, pójść do kina na "Planeta Singli", ale moja jakże kochana "niania" mi tego zabrania.

- Ale dlaczego nie mogę? Przecież wiesz, jak długo czekałam na ten film!

- Nie i koniec. Mamy dużo roboty. Jeśli chcesz by inni czarodzieje z magicznych królestw cię zaakceptowali to masz się wreszcie wziąć do nauki. - mówił Ogron - Nie pamiętasz jak się skończyło twoje wyjście na Halloween? Chyba przez miesiąc wyjmowałem te drzazgi, które tobie zawdzięczam. A nadal jeszcze ich kilka mam!!! I w dodatku nie chcesz wiedzieć gdzie!!!

- No dobrze, dobrze. Przepraszam. Ale tym razem jest inaczej. Nie jestem już małą dziewczynką, obiecuję, że będę panować nad swoją siłą i emocjami. To mogę iść? - zapytałam mając iskierki w oczach

- Z tą małą dziewczynką się zgodzę. - powiedział Gantlos, Duman i Anagan pokiwali głowami

- Nie.

- Zrobisz to? - błagałam dalej

- Nie. - puki co spokojnie

- A dla mnie?

- Powiedziałem nie! - chyba zaczął się denerwować

- Dla mojego szczęścia? Dla mojej dumy? - pytałam

- Nie!!! - krzyczał zdenerwowany, jeszcze tylko troche

- Dla swojej przyszłej żony? Proszę cię misiu. - powiedziałam i wysłałam mu buziaka

- BUAHAHAHAHAHA!!!!! - wybuchnęli śmiechem Anagan, Gantlos i Duman, tarzali się na podłodze ze łzami w oczach - Żony! HAHAHA!!! Umrę ze śmiechu!!!

- Do cholery NIE! NIE! NIE! NIGDY W ŻYCIU. ZAPOMNIJ! JA CIĘ NORMALNIE ZABIJĘ!

- Ogronie jesteś okrutny! NIENAWIDZĘ CIĘ!!! - krzyknęłam udając, że płaczę

- Zamknij się. Ja nienawidzę cię bardziej. Idź sobie gdzie chcesz!

- Serio?

- WYNOCHA STĄD!!! - ryknął Ogron i za nim pojawiły się piekielne płomienie, wyglądał niczym szatański demon - Powiedziałem WYPIERDALAJ STĄD!!!

- Dzięki i już mnie nie ma. - powiedziałam i w trymiga wybiegłam z domu.

- No i wyszła twoja żoneczka. - rzekł Anagan

- Zamknij się, no chyba, że chcesz zginąć. Cholera. - zagroził Ogron

Udało się. Biegłam tak szybko jak tylko mogłam. Aktualnie jestem w centrum Londynu. Rzadko jestem w mieście, więc skorzystam z okazji i kupię sobie parę rzeczy. Przechadzając się po różnych sklepach czułam się znowu jak normalna nastolatka. Kupiłam kilka ubrań, parę książek i odrobinę błyskotek. Jak ja z tym wszystkim wrócę do domu. Nie mogę używać magii bo ludzie zauważą. Ach. Dlaczego Ogron jest taki upierdliwy? Czy on nie rozumie, że ja potrzebuję wolności a nie siedzenia całe dnie w domu i zakuwanie nudnych ksiąg?

Walka Z PrzeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz