Part 12

299 14 3
                                    

23.10.15

           Zły dzień. Zły dzień. Zły dzień. Odkąd wróciłam ze szkoły cały czas siedzę na kanapie i gapię się w ścianę. Boję się. Czas przyjścia tego chłopak niebezpiecznie się zbliża. 17:00... 18:00... 18:40. Ubrałam ładną czerwoną sukienkę za kolana za kolana (kupiłam ją w zeszłym roku za własne kieszonkowe, kosztowała aż 150$), włosy spięłam w warkocz, zrobiłam lekki makijaż i gotowa. Za pięć minut będzie.

- Roxanne, jakby coś się stało to daj mi znać a na pewno przyjdę. Masz wrócić mi przed północą. Zrozumiałaś? - powiedział Ogron

- Tak. Zresztą i tak nie chce mi się tam iść. Cześć.

           Gdy James przyszedł to usiłowałam się mieć miły ton głosu oraz uśmiech i wyszłam z domu. James to wysoki dobrze umięśniony chłopak, mniej więcej wzrostu Ogrona (czyli 180cm). Ma blond włosy spięte w krótkiego kucyka i zielone oczy. Jeszcze zanim weszłam do jego auta to zauważyłam Ogrona jak stoi pod oknem, szczerze wolałabym by się nade mną teraz znęcał niż iść na tę randkę. Weszłam do samochodu i ruszyliśmy.

            20:30. Nuda. Siedzimy w jakieś restauracji, muzyka jest nudna, jedzenie takie tam. On tylko o samochodach, komputerach oraz o swojej firmie potrafi gadać. Nienawidzi zwierząt... oprócz gadów, czyli węży. Błe! On jest wielbicielem węży. Ma jednego w domu i tarantulę w akwarium. Ohyda. Nienawidzę pająków. Tata zorganizował mi pogrzeb. Ja tu umieram z nudów. Może uda mi się jakoś uciec?

- Wszystko dobrze? - spytał James patrząc uważnie na mnie

- Tak, po prostu się zamyśliłam.

- Nie zjadłaś sałatki. Jedz jedz. Pozwolę ci  zjeść tyle sałatek ile tylko zechcesz.

- Ale...

- Poproszę o dokładkę sałatki.

        No właśnie. Tato coś ty mi zrobił? Już wolę te męczące treningi z Ogronem. Już wolę się z nim kłócić o Bóg wie co. Zaraz, mam plan. Może się uda.

- Przepraszam na chwilę, muszę skoczyć na moment do łazienki. Zaraz wracam. - powiedziałam wstając od stołu

- Oczywiście. Będę czekał skarbie. - odparł na to James

- Tak jasne. - udałam się w stronę łazienki, później próbowałam się wmieszać w tłum i uciec lecz on mnie nagle złapał za rękę i trzymał w żelaznym uścisku. 

- Puszczaj mnie! Odczep się! -krzyczałam

- Nie wyrywaj się moja piękna. Czekałem na ciebie już zbyt długo. Już wkrótce zostaniesz moją żoną. - powiedział James i zbliżył swoje usta do moich. O nie. Ja mu na to nie pozwolę. Co za głupi bydlak. Mocno nadepnęłam mu na nogę (obcasy czasem się przydają) a później z całej siły uderzyłam go w nos. Celny strzał. I chyba mu złamałam nos. James aż zwijał się z bólu więc szybko dałam nogi za pas i uciekłam. Na moje nieszczęście byłam w centrum nieznanego mi miasta. Wiedziałam, wiedziałam, że ta randka to bardzo zły pomysł. Dzielnice robią się coraz ciemniejsze i straszniejsze.Oby udało mi się stąd uciec. Czy ten koszmar kiedyś się skończy? Po 15 minutach biegania zatrzymałam się koło jakiegoś butiku by odetchnąć. Może uda mi się skontaktować z Ogronem myślami. Warto spróbować jeśli chcę przeżyć. Muszę sięskupić. Wdech i wydech, wdech i wydech.

- Ogronie, Ogronie słyszysz mnie? To ja Roxanne. Ta leniwa ,,Śpiąca Królewna'' , którą musisz niańczyć.- zaczęłam

-  Roxanne? Czy coś się stało? Randka nie wypaliła? Zaraz... czy ty właśnie się skontaktowałaś zemną myślami? - usłyszałam go w głowie

-  Tak. Potrzebuję pomocy. Ten James to jakiś psychol. Niestety nie wiem gdzie jestem.... błagam pomóż mi! 

- Już lecę. Postaraj nie dać się zabić dopóki się nie zjawię.

          Pięknie. Ale przynajmniej udało mi się porozumieć z Ogronem myślami.

- Jupi! Yeha! Juhu! Ups. - czy ja zawsze muszę coś sknocić? James mnie zobaczył. Jest jakieś 30 metrów ode mnie. Ponawiam ucieczkę. Na dodatek on przyprowadził kolegów. Świetnie. Skręcam w uliczkę w prawo, ci psychole są tuż za mną. Muszę ich jakoś zgubić. O nie! Ślepa uliczka. Przyspieszam, wspinam się na ścianę (właśnie to wbiegam na nią) i gdy jestem na odpowiedniej wysokości skaczę na nich. Te gamonie zderzyły się ze ścianą a ja gładko wylądowałam na ziemi i uciekam dalej. Może jednak przeżyję. Wybiegam z ślepej uliczki, skręcam w prawo i ........................................................................ O nie! James podłożył mi nogę i wpadłam do małego oczka wodnego w parku. Zabiję tego drania. James gwałtownie wyciągnął mnie z wody i ciągnął do jakiegoś budynku. Próbowałam się jakoś wyrwać ale na próżno. Jego kolesie mnie też trzymali, więc nie mam jak uciec.

- Ogronie pospiesz się! Jeszcze trochę i mnie najprawdopodobniej zgwałcą! Pospiesz się! - krzyknęłam w myślach

- Zaraz będę. Wytrzymaj. - odpowiedział Ogron 

     James rzucił mnie na podłogę a później wstrzyknął mi jakiś płyn strzykawką. Nie mam pojęcia co to było. Kręciło mi się po tym w głowie..... i to bardzo. Jednym gwałtownym ruchem zdarł ze mnie sukienkę (a ja ją lubiłam i tak ciężko było ją kupić), próbowałam się jakoś tymi strzępami zakryć. Kopnęłam go mocno w czułe miejsce a on mnie za to spoliczkował. Powiedział coś do swoich kumpli ale nie mam pojęcia co. Ci wyciągnęli noże i zadawali mi nim rany na ciele, uderzali mnie nawet batem i paskiem. Cudem powstrzymywałam się by nie krzyknąć z bólu. Dlaczego akurat mnie to spotyka?

- Pospiesz się!  - krzyknęłam w myślach do Ogrona

- Już prawie jestem. Wytrzymaj jeszcze chwilę! - odkrzyknął Ogron. Kolejne mocne uderzenie batem, aż krzyknęłam z bólu.

- Nie ładnie tak uciekać z randki, kotku. Jesteś moja i tylko moja. - mówił James

- Stuknij się w łeb kretynie! - krzyknęłam i splunęłam na niego. On mnie zaraz zgwałci, jestem tego pewna. Czułam jak łzy ściekają mi po policzkach. James zbliżył się do mnie i rzekł :

- Nikt mi się nie sprzeciwia. Należysz tylko do mnie! Zapamiętaj to sobie, ponieważ od jutra będziesz moją żoną!

- Czy nikt cię nie nauczył, że kobiety się szanuje a nie bije? - powiedział czyjś głos i już po chwili James oberwał w głowę. Tym kimś był Ogron. Po raz pierwszy w życiu cieszę się, że go widzę.

- Brać go! - rozkazał James trzymając się za obolałą głowę

- Nie tylko ty masz kolegów łobuzie. - rzekł Ogron, po tych słowach za nim pojawili się Anagan, Gantlos i Duman. Rozpoczęła się zacięta walka. Ogron walczył z James'em. Walka była koszmarna. Chyba zaraz zwymiotuję..... Było bardzo krwawo. Nie będę o tym opowiadać. Kumple Jams'a uciekły ale James ciągle walczył. 

  - Wyprowadźcie stąd Roxanne. Szybko! Ja się nim zajmę! - krzyknął Ogron. Po chwili Gantlos wziął mnie na ręce i wyniósł mnie z budynku. Jak ja taty nie znoszę. Zawsze mi zrobi na złość. Po 20 minutach zatrzymaliśmy się niedaleko jakiegoś parku, a po 5 minutach pojawił się Ogron.

- Co jej jest? - spytał patrząc na mnie

- Krwawi, ma dużo ran, siniaków i ten wariat coś jej wstrzyknął ale nie mam pojęcia co. Lada moment i ona się wykrwawi. - odpowiedział Gantlos

- Już się tym zajmę. A wy w tym czasie zajmijcie się tamtymi. Ruszać się! - i już ich nie było - Do licha! Roxy... Roxy słyszysz mnie? Halo?

Dalej nie wiem co się stało. Umarłam? Jestem w niebie? Nie wiem. Nic nie wiem.... ON się zbliża. ON jest blisko. ON już wie.

                            ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 

Uf udało się mi napisać kolejny rozdział. Przepraszam was, że to tak długo trwało ale nie miałam czasy no i musiałam się uczyć do szkoły. Miłego czytania. Już wkrótce następny. :)

Walka Z PrzeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz