Part 36

183 14 2
                                    

Perspektywa Roxanne

Leżałam dość długo gdy poczułam chłód i usłyszałam jakiś huk. Gwałtownie się podniosłam, okno było szeroko otwarte (dziwne, przecież go nie otwierałam, dobrze pamiętam, że zasnęłam przy zamkniętym), więc je zamknęłam.

- Witaj Roxanne. - powiedział pewien dobrze mi znany głos, poza nim słyszałam jeszcze jakieś pomruki, czyli on nie jest sam

- James. - gdy to powiedziałam to w bardzo szybkim tempie wyciągnęłam pistolet i strzeliłam do niego, pech był taki, że spudłowałam

- Bawimy się bronią palną? Ojojoj, tak nieładnie koteczku.

- Już ja ci dam kotka! - i strzeliłam ponownie ale on tylko wykonał jakiś dziwny ruch i ta kula odbiła się od niego i trafiła mi w lewe ramię i krzyknęłam z bólu

- Brać ją chłopcy. - rozkazał James

Nie ma mowy. Nikomu nie pozwolę się do mnie zbliżyć, jeden z chłopaków James'a rzucił się na mnie, w bardzo szybkim tempie podbiegłam do niego nim ten zdążył zauważyć i mocno go prawym łokciem uderzyłam w brzuch. Słyszałam jakieś pęknięcie (chyba mu żebra złamałam, nadludzka siła, którą Gantlos mnie uczy daje efekty).

- Nie bawcie się z nią tylko pojmijcie ją. - rozkazał znowu James

Próbowałam walczyć, strzelałam, rzucałam gazem pieprzowym i bombami ale rana za bardzo mnie piekła i bolała.... ale nikt się do mnie więcej nie zbliżył. Jakby się bali. James rzucił się na mnie ale zaraz coś go odrzuciło... jakaś bariera. Dziwne. Wykorzystałam okazję i prędko wybiegłam z pokoju, zbiegłam po schodach i wpadłam na kogoś. To był jakiś chłopak, na oko 19 letni, miał białe długie włosy spięte w luźnego kucyka, czerwone oczy a na ramieniu miał tatuaż w kształcie pentagramu. Skądś go chyba znam.

 Skądś go chyba znam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Witaj ślicznotko. - powiedział i po chwili jak coś wbija mi się w kark i padłam. Nie mogłam nic zrobić. Chłopak wziął mnie na ręce i zwrócił się do reszty intruzów - Zbierać się wy nędzne robale. Robota skończona.

- Szybko ją załatwiłeś. Dziwne, czemu na ciebie nie zadziałała bariera? Mi aż poparzyła rękę. Coś ty jej wstrzyknął Daisuke-sama? - spytał James schodząc ze schodów

- Wstrzyknąłem w nią specjalny paraliżujący eliksir. Nie będzie się mogła ruszyć ani mówić przez najbliższe 48 godzin, no chyba, że wcześniej ją uwolnię lub ona sama to zrobi, w co wątpię. Spalcie ten dom. Niech ten kochaś spróbuje się z nami zabawić. - odparł chłopak zwany Daisuke

- Jasne. A gdzie ją zabieramy?

- Najpierw na statek a potem na Wyspę 5 Śmierci.

- No to jazda.

Ogronie.... pomóż mi... uratuj mnie.

Chłopak wyniósł mnie z domu, ludzie James'a podpalali dom, wtem z nieba zleciał piracki statek, ten chłopak jednym skokiem był na pokładzie (najgorsze jest to, że nie mogę się ruszyc inaczej już dawno bym go skopała), wokół było pełno ludzi, czarnoksiężników, demonów oraz wielu innych paskudnych stworzeń. Chłopak zwany Daisuke zaniósł mnie do swojej kajuty

Walka Z PrzeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz