Part 47

158 14 6
                                    

                   Obudziłam się bardzo wcześnie, koło 4 nad ranem. Poranne ćwiczenia (pompki, przysiady, boxing itd) i tak przez pół godziny. Cicho wychodzę z pokoju, muszę coś zjeść. Tylko gdzie w tym wielkim zamku jest kuchnia? Dwa głębokie wdechy i wypowiadam odpowiednie zaklęcie.

- Lokatus. - gdy tylko wypowiedziałam te zaklęcie z mojej ręki wyszedł tygrys, był dość duży (np. jak niedźwiedź). Przysiadł na podłodze i głową pokazał swój grzbiet, jakby chciał bym go dosiadła. Zbliżyłam się do niego, pogłaskałam po szyi (czułam futro pod palcami) i usiadłam mu na grzbiecie. Ten delikatnie się podniósł i pobiegł w stronę kuchni. Muszę przyznać, że to była bardzo przyjemna jazda, zupełnie inaczej gdy jeździłam konno. Było mi bardzo wygodnie. Lecz ta piękna przejażdżka szybko się skończyła, zatrzymaliśmy się tuż obok drzwi prowadzących do kuchni. Gładko zeszłam z grzbietu tygrysa a ten po prosu zniknął. Cicho weszłam do środka i zaczęłam się rozglądać. Była naprawdę wielka, nikogo tu nie było. Nie wiem dla czego ale chyba spodziewałam się, że znajdę tutaj skrzaty domowe jak w Harry'm Potter'ze. Śmieszne. Lecz moje przypuszczenia okazały się trafne (w połowie), ponieważ usłyszałam czyjeś kroki. Szybko schowałam się za szafką, wzięłam do ręki patelnię... muszę mieć się czym bronić w razie czego. I teraz czekam na odpowiedni moment. Całe szczęście, że jest tutaj ciemno. Gdy ten ktoś był tuż obok, to zrobiłam zamach i z całej siły walnęłam tego gościa w twarz.

- Auła! - krzyknął dobrze mi znany głos

- Ogron? To naprawdę ty? - spytałam

- Nie, Zębowa Wróżka. Oczywiście, że ja, ty kretynko! - odpowiedział

- Co ty tu robisz? Jest jeszcze dość wcześnie.

- Zgłodniałem, więc przyszedłem tutaj mając nadzieję, że coś tu znajdę. Ty rozumiem, tak samo.

- Tak. Co robimy?

- Hmm... Co powiesz na bananowe naleśniki?

- Tak. I babeczki, proszę.

- Jak sobie życzysz. To bierzmy się do roboty.

Zaczęliśmy szperać w poszukiwaniu odpowiednich składników. Ogron robi naleśniki a ja babeczki. Szybko na szczęście je znaleźliśmy. Muszę przyznać, że było zabawnie i przyjemnie. Tak dla zabawy rzucaliśmy w siebie mąką i innymi składnikami. Wpół do ósmej skończyliśmy. 

- Udało się. - powiedziałam patrząc na talerze wypełnione przysmakami

- Tak. A teraz, a teraz mi już nie uciekniesz! 

- O nie! - i zaczęłam uciekać

- O tak! - odparł uśmiechając się zadziornie i ponownie rzucaliśmy w siebie czym popadnie. W końcu Ogron mnie złapał, położył na stole i zaczął łaskotać.

- Hej! Haha ha! To nie fair! Haha ha! Przestań! - krzyczałam śmiejąc się

- Ani mi się śni. - odparł Ogron patrzą na mnie

- Głupek.

- Wredna baba.

- Zejdziesz ze mnie? - spytałam

- Nie. - gdy to powiedział to zniżył się by mnie pocałować, serce momentalnie mi przyspieszyło

- A więc tu was mam! - krzyknęła pewna bardzo wścibska czarodziejka, odwróciliśmy głowy, nawet spokoju nie można mieć

- Stella! - krzyknęły pozostałe czarodziejki Winx a my błyskawicznie się od siebie odsunęliśmy cali czerwoni

- My... ten tego... właściwie... - próbował wyjaśnić Ogron

Walka Z PrzeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz