Part 6

482 18 2
                                    

Perspektywa Ogrona

         Biegnę, szukam jej lecz nie mogę jej nigdzie znaleźć. Nagle słyszę jej krzyk a zaraz po tym ryk Velociraptora. Pobiegłem korytarzem w lewo - chyba stamtąd wydobywał się jej krzyk. Od tych korytarzy aż kręci mi się w głowie. Niebo zaczyna się już ściemniać. Pędzę aż dostaję zadyszki gdy słyszę jej krzyk. Jest niedaleko. Biegnę dalej i przede mną pojawiają się trzy góry, które mają co najmniej 800 metrów wysokości. Ta pośrodku jest otoczona chmurami a inne nie. A więc tam jest. Świetnie, teraz będę się musiał wspinać. Zaczynam wspinaczkę (oczywiście wspomagam się magią,dzięki temu będę szybciej na szczycie), jest ciężko, prawie nie mam gdzie się złapać. Jeszcze tylko kilka metrów. Już tracę siły, zaraz będę na szczycie. Jeszcze chwila... i jestem. Nigdy więcej takiej bieganiny i wspinaczki. Nigdy więcej. Widzę ją, ledwo stoi, na dodatek się rozpadało. Patrzy na mnie i... Mdleje? No nie! Czy za każdym razem po walce ona musi zemdleć? To mdlenie robi się zaraźliwe. Podchodzę do niej i sprawdzam puls. Uf, jeszcze żyje. Zaraz, chwila, moment, zmieniła się trochę. Jej włosy nie są już brązowe tylko kruczoczarne, na ciele nie ma ani jednego zadrapania czy siniaka, a na szyi ma... no nie wierzę! Kamień Księżycowy. A ja przez tyle lat go szukałem.

Czyli pokonała tego dinozaura i uwolniła swoją moc

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Czyli pokonała tego dinozaura i uwolniła swoją moc. Trzeba ją stąd zabrać. Wziąłem ją na ręce i zeskoczyłem z tej góry. Gładko wylądowałem na ziemi i zobaczyłem jej konia (o dziwo był cały,pewnie się gdzieś schował przed Raptorem) więc szybko wskoczyłem mu na grzbiet i galopem pojechałem do domu tej dziewuchy. Winx na pewno będą mnie zasypywać pytaniami.

20:45

         Wreszcie dotarłem na miejsce. magią odprowadziłem konia do stajni by odpoczął i ruszyłem w stronę domu. Stanąłem przed drzwiami i zapukałem. Po chili czekania otworzyła mi Roxy, czarodziejka zwierząt, z którą walczyłem 2 lata temu. Ta jak tylko mnie zobaczyła to zaraz zalała mnie gradem pytań (inaczej mówiąc dostała ataku histerii) :

- Ogronie co się stało? Dlaczego ona jest nieprzytomna? Gdzie była? I gdzie ty zniknąłeś? Dlaczego ją trzymasz na rękach? Czy jest ranna? A może chora? Czy została zaatakowana przez Acherona i teraz umiera? Możesz mi odpowiedzieć!? - krzyczała i zadawała pytanie za pytaniem, położyłem pannę Ravenwood na kanapie i przykryłem ją kocykiem, napiłem się wody i zacząłem opowiadać Winx o tym co się stało, a czarnoksiężnicy siedzieli tuż za mną. Gdy skończyłem Winx szeptały przez pewien czas między sobą aż w końcu Bloom powiedziała :

- Ogronie, mam nadzieję, że to co mówiłeś jest prawdą. Jeśli tak to mamy dla ciebie pewną propozycję.

- Jaką? - zapytałem zaciekawiony

- Roxanne ma taką samą moc jak ty, więc my nie możemy jej uczyć magi. Ale ty tak. Nauczysz ją wszystkiego co umiesz, czyli pomożesz jej się przygotować do walki z Acheronem.

- ŻE CO TAKIEGO!?!?!?!?!?!?!? - krzyknąłem tak głośno, że aż odbiło się echem i na pewno na drugim końcu świata by mnie usłyszeli. No pięknie. Mam zostać nianią? Po moim trupie. - Nie ma mowy, nie będę uczył tej smarkuli, która po każdej walce musi zemdleć. Prędzej pójdę do królowej Morgany i poproszę ją o rękę niż mam uczyć tę kretynkę.

  Winx zaczęły się śmiać. Nawet Anagan, Gantlos i Duman. Roxy i Stella śmiały się najgłośniej. Tyle, że ja wcale nie żartuję. Jestem całkowicie poważny.

- Mam pomysł! - powiedziała czarodziejka zwierząt gdy już przestała się śmiać - Zrobisz to co ci kazałyśmy, Ogronie...

- Khe! A niby to dlaczego miałbym to zrobić? - przerwałem jej

- Nie przerywaj mi. Jeśli ją nauczysz, przygotujesz do walki i nie będziesz próbował nas zdradzić to ty, Anagan, Gantlos i Duman dostaniecie akt wolności.

- Roxy! - krzyknęły z niedowierzaniem Winx

- Blefujesz. Lepiej będzie żebym już kupił pierścionek zaręczynowy. - nie wierzę w ani jedno jej słowo a czarnoksiężnicy zachichotali

- Będzie on podpisany przez moją matkę i mnie. Ziemskie Czarodziejki nie będą was ścigać i atakować. A wy nas opuścicie i nigdy, nigdy, przenigdy, nigdy, nigdy i jeszcze raz przenigdy do nas nie wrócicie. - nalegała różowo włosa

- Co? - spytał Anagan, jeśli się zgodzę to będziemy w bardzo kłopotliwej sytuacji

- Jeśli wrócicie to będziemy zmuszone was aresztować i jeśli będzie trzeba to też was zniszczymy. - kontynuowała Roxy

- Roxy, czy ty wiesz co robisz? - spytała Bloom

- No właśnie. Nie można im przecież ufać. Prędzej czy później i tak nas zdradzą. - odrzekła Layla

- Masz rację czarodziejko Laylo. - odparł na to Duman

- Dalej zmyślasz. - odparłem nie wzruszony

- Masz na to moje słowo. - nalegała

- Nodobraniechcibędzie. -wymamrotałem to przez zęby tak cicho, że chyba nikt tego nie usłyszał.

- Przepraszam ale nie dosłyszałam. - powiedziała Roxy, muszę się zgodzić, nie mam innego wyboru. Nauczę tę smarkule paru zaklęć, pokona ona Acherona a potem zniszczę wszystkie czarodziejki jakie mi staną na drodze. Tak, to całkiem niezły plan.

- Powiedziałem, że się zgadzam. - powiedziałem głośniej

- Że co takiego? Ogronie, ty chyba nie mówisz poważnie? - spytał Gantlos

- Ogronie,zastanów się co robisz. - dołączył Anagan

- Zgadzam się z nimi. Czy ty wiesz jakie będą później z tego konsenkwencje? Będziesz tego później żałował. To zły pomysł. -dorzucił Duman

- Już podjąłem decyzję. - powiedziałem krótko

- Niech ci będzie. - odrzekli razem zrezygnowani

- No to świetnie. Mam nadzieję, że dotrzymasz słowa. Podpisz się jeszcze tutaj i gotowe. - powiedziała Roxy i podała mi pergamin, na którym była nasza umowa. W mojej dłoni pojawił się sztylet, zrobiłem szybkie cięcie na dłoni i na pergamin spadły trzy krople krwi, zaraz po tym podpisałem się w wyznaczonym miejscu. Gdy skończyłem Roxy również się podpisała, zwinęła pergamin i uścisnęliśmy sobie dłonie. Teraz już nie ma odwrotu..

- Niech ci będzie ale ty też masz dotrzymać słowa. Ale i tak pójdę po pierścionek zaręczynowy i pędzę do królowej Morgany. - odparłem i na koniec dodaję mały żarcik ale za to zostałem spoliczkowany przez Roxy (co za upokorzenie), siła była tak mocna, że wylądowałem na podłodze. Winx po prostu dusiły się ze śmiechu, a to wcale NIE JEST ŚMIESZNE!

- To powodzenia Ogronie. Jakby co, to możesz nas wezwać. Żegnaj. - pożegnała się Bloom i Winx znikły. Anagan, Gantlos i Duman klepli mnie po ramieniu i również znikli. No to masz babo placek. Nawarzyłem sobie piwa, teraz muszę go wypić. A najgorsze jest to, że ZOSTAŁEM NIANIĄ!!!

- No to wpadłem...

Walka Z PrzeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz