Part 19

252 13 2
                                    

             Ledwo wstałam na nogi, gdy byłam pewna, że nie upadnę na ziemię to rozejrzałam się. Wokół nas walały się różne części samochodów, kosze na śmieci były przewrócone a śmieci leżały wszędzie, ale nigdzie nie widziałam Ogrona. Szłam powoli, ciągle się rozglądając, jakby on miał zaraz wyjść z cienia. Musi gdzieś tu być. Przy jednym z koszów znalazłam jego płaszcz. Nie... to nie może być prawda... Nie może! Wzięłam jego płaszcz i szukałam dalej. On nie zginął... nie zginął. Nie wierzę w to.... nie wierzę!!!

Zaczynam powoli tracić nadzieję gdy usłyszałam cichy jęk. I nie tylko to. Wyczułam też energię, magiczną energię. Czy to możliwe? Idę w stronę tgo dźwieku i tej energi. Znowu. Nadzieja wlewa się do mojego serca. Jeszcze raz. Podążam za tą energią i widzę go. Jest pod ciężarówką, Ogron trzyma przód ciężarówki by ona go nie przygniotła. Ciężarówka opadła na niego, na szczęście jest między siedzeniami, więc mogę go jeszcz z tamtąd wyciągnąć. Podbiegam do niego i chwytam za rękę.

- Ogronie ty żyjesz! - krzyknęłam

- Utknąłem. Nie mogę się ruszyć. Skończyła mi się moc.

- Trzymaj się. Zaraz cię  stamtąd wyciągnę. - rzekłam, używam zaklęcia podnoszącego ale nic z tego. Czyżbym coś pomyliła? Ciężarówka ani drgnęła.

- Pospiesz się! Ja się tu duszę!

No dobra. Koncentracja. Głęboki wdech i wydech. Łapię ciężarówkę od spodu i .... (o dziwo) podnoszę ją i Ogron wychodzi. Gdy znajduje się 3 kroki ode mnie puszczam wóz. BUUM!

- Dzięki mała. - rzekł Ogron

- Żyjesz! - krzyknęłam szczęśliwa i przytuliłam się do niego - Hura! Zaraz, jak to się stało, że ciężarówka cię nie przygniotła? I jakim cudem się tam znalazłeś? - spytałam odsuwając się od niego o krok

- Gdy samochód się turlał wypadłem i przy okazji powstrzymałem kilku policjantów przed dalszym ściganiem. Uderzyłem w tę ciężarówkę samochodem policjantów i ona nie wytrzymała tego uderzenia i spadła na mnie. Dzieki smecjalnemu zaklęciu nie zostałem zmiażdżony na kwaśne jabłko. Wysyłałem do ciebie magiczną energię (czyli miałam rację) byś mnie stąd uwolniła. - ciekawą historię opowiedział

- I żyjesz! - no i po raz kolejny się do niego przytuliłam

- Tak, też się cieszę. - odparł

Wtem z oddali usłyszałam wycie syren policyjnych. Czyżby posiłki? Nie jest dobrze, trzeba stąd uciekać. I to szybko. Jak najszybciej,

- Musimy się stąd zmywać. - powiedział Ogron

- Masz rację. - odparłam i szybko pobiegliśmy w stronę naszego samolotu. Ogron trochę utykał na lewą nogę, gdzie nie gdzie był ranny. Ledwie dobiegliśmy do naszego samolotu a policja już była na terenie lotniska. Szybko weszliśmy do środka i samolot ruszył.

- King Kong do Tornada, masz się natychmiast zatrzymać. - usłyszałam głos policjanta przez głośnik, mają marne szanse by nas zatrzymać. Gantlos siedział za sterem i ciągle przyspieszał. Za moment wystartujemy. Jeszcze nie... jeszcze nie ...chwilka... i wzbiliśmy się w powietrze. Uf, udało się. Naprawde się udało.

- Jak tam dzieci, wszystko dobrze? - spytał Gantlos. A co to za pytanie?

- Jak nie jak tak. Zróbmy to jeszcze raz. - odpowiedziałam chichocząc

- No dobra. - powiedział Ogron - Kierunek "Czarna Laguna".

A więc to tam mnie zabierają. Lepiej tam niż w Anglii. W Lesistej Dolinie było nudno. Będę trochę tęsknić za domem dziadków... za Jessy'ką... za moimi siostrami ( za tatą nie bardzo... chyba).

Walka Z PrzeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz